Działacze PO dostali posady w spółkach miejskich
Podczas czerwcowych zmian w radach nadzorczych miejskich spółek prezydent Jacek Majchrowski powołał do ich składu trzech polityków PO. Koledzy partyjni Ryszarda Stelmachowskiego, Wojciecha Wojtowicza i Pawła Wiśniewskiego, w większości, nic o ich członkostwie w radach nie wiedzą. Żadne gremia partyjne Platformy nie rekomendowały ich na te funkcje, sprawa nie była również omawiana na posiedzeniu klubu radnych PO.
- Niby nie jesteśmy w koalicji z prezydentem, ale podsuwanymi przez niego stołkami nie gardzimy - z przekąsem komentuje jeden z krakowskich działaczy PO.
Władze miejskie Platformy tuż po ubiegłorocznych wyborach samorządowych przymierzały się do podpisania kontraktu o współpracy z kojarzonym z lewicą prezydentem Krakowa. Pomysł spotkał się z ostrą krytyką konserwatywnej frakcji PO. Nie złagodziły jej zapowiedzi, że współpraca ma mieć wymiar wyłącznie merytoryczny, a nie personalny.
Ostatecznie z kontraktu nic nie wyszło, bo PO przestraszyła się, że zainteresowanie prokuratury działaniami prezydenta może negatywnie odbić się na wizerunku partii. Ale Paweł Sularz, szef krakowskiej PO nie widzi nic gorszącego w członkostwie partyjnych działaczy w miejskich spółkach.
Pytany przez "GK", jak się mają szumne zapowiedzi, że PO nie zależy na stołkach do ostatnich zmian w radach nadzorczych Sularz odpowiada, że są one wynikiem indywidualnych zabiegów członków partii. - Statystycznie jest to jednak zjawisko śladowe, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w radach nadzorczych zasiada w sumie kilkadziesiąt osób. Nie przeceniałbym więc jego wagi politycznej - bagatelizuje Sularz.