Kreml o zarzutach, że zlecił otrucie b. agenta: to czysty nonsens

"Times" w swojej poniedziałkowej publikacji powołał się na innego byłego sowieckiego szpiega mieszkającego w Wielkiej Brytanii Olega Gordijewskiego.

Nie jesteśmy w stanie skomentować tego, co przydarzyło się Litwinience, i nie uważamy, aby było możliwe komentowanie oskarżeń pod adresem Kremla, ponieważ jest to tylko i wyłącznie czysty nonsens - oświadczył agencji Associated Press Dmitrij Pieskow.

W niedzielę brytyjskie media poinformowały, że 44-letni Litwinienko walczy o życie w londyńskim szpitalu. Nieoficjalne doniesienia sugerują, że mógł on zostać otruty talem - wysoce trującym pierwiastkiem chemicznym, bezbarwnym i bezwonnym, niegdyś stosowanym do trutek na szczury i mrówki.

Były agent KGB Oleg Gordijewski, który współpracował z brytyjskim wywiadem MI6 i przyjaźnił się z ofiarą, powiedział brytyjskiemu dziennikowi, że polecenie otrucia Litwinienki przyszło bezpośrednio z Kremla. Jedną z przyczyn miało być to, że Litwnienko był zajadłym krytykiem Władimira Putina oraz "pisywał do czeczeńskich gazet jeden artykuł za drugim, w których wyśmiewał" rosyjskiego prezydenta.

Wbrew wcześniejszym doniesieniom mediów, Litwinienkę otruł Rosjanin, a nie Włoch, który miał mu przekazać materiały dotyczące zamachu na życie dziennikarki Anny Politkowskiej w październiku tego roku - powiedział Gordijewski.

Litwinienko twierdzi, że zna mroczne tajemnice rosyjskich tajnych służb. W 1998 r. oświadczył publicznie, że władze FSB zleciły mu zamach na życie Borysa Bieriezowskiego. W 2000 roku zbiegł do Anglii, w ubiegłym miesiącu uzyskał brytyjskie obywatelstwo.

Jak poinformowali przyjaciele Litwinienki, szanse jego przeżycia ocenia się na 50%.

Dochodzenie w sprawie zatrucia byłego rosyjskiego oficera tajnych służb prowadzi Scotland Yard.