Afera w Krakowie: kto zapłaci za pogrzeb L.Kaczyńskiego?
Kłótnia o koszty pogrzebu pary prezydenckiej na Wawelu wybuchła w Krakowie. Urzędnicy magistraccy domagają się zwrotu kosztów, jakie miasto poniosło w związku z organizacją ceremonii pogrzebowej. Wojewoda małopolski kwestionuje fakturę, twierdząc, że miasto chce go wystrychnąć na dudka. Chodzi o 360 tysięcy złotych.
Na sfinansowanie uroczystości pogrzebowych oraz kosztów związanych z pochówkiem wszystkich 96 osób tragicznie zmarłych w katastrofie pod Smoleńskiem rząd zarezerwował 20 mln zł. Dlatego władze Krakowa wyłożyły z własnej kasy pieniądze na organizację pogrzebu prezydenckiej pary na Wawelu, wiedząc, że będą mogły się starać o zwrot sumy.
Koszty były niemałe, bo tylko Krakowskie Biuro Festiwalowe na oprawę uroczystości, rozstawienie 11 telebimów i organizację koncertów związanych z pogrzebem wydało 2,2 mln zł. Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu, który zajmował się m.in. naprawą nawierzchni ulic łączących centrum z lotniskiem, pielęgnacją zieleni - w tym wycinaniem drzew na polecenie funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu - czy myciem ulic i chodników, obliczył, że wszystko to razem kosztowało ok. 3,5 mln zł.
Wiadomo jednak, że takiej kwoty nikt nie zwróci, bo część prac - jak np. łatanie dziur - to po prostu zadania gminy, które powinny być wykonane bez względu na organizację pogrzebu. Ostatecznie Zarząd wystawił więc 19 faktur, na łączną kwotę 527 tys. zł. Z tego do kasy miejskiej trafiło już 167 tys. zł. Ostatnią fakturę, opiewającą na 360 tys. zł, zakwestionował jednak wojewoda Stanisław Kracik. Chodzi o zwrot pieniędzy za prace przygotowawcze w Rynku Głównym.
Co się nie podoba wojewodzie? - Jestem za stary wróbel, żeby ktoś mnie próbował wystrychnąć na dudka. Jeśli dostaję fakturę, w której czytam, że prace na Rynku były prowadzone przez 17 dni, albo że zostały zdjęte i wywiezione rusztowania z remontowanych Sukiennic, to nie pozostaje mi nic innego jak tylko się uśmiechnąć - mówi Kracik. Do ZIKiT już dotarły sygnały, że coś nie gra z fakturą. - Słyszałam, że są kłopoty z rozliczeniem - przyznaje Joanna Niedziałkowska, dyrektorka instytucji. - Mam jednak nadzieję, że wojewoda rozliczy się rzetelnie z każdej wydanej przez nas złotówki - dodaje.
Stanisław Kracik zapewnia, że jemu zależy na tym samym. - Tylko niech miasto wykaże, że naprawdę wydało te pieniądze - mówi. Faktura, co do której miał wątpliwości, została odesłana do ZIKiT. - Liczę, że się zastanowią i nie będą wypisywać bajek - dorzuca Kracik. Zdaniem wojewody, bajek na fakturach nie wypisywało KBF. Wydane przez Biuro pieniądze zostały zwrócone w ekspresowym tempie. - W tym przypadku nie miałem zastrzeżeń - mówi wojewoda. Potwierdza to Magdalena Sroka, szefowa KBF. - Otrzymaliśmy całą sumę: 2 mln 258 tys. zł - przyznaje.
Zobacz wydanie internetowe: Kraków: w kiosku nie kupisz biletów czasowych!