Koszmar w Rodzinnym Domu Dziecka - proces nie rozpoczął się
Przed wrocławskim sądem rejonowym nie
rozpoczął się proces byłego małżeństwa Agnieszki i Piotra
G., oskarżonych o znęcanie się psychiczne i fizyczne nad dziećmi.
Małżonkowie od 2001 do 2005 roku prowadzili Rodzinny Dom Dziecka.
29.03.2006 | aktual.: 29.03.2006 14:41
Jak poinformował adwokat Agnieszki G., Przemysław Lis proces odroczono, gdyż oskarżeni nie zostali prawidłowo zawiadomieni o terminie rozprawy. Wcześniej sędzia Łukasz Franckiewicz wyłączył jawność rozprawy, ze względu na dobro pokrzywdzonych dzieci. Kolejna próba rozpoczęcia procesu odbędzie się pod koniec kwietnia.
Oprócz byłego małżeństwa w sprawie oskarżony jest też Mariusz T., były wychowanek Agnieszki G., z którym nawiązała ona romans. Według prokuratury, mężczyzna ten wspólnie z oskarżoną pobił jedno z dzieci.
Oskarżeni stawili się w sądzie. Nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Nie przyznają się do winy.
Z aktu oskarżenia wynika, że małżonkowie G. bili wychowanków rękami i metalowym pasem; stosowali też inne kary cielesne, zmuszając wychowanków do robienia przysiadów z taboretem, do prac domowych w sposób przekraczający fizycznie ich możliwości. O przestępstwie prokuraturę powiadomił Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej (MOPS) we Wrocławiu po tym, gdy jedno z dzieci opowiedziało o wszystkim w szkole.
Agnieszka G. została powołana na dyrektora Rodzinnego Domu Dziecka we Wrocławiu w 2000 r. Otrzymała dwupoziomowe mieszkanie, wyposażone i utrzymywane przez MOPS. W prowadzeniu domu pomagał jej mąż, który w różnych okresach zajmował tam stanowiska wychowawcy lub pracownika gospodarczego.
Rodzinny Dom Dziecka zaczął działać w grudniu 2000 roku, gdy trafili tam pierwsi wychowankowie - sześcioro dzieci w wieku od 5 do 10 lat. Ostatnie dziecko trafiło do placówki w 2004 r. Według aktu oskarżenia, w początkowym okresie pobytu dzieci Agnieszka i Piotr G. dobrze wywiązywali się ze swych obowiązków. Dzieci czuły się dobrze w nowym domu. Jednak po upływie kilkunastu miesięcy sytuacja zaczęła się zmieniać. Wychowankowie zaczęli sprawiać kłopoty wychowawcze.
Wtedy - jak ustaliła prokuratura - oskarżeni wprowadzili system kar za niewłaściwe, ich zdaniem, zachowanie dzieci. Początkowo był to zakaz oglądania telewizji i wychodzenia na dwór. Z czasem jednak kary zaczęły przybierać brutalne formy. Dzieci zmuszano do robienia przysiadów z taboretem trzymanym w rękach. Dodatkowo na taborecie oskarżeni kładli m.in. deskę do krojenia lub małą deskę do prasowania. Gdy przedmioty te spadały, wychowankowie byli bici.
Agnieszka i Piotr G. karali też dzieci za używanie niecenzuralnych słów, odmawiając im obiadu lub kolacji.