Nowy system oświetlania ulic w Krakowie już działa. "Piesi na chodnikach nic nie widzą"
Od kilku dni w Krakowie wdrażany jest system "SOWA". Energooszczędny sposób na oświetlanie ulic. Dzięki zmianom miasto może zmniejszyć wydatki nawet o połowę. Ale zdaniem mieszkańców, system nie spełnia oczekiwań.
Podczas ostatniej modernizacji ulicznego oświetlenia, przestarzałe lampy sodowe zastąpiły LED-owe. Dzięki barwie światła mają zwiększać widoczność pieszym i kierowcom, ale też pozwalają zaoszczędzić do 70 proc. energii - szacuje się, że diody są nawet dziesięciokrotnie bardziej wydajne niż standardowe żarówki.
Zgodnie z szacunkiem, miasto dzięki tej zmianie może zaoszczędzić około 1,3 mln zł rocznie.
- Warto podkreślić, że gigantyczne przedsięwzięcie udało się zamknąć w ciągu roku począwszy od zdobycia wszystkich zgód i pozwoleń, a skończywszy na pracach, które prowadzone były w mieście - mówi Michał Strójwąs z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu.
- Obecnie, dzięki czujnikom zamontowanym w oprawie lamp, docierają do nas informacje czy dany punkt świetlny działa prawidłowo, jakie są parametry poboru prądu, jaka jest moc lampy i to wszystko możemy zdalnie regulować, jeśli istnieje taka potrzeba. Jeżeli lampa na przykład nie świeci, ikonka na mapie zapali się na czerwono i alarm w postaci SMS-a wysyłany jest na komórkę dyspozytora - wyjaśnia inspektor z ZIKiT-u.
Jednak to właśnie nowy system sterowania światłem wywołuje oburzenie u mieszkańców.
- Miało być oszczędnie i jest. Z jednej strony są lampy i oświetlają ulice, ale już piesi na chodnikach nic nie widzą - mówi pani Marta, mieszkanka ulicy Piastowskiej. - Idę wieczorem z psem i czuję się, jakbym szła po lesie. Prawie nic nie widać - dodaje.
Sytuacja ma związek nie tylko z mniejszym natężeniem światła, ale również z długością fali, przez co ludzki mózg gorzej "odnajduje się" w nowym oświetleniu. Jednak zgodnie z przepisami, wszystkie normy są zachowane, dlatego szybko żadnych zmian raczej nie będzie.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .