Oskarżeni o zbrodnię wychodzą na wolność. Bo sąd nie był w stanie ich osądzić
Czterech kiboli oskarżonych o brutalne zamordowanie nastolatka w Krakowie wyjdzie w czwartek na wolność. Piąty zostaje za kratami tylko dlatego, że ma areszt w innej sprawie. Sędziowie z Sądu Apelacyjnego uznali, że ich koledzy z Sądu Okręgowego prowadzą sprawę o zabójstwo w sposób opieszały i zdecydowali, że z tego względu należy wypuścić oskarżonych.
18-letni Miłosz nie miał szans w starciu z rozwścieczoną, nabuzowaną bandą kiboli Wisły Kraków. Ekipa "Sharksów", czyli wiślackiej bojówki, 30 stycznia 2018 roku postanowiła urządzić polowanie. Na ich czele według śledczych stał Daniel U., ps. "Dzidek". To były mistrz Polski juniorów w boksie, a według policjantów oraz innych kiboli jeden z najbrutalniejszych i najbardziej bezwzględnych bandytów, z jakimi mieli styczność. Z relacji skruszonych kiboli wynika, że "Dzidek" umyślił sobie pocięcie w rok stu kibiców Cracovii. "Wilkołak jest głodny" - mówił przed wyjściem na miasto w poszukiwaniu kolejnych ofiar. "Wilkołak najedzony" - mówił, wracając z kolejnej akcji, gdy wbił komuś nóż albo pociął maczetą.
30 stycznia 2018 r. "Dzidek" zapakował się z sześcioma innymi kibolami do fiata ulysse i ruszyli ulicami Krakowa szukać kibiców Cracovii. Trafili na Prokocim, osiedle, które kibicuje "pasom". Pech Miłosza polegał tego dnia na tym, że był kibicem Cracovii. I że w zapadającym mroku ekipa "Dzidka" wypatrzyła go między blokami. Dopadli go pod blokiem przy Teligi 12. Chłopak walczył, próbował się zasłaniać prawą ręką. Ale cios zadany specjalnie wyostrzoną maczetą przez potężnie zbudowanego Daniela U. przeciął najpierw cienką kurtkę, potem skórę, a na końcu kość. Potem były kolejne ciosy nożami i maczetami na oczach zdumionych przechodniów. Po wszystkim ekipa "Sharksów" ulotniła się, zostawiając konającego Miłosza w kałuży krwi. Chłopak wykrwawił się na śmierć.
Zobacz też: Rosja gromadzi wojsko przy granicy z Ukrainą. Amerykańskie zdjęcia satelitarne dowodem
Zbrodnia wstrząsnęła Krakowem. Tym bardziej, że była bardzo podobna do zabójstwa Tomasza C., ps. "Człowiek", kibola Cracovii, którego członkowie tego samego gangu "Sharksów" zaszlachtowali maczetami, widłami i nożami w tej samej okolicy pięć lat wcześniej. Śledztwo skończyło się wtedy kompletną klapą, sprawców skazano na niskie wyroki za udział w bójce, bo nie udało się ustalić, kto właściwie zabił. W przypadku Miłosza miało być inaczej.
Policja szybko złapała sprawców, sprawnie przeprowadzono śledztwo. Pięciu podejrzanych trafiło do aresztu, dwóch kolejnych ustalono, ale uciekli z Polski. Była szansa na wyrok w sensownym czasie, nie po kilku lub kilkunastu latach. Przy okazji okazało się, że jeden z kiboli usłyszał zarzut obcowania z dziewczynką poniżej 15. roku życia. A dwóch zatrzymanych pracowało oficjalnie w Wiśle Kraków. Akt oskarżenia przeciwko pięciu oskarżonym trafił do Sądu Okręgowego w Krakowie 17 kwietnia 2019 r. Pierwsza merytoryczna rozprawa odbyła się jednak dopiero 2 października 2019 r. Najpierw w maju doszło do wyłączenia się dwóch sędziów. Jak dowiadujemy się nieoficjalnie w krakowskim sądzie, dwie sędzie uznały, że nie mogą rozstrzygać tej sprawy, bo… sądziły w innych procesach dotyczących działalności "Sharksów" jako grupy przestępczej.
