Abp Paetz w pierwszym rzędzie żałobników w Krakowie
Wielu Wielkopolan przecierało w niedzielę oczy ze zdumienia na widok gości zgromadzonych tuż za trumnami prezydenckiej pary w krakowskiej bazylice Mariackiej. Obok biskupa Tadeusza Pieronka słowom kardynała Dziwisza przysłuchiwał się były metropolita poznański Juliusz Paetz.
Natychmiast rozdzwoniły się redakcyjne telefony, zawrzało na forach internetowych. - Dlaczego właśnie on reprezentuje Poznań? - pytali czytelnicy. - Nie było nikogo godniejszego? Czy nie znalazł się nikt, kto nie pozwoliłby mu tam jechać? Jego obecność tam woła o pomstę do nieba!
- On podał w wątpliwość sens tej smutnej i ważnej dla nas uroczystości, znieważył ją - oburzała się starsza kobieta. - Jego obecność tam uwłaczała nam jako katolikom i obrażała jako poznaniaków. Gdybym tam była, opuściłabym to miejsce natychmiast, nie może tak być, że on reprezentuje mój Poznań!
Ponad dziewięć lat temu w związku z arcybiskupem Juliuszem Paetzem wybuchł największy do tej pory w polskim Kościele skandal. Klerycy z seminarium duchownego w Poznaniu oskarżyli go o molestowanie. Pojawiły się również doniesienia o jego wcześniejszych tego typu praktykach w Łomży.
Po tych zdarzeniach 28 marca 2002 arcybiskup Paetz złożył rezygnację, która została przyjęta przez papieża Jana Pawła II, jednak bez komentarza i bez wskazywania na winę poznańskiego hierarchy.
Od tego czasu arcybiskup Juliusz Paetz jest arcybiskupem seniorem. Nie wolno mu między innymi udzielać sakramentu bierzmowania i wyświęcać kapłanów na terenie diecezji poznańskiej. Poza poznańską diecezją zakaz ten jednak nie obowiązuje, arcybiskup Juliusz Paetz może również pomagać innemu biskupowi udzielającemu sakramentów. I z tych możliwości korzysta i uczestniczy w doniosłych wydarzeniach kościelnych. W ubiegłym roku był adresatem listu gratulacyjnego od papieża Benedykta XVI z okazji 50-lecia święceń kapłańskich byłego metropolity poznańskiego.