PublicystykaKoziński: Tusk i "wypierpol". Czy naprawdę chce, by jego nazwisko zestawiać z tym słowem? (Opinia)

Koziński: Tusk i "wypierpol". Czy naprawdę chce, by jego nazwisko zestawiać z tym słowem? (Opinia)

Donald Tusk przyzwyczaił się do tego, że ciągle słyszy oklaski. Gdy nagle zaczęły dochodzić do niego gwizdy, ma problem z reakcją na nie.

Koziński: Tusk i "wypierpol". Czy naprawdę chce, by jego nazwisko zestawiać z tym słowem? (Opinia)
Źródło zdjęć: © East News
Agaton Koziński

18.12.2019 | aktual.: 18.12.2019 16:55

"Słowo rodzi się z dźwięku. Dźwięk przed słowem" - mawiał Fryderyk Chopin. Nie wiemy, jaki dźwięk usłyszał Donald Tusk, zanim zaproponował neologizm "wypierpol". Możemy się jednak zastanowić, jaki dźwięk miał w głowie.

Tak naprawdę wybór nie był wielki. W grę wchodzą tylko dwa: oklaski i gwizdy.

Brawa dla państwa, brawa dla państwa

Tak było w Zagrzebiu, gdzie pod koniec listopada Tusk został wybrany przewodniczącym Europejskiej Partii Ludowej. I to nie były zdawkowe, rytualne oklaski. On był autentycznie fetowany.

Nie tylko przez Polaków z Platformy i PSL-u. Także przez przedstawicieli innych europejskich partii chadeckich. Widać było, że on jest w Europie autentycznie lubiany, szanowany.

To nie jest tak, że on został przyniesiony w teczce na to stanowisko, że coś trzeba było mu dać po tym, jak przestał być szefem Rady Europejskiej - i wymyślono, że zastąpi Josepha Daula. Tusk jest postrzegany jako polityk z krwi i kości. I jego europejska rodzina polityczna rozkręci cały EPL, doda mu wigoru.

Stąd oklaski - niczym w piosence Kasi Nosowskiej "Brawa dla państwa". Brawa w Europie Tusk słyszy od dawna. I to właściwie jedyny dźwięk, który do niego dociera.

Gwizdy wymierzone w ciebie

"Hej panie dygnitarzu/poeto piosenkarzu w domu na ołtarzu/ Mamy butelki z benzyną i kamienie wymierzone w ciebie!" - śpiewali Cool Kids of Death. Stara to piosenka nagrana w 2002 r., a więc jeszcze przed erą Tuska w polskiej polityce.

Ale faktem jest, że w Polsce coraz częściej to właśnie on staje się uosobieniem dygnitarza z piosenki. To już nie jest teflonowy Tusk, który jako pierwszy polityk po 1989 r. wywalczył jako premier reelekcję.

Dziś żartów i drwin z niego nie brakuje. Jak choćby przy premierze jego pamiętnika "Szczerze". Zanim jeszcze jego zwolennicy zdążyli zacząć cmokać z zachwytu nad tym, jaka książka jest mądra i głęboka, została ona w mediach społecznościowych mocno obśmiana.

Oczywiście, dla wielu Polaków "Szczerze" to cały czas lektura obowiązkowa, w środowiskach KOD-u i osób z nimi sympatyzujących pewnie będzie najbardziej wyczekiwanym prezentem na Gwiazdkę.

Ale równolegle do braw, których w Polsce Tusk słyszy cały czas bardzo dużo, coraz częściej słychać dźwięk, do którego nie jest przyzwyczajony: śmiech i gwizdy.

Aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa

O co chodziło Tuskowi z "wypierpolem"? Bo że to neologizm jest jasne - podobnie jak jego sens. Ale - co ważniejsze - neologizm utworzony na bazie wulgaryzmu.

To już występującemu publicznie politykowi nie przystoi. A już tym bardziej politykowi, który należy do polskiej elity politycznej, który ciągle myśli o starcie w wyborach prezydenckich (sam powiedział, że nie wyklucza startu w 2025 r.).

Pytanie, dlaczego sobie Tusk na to pozwolił. Bo wiedział, że i tak usłyszy brawa? "Słowo rodzi się z dźwięku" - a on uznał, że tym słowem wyrwie swoich zwolenników ze sztampy i pokaże im, że jeszcze potrafi - a oni go za to nagrodzą gromkimi oklaskami. O to chodziło?

A może to słowo narodziło się z gwizdu? Bo Tusk musi widzieć, jak jego czar w Polsce oddziałuje coraz słabiej. Musiał boleśnie przeżyć 18 maja - demonstrację przed eurowyborami, na której przemawiał, a na którą przyszło dużo mniej osób niż na pewno zakładał. Musiał dostrzec, że jest coraz ostrzej atakowany.

Ale takie ataki to elementarz w szkole przetrwania polityka, który mierzy w najwyższe zaszczyty. W tej sprawie uderza coś innego. Tusk zawsze słynął ze świetnego słuchu społecznego. Mówił to, co Polacy chcieli usłyszeć. Przez lata świetnie się to sprawdzało - dlatego gwizdów nie słyszał.

Natomiast teraz wyraźnie rozmija się z oczekiwaniami. Stracił lekkość narzucania agendy politycznej, wrzucania tematów do dyskusji. Przestał być podmiotem, stał się przedmiotem politycznej rozgrywki.

To się zdarza, trudno przez dekadę z okładem być nieustannie liderem. Ale zaskakuje reakcja. Bo Tusk się żali. Przede wszystkim na media publiczne, że dorabiają mu gębę. Oczywiście, że mu dorabiają, tylko że on - jako profesjonalista - musi z tym żyć. I próbować odwrócić trend, a nie się użalać.

Ten "wypierpol" to pierwsza od dawna próba Tuska reakcji pozytywnej, wrzucenia własnego pomysłu do debaty. Tyle że ocierająca się u wulgarność. Jeśli rzeczywiście tak chciał powiedzieć (a pewnie tak), to sygnał wyraźny, że frustracja wywołana gwizdami bierze u niego górę.

W ten sposób w polskiej polityce nie odbuduje swojej pozycji - dostarczy tylko amunicję tym, którzy żyją z wyśmiewania się z niego.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)