Sprawa trafiła w końcu do sędziego Jarosława Gaberlego. Zanim odbyła się pierwsza rozprawa w październiku 2019 r., trzy inne terminy zostały odwołane. Potem nie było lepiej. Jak wyliczył jeden z obrońców, rozprawy wyznaczano średnio raz w miesiącu. W 2020 r. rozchorował się jeden z sędziów, więc trzeba było dokonać zmiany w składzie orzekającym. I proces musiał ruszać od nowa 15 września 2020 r. Potem w jego prowadzeniu miał przeszkadzać remont skrzydła w krakowskim sądzie, gdzie znajduje się kancelaria tajna oraz sala do przesłuchiwania świadków incognito.
A kibole oskarżeni o zabójstwo cały czas siedzieli w aresztach. Przedłużanych regularnie, przeważnie co trzy miesiące. Według obowiązujących przepisów, gdy areszt trwa ponad dwa lata, o jego przedłużenie sąd prowadzący sprawę może wnioskować do właściwego sądu apelacyjnego. I tak od ubiegłego roku było w sprawie zabójstwa z Teligi.
Już kilka miesięcy temu omal nie doszło do wypuszczenia oskarżonych na wolność. Bo według przepisów sąd okręgowy powinien złożyć wniosek dwa tygodnie przed upływem terminu aresztowania. Ale z sobie znanych przyczyn sędzia z Sądu Okręgowego złożył taki wniosek na dzień przed końcem aresztu. Na zwołanym na szybko posiedzeniu, gdzie strony wzywano telefonicznie, areszty przedłużono.
Ale już podczas poprzedniego posiedzenia aresztowego sędzia Barbara Nita-Światłowska z Sądu Apelacyjnego dawała do zrozumienia, że nie będzie przedłużała aresztów w nieskończoność.
I zapowiedzi urzeczywistniły się na wtorkowym posiedzeniu w Sądzie Apelacyjnym. Sędzia w ustnym uzasadnieniu decyzji stwierdziła, że sprawa nie jest na tyle zawiła, żeby wobec opieszałości sądu i braku koncentracji czynności procesowych uzasadniać tak długi areszt.
Jak przekazał nam rzecznik Sądu Apelacyjnego sędzia Tomasz Szymański, "główną przyczyną nieuwzględnienia wniosku Sądu Okręgowego o przedłużenie aresztu była długotrwałość stosowania tego środka - co do zasady trwa już od czterech lat, a w stosunku do jednego z oskarżonych cztery i pół roku".
"Tymczasem ustawodawca zakreślił ten termin na dwa lata - z możliwością przedłużenia, ale traktowana jako ekstraordynaryjną. Sąd miał na uwadze, że jeden z oskarżonych był poszukiwany, stąd stosowanie aresztu do czasu rozpoczęcia procesu było konieczne, albowiem do czasu złożenia wyjaśnień jego obecność na rozprawie była obowiązkowa - teraz nawet jeśli się nie stawi, to nie tamuje to rozpoznania sprawy. (...) Kolejną okolicznością była konstatacja, że proces najprawdopodobniej nie zakończy się, mimo takich deklaracji składanych jeszcze w poprzednich wnioskach, nawet w tym nowym zakreślonym terminie. Sąd poszerza postępowanie dowodowe, w tym dopuścił dowód z opinii biegłego" - dodał Szymański.
Areszty pięciu oskarżonych kiboli zostały uchylone. Na wolność nie wyjdzie tylko "Dzidek", bo oprócz aresztu w Krakowie ma nałożony równolegle areszt w Katowicach. Na Śląsku jest sądzony za udział w grupie kiboli Ruchu Chorzów - "Psycho Fansów", współpracujących z "Sharksami". A główny zarzut, jaki usłyszał w tamtym śledztwie, to usiłowanie zabójstwa - 30 września 2017 r. razem z m.in. Pawłem M., ps. "Misiek", szefem kiboli Wisły, zaatakował lidera pseudokibiców GKS Katowice Daniela D. Na nagraniu z monitoringu widać, jak "Dzidek" kilkanaście razy uderza maczetą Daniela D., który przewrócił się po pościgu, kilkaset metrów od swojego domu. Mężczyzna cudem przeżył kilkadziesiąt ciosów, ale tygodniami dochodził do siebie.
Pozostałych czterech kiboli w czwartek wyjdzie na wolność. Zażalenie na uchylenie aresztu prokuratura będzie mogła napisać dopiero po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia decyzji sądu. Na jego sporządzenie sąd ma siedem dni.
Z decyzji sądu usatysfakcjonowani są obrońcy kiboli. Jak wyliczył jeden z nich, jego klient siedział w areszcie 1420 dni. A rozprawy odbywały się rzadziej niż co 30 dni. - Decyzja Sądu Apelacyjnego jest słuszna. W niniejszej sprawie prawo oskarżonego do rozpoznania sprawy w rozsądnym terminie zostało naruszone, a areszt stosowany wobec mojego klienta należy uznać za przewlekły - mówi Nicholas Cieslewicz, obrońca Daniela U.
- Obrońcy wielokrotnie zwracali uwagę na nieproporcjonalność stosowanego aresztowania do tempa prowadzonego postępowania. Od czerwca 2020 r. robiliśmy to wręcz systematycznie i bez skutku. Aż do dzisiaj - mówi Kamila Czajkowska-Burda, obrończyni Konrada O.
W procesie prowadzonym przez sędziego Jarosława Geberlego przyjęto kolejne wnioski dowodowe. Tym razem mają dotyczyć poprawy jakości monitoringu i sporządzenia opinii biegłego z zakresu antropologii. Ich wyniki mają być znane najwcześniej za miesiąc. Trudno więc wyrokować, kiedy proces dobiegnie końca, zwłaszcza, że wypuszczenie oskarżonych na wolność może go utrudnić.
Co ciekawe w czerwcu 2021 r., czyli ponad dwa lata po wysłaniu aktu oskarżenia ws. "Dzidka" i spółki, śledczym udało się wysłać akt oskarżenia w sprawie dwóch pozostałych kiboli, których w międzyczasie złapano. Ich proces właśnie się kończy. W środę odbyły się mowy końcowe. Wcześniej odrzucono wniosek o sporządzenie opinii biegłego antropologa. Taki sam, jaki przyjęto w procesie prowadzonym przez sędziego Geberlego. Wyrok ma zostać wydany 10 maja. Jako druga orzeka w tej sprawie sędzia, która wyłączyła się z procesu "Dzidka".
Zapytaliśmy o tę sprawę Biuro Prasowe krakowskiego sądu. "Planowano rozprawy średnio dwa razy w miesiącu, jednak z uwagi na zdarzenia losowe, takie jak choroba członka składu, a także związane z absencją wynikającą z COVID - nie wszystkie zaplanowane rozprawy odbyły się zgodnie z planem. W dniu 22 czerwca 2020 r. wobec częściowego podziału referatu SSO Sylwii Szeleźnik skierowano sprawę do SLPS (System Losowego Przydziału Spraw - red.) celem wyłonienia nowego Sędziego wotanta (sędzia nieprzewodniczący w rozprawie, ale biorący udział w wydaniu wyroku - red.)" - odpisała rzecznik sądu okręgowego Beata Górszczyk i przyznała, że od 15 września 2020 r., wobec zmiany składu orzekającego, sprawa prowadzona jest od początku.
Szymon Jadczak i Paweł Figurski, dziennikarze Wirtualnej Polski
szymon.jadczak@grupawp.pl, pawel.figurski@grupawp.pl