PolskaKraków: dziwna umowa zakonnic z podejrzanym o korupcję

Kraków: dziwna umowa zakonnic z podejrzanym o korupcję

Marek P., były esbek, który przez kilkanaście lat był pełnomocnikiem wielu zakonów i parafii i odzyskiwał dla nich mienie zagrabione w PRL, siedzi w tymczasowym areszcie. Umieścił go tam wczoraj gliwicki sąd na wniosek tamtejszej prokuratury.

23.09.2010 | aktual.: 24.09.2010 09:50

Śledczy ze Śląska zarzucają Markowi P., że za ponad 200 tys. zł skorumpował jednego z członków Komisji Majątkowej, która decydowała o zwrotach i rekompensatach za mienie zagrabione Kościołowi. Ponadto pełnomocnik jest podejrzany o oszukanie dwóch biznesmenów, którzy w podkrakowskich Węgrzcach i Dziekanowicach kupili działki za 11,1 mln zł. Miał też oszukać siostry norbertanki na ponad pół mln zł.

Według śledczych, Marek P. korumpował członka komisji po to, by zdobyć jego przychylność. - Wiesz, muszę go karmić, on też podpisuje - miał powiedzieć do swojego wspólnika Dariusza M. To właśnie M. miał wręczyć owemu członkowi komisji 20 tys. zł łapówki w gotówce od Marka P. Ponadto, wg śledczych, były i inne formy łapówki dla tego samego człowieka. Po pierwsze, na koszt (170 tys. zł) firmy Jenion Estates SA (wcześniejsza nazwa - Żywieckie SA, spółka Marka P.) została wyremontowana, wyposażona i wynajęta kancelaria adwokacka przy ul. Rycerskiej na warszawskiej Starówce. Najemcą był ten sam członek komisji majątkowej (jest jednocześnie adwokatem). Po trzecie, firma Marka P., według śledczych, zatrudniała sekretarkę i płaciła jej (w sumie 17 tys. zł), podczas gdy w rzeczywistości pracowała ona na potrzeby wspomnianej kancelarii adwokackiej.

Natomiast oszustwo, którego miał się dopuścić Marek P. w Węgrzcach i Dziekanowicach, polegało według śledczych na tym, że sprzedał on 35 ha biznesmenom - Piotrowi P. i Arturowi P., ale nie poinformował ich, że potrzebna jest do tego zgoda Stolicy Apostolskiej (tej zaś nie było). A była potrzebna dlatego, że wspomniane grunty zostały wcześniej przyznane krakowskiemu Towarzystwu Pomocy dla Bezdomnych im. Brata Alberta na mocy decyzji Komisji Majątkowej.

Kolejny przekręt Marka P. ma dotyczyć ziem sióstr norbertanek. 31 sierpnia 2008 r. kupił on od nich fikcyjnie grunty w podkrakowskich Balicach za 225 tys. zł. - Transakcję zawarł w imieniu Marka P. jego wspólnik Dariusz M. - mówi nasz informator z gliwickiego wymiaru sprawiedliwości. - Po jakimś czasie Marek P. miał oddać im te ziemie jako darowiznę - dodaje.

Po co były potrzebne te machinacje? Nie jest to do końca jasne. Według śledczych, władze lotniska w Balicach chciały "wykonywać jakieś prace związane z infrastrukturą, co było kłopotliwe dla klasztoru". Władzom lotniska nic o tym jednak nie wiadomo. Ponadto, siostry miały w tym samym czasie, według śledczych, wystawić spółce "Żywieckie" fakturę na ponad 200 tys. złotych za rzekomo uzyskane warunki zabudowy na budowę hotelu przy ul. ks. Józefa w Krakowie i stacji paliw. W rzeczywistości nie zostały one wydane. - Chodziło tylko o to, by Marek P. dostał pieniądze, a nie o wuzetkę - mówi nam nasz informator z gliwickiego sądu.

Jak ustalili śledczy, firma Marka P. nie oddała siostrom działki ani pieniędzy - stąd zarzut o oszustwo klasztoru na ponad pół miliona zł. Świadkami, którzy potwierdzają taki przebieg zdarzeń, są: przeorysza klasztoru oraz były wspólnik, a obecnie zacięty wróg Marka P. - Dariusz M. To zresztą on jest głównym świadkiem obciążającym byłego esbeka. Jakie prokuratura ma inne dowody winy Marka P., nie wiadomo.

Co ciekawe, przeorysza klasztoru norbertanek jest pokrzywdzoną w sprawie, a Dariusz D., mimo że to przecież on miał podpisywać umowę z zakonnicami - tylko świadkiem.

- Nawet jeśli umowa była fikcyjna, a Skarb Państwa na tym nie utracił, sam fakt jej podpisania nie jest przestępstwem - tłumaczy rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach Tomasz Pawlik. Z przeoryszą nie udało nam się wczoraj skontaktować. Tymczasem sprawa aresztowania P. stała się wodą na młyn prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego. Na zwołanym wczoraj briefingu stwierdził, że odczuwa "gorzką satysfakcję".

- Jeżeli się potwierdzi, że pewne nieruchomości zostały odebrane miastu w drodze przestępstwa, to miasto powinno odzyskać te nieruchomości bądź otrzymać za nie rekompensatę - mówił Majchrowski. - Według naszych wstępnych obliczeń, byłaby to suma około 30 mln złotych - dodał. Ta kwota to wartość kilku działek - przy Kapelance, ul. Szwedzkiej i Dworskiej, które gmina straciła na rzecz oo. cystersów oraz przy ul. Siewnej i Balickiej, które z rąk gminy przeszły na rzecz parafii mariackiej. Pełnomocnikiem obu podmiotów kościelnych był Marek P. Sprawy były o tyle bulwersujące, że decyzję o przekazaniu działek Komisja Majątkowa podjęła na tajnych posiedzeniach, bez powiadomienia gminy. Ponadto, Kraków miał z cystersami podpisaną już wcześniej ugodę.

Co do wspomnianych działek, gmina Kraków wniosła skargę na decyzję komisji do sądu administracyjnego. Postępowania trwają. Krakowska kuria nie pozostała prezydentowi dłużna. W oświadczeniu jej rzecznika, ks. Roberta Nęcka, czytamy, że Kościół pomoże w wyjaśnianiu nieprawidłowości związanych z komisją. "Jednocześnie z ubolewaniem odnosimy się do wykorzystywania spraw rozstrzyganych przez Komisję Majątkową do celów politycznych, szczególnie przed tegorocznymi wyborami samorządowym" - podkreślił ks. Nęcek. I dodał, że Kościół odzyskuje mienie sprawiedliwie, bo w PRL mu je bez-prawnie zagrabiono.

Wsp. Katarzyna Ponikowska

Przeczytaj więcejNaszeMiasto.pl.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)