Krajewski: surowe wyroki zastraszają dziennikarzy
Nie można wydawać tak surowych wyroków dla dziennikarzy jak kara więzienia czy wysokie kary pieniężne, gdyż dziennikarze czują się zastraszani - uważa dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy, Andrzej Krajewski.
22.03.2004 | aktual.: 22.03.2004 19:12
W poniedziałek Krajewski wraz z innymi dziennikarzami protestował przeciwko wyrokowi 3 miesięcy więzienia dla dziennikarza "Wieści Polickich" Andrzeja Marka.
"Karanie więzieniem za to, co się napisało, jest skandalicznym wyrokiem. Zbyt długo w Polsce była cenzura, byśmy teraz się przyglądali, jak to zdaje się wracać przez sąd. To jest de facto cenzura, zastraszanie dziennikarzy" - powiedział. Dodał, że dziennikarze nie występują "o to, żeby nie wykonywać prawomocnych wyroków sądu, ale przeciwko temu, że wyrok (w sprawie Andrzeja Marka) jest za wysoki. Jest rażąco surowy".
We wtorek o godz. 10.00 szczeciński sąd zadecyduje o ewentualnym odroczeniu kary Andrzeja Marka. Jeśli tak się nie stanie, dziennikarz trafi do więzienia za zniesławienie lokalnego urzędnika Piotra Misiło. Rzecznik Praw Obywatelskich wniósł kasację od wyroku. Sąd Najwyższy rozpatrzy ją na początku kwietnia.
Zdaniem Krajewskiego, ewentualne osadzenie Andrzeja Marka w więzieniu negatywnie wpłynie na obraz Polski na świecie, będzie znaczyć, że Polska tej dziedzinie znacznie odbiega od standardów europejskich. "Wymiar sprawiedliwości sam zapędził się w kozi róg" - powiedział Krajewski.
Andrzej Marek został skazany na trzy miesiące więzienia w zawieszeniu, warunkiem było publiczne przeproszenie urzędnika. Marek odmówił.
Zdaniem Krajewskiego, "nie chodzi o to, żeby dziennikarz nie był odpowiedzialny za słowo, ale żeby były jasno określone granice tej odpowiedzialności; a kara więzienia wyraźnie te granice przekracza, podobnie jak wysoka kara pieniężna".
W wielu przypadkach za wyrokami karnymi idą powództwa cywilne. Tak było w przypadku olsztyńskiego dziennikarza Zenona Złakowskiego. Skazany został na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata za zniesławienie sędzi Małgorzaty Jurczyńskiej w książce o "Solidarności". Zgodził się przeprosić Jurczyńską i wydać erratę do książki. Sędzia zażądała jednak 50 tys. zł zadośćuczynienia z powództwa cywilnego. "To ogromna suma" - przypomniał Krajewski. Zaznaczył, że "te żądania są absolutnie niewspółmierne do - być może - pewnej szkody, która została uczyniona".
40 tys. zł ma zapłacić była dziennikarka "Życia Warszawy" Edyta Żyła, autorka cyklu artykułów o majątku byłej wiceprezes spółki Ratusz-Wilanów, Beacie Bilińskiej-Yildiz. Dziennikarka została skazana zaocznie, nie wiedziała o procesie, bo wezwania były dostarczane na nieaktualny adres.
Na karę 13 tys. złotych zostali skazani przez Sąd Rejonowy w Sieradzu dziennikarze "7 dni Kalisza" - Ewa Bąkowska i Krzysztof Ścisły - którzy w dwóch artykułach opisali, jak miejscowy sędzia potrącił w wypadku drogowym obywatela Szwecji Zbyszka Szkaleja. Napisali, że - zdaniem poszkodowanego - sędzia był pijany. Ten uznał, że dziennikarze narazili go na utratę czci i zaufania w oczach opinii publicznej.
"Ten zapis w kodeksie karnym budzi ogromne wątpliwości środowiska dziennikarskiego, bo ciężar dowodów w tym układzie spoczywa na dziennikarzu. To dziennikarz musi dowieść, że jego oskarżenie jest prawdziwe" - powiedział Krajewski. "Co więcej został skreślony z kodeksu karnego zapis, który dawał ochronę, jeżeli dziennikarz działał w dobrej wierze" - zaznaczył.
Na podstawie art. 212 kk (narażenie na utratę czci, zaufania) poseł SLD Jakub Derech-Krzycki wytoczył proces dziennikarzowi gazety "Tylko Gorzów". Dziennikarz Sławomir Wieczorek porównał przypadek posła, który wysłał listy z podziękowaniem do osób, które mu tego poparcia nie udzieliły, do przypadku Radka z Wesołej, który siedział w areszcie za sfałszowanie legitymacji szkolnej.
Pomówiony poczuł się też prezydent Jeleniej Góry Józef Kusiak, który wytoczył sprawę Wojciechowi Jankowskiemu ("Słowo Polskie"). Sąd nakazał dziennikarzowi przeproszenie prezydenta miasta, ale dziennikarz zapowiedział złożenie apelacji.
Podobnie było w Koninie, gdzie były wiceprezydent Józef Szymczak wytoczył proces "Przeglądowi Konińskiemu". Gazeta opisywała zakupienie przez Dom Kultury w Koninie albumów o tym mieście, wydawanych przez wydawnictwo należące do rodziny byłego wiceprezydenta miasta.
Zdarzają się też sytuacje, w których dziennikarze rezygnują z procesu. Tak było w przypadku Jerzego Resickiego z "Gazety Nowomiejskiej" (Nowe Miasto Lubawskie). Przytoczył on wypowiedź miejscowego neurologa, a ten uznał, że dziennikarz go poniżył. Dziennikarz przeprosił lekarza. "Spasowałem, nie miałem sił, funduszy, sam nie byłem w stanie walczyć" - powiedział Resicki.