Koszmar w rodzinnym domu dziecka
Byłe małżeństwo, które prowadziło Rodzinny Dom
Dziecka we Wrocławiu, oskarżono o znęcanie się nad siedmiorgiem
wychowanków. M.in. mieli bić dzieci, wlewać im mydło w usta i
odmawiać jedzenia. Poinformowało o tym biuro prasowe Sądu
Okręgowego we Wrocławiu.
Według prokuratury, Agnieszka i Piotr G. w okresie od 2001 do 2005 r. znęcali się psychicznie i fizycznie nad dziećmi przebywającymi w prowadzonym przez nich rodzinnym domu dziecka. W sprawie oskarżony jest jeszcze Mariusz T., były wychowanek Agnieszki G., z którym nawiązała ona romans. Mężczyzna ten wspólnie z oskarżoną pobił jedno z dzieci.
Z aktu oskarżenia wynika, że oskarżeni m.in. bili wychowanków rękami, kapciami i metalowym pasem, stosowali inne kary cielesne zmuszając wychowanków do robienia przysiadów z taboretem i zmuszali dzieci do wykonywania prac domowych w sposób przekraczający fizycznie ich możliwości.
O przestępstwie prokuraturę powiadomił Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej (MOPS) we Wrocławiu, gdy dowiedział się o pobiciu jednego z wychowanków.
Agnieszka G. została powołana na dyrektora Rodzinnego Domu Dziecka we Wrocławiu w 2000 r. Otrzymała dwupoziomowe mieszkanie, wyposażone i utrzymywane przez MOPS. W prowadzeniu domu pomagał Agnieszce G. jej mąż, który w różnych okresach zajmował tam stanowiska wychowawcy lub pracownika gospodarczego.
Rodzinny dom dziecka zaczął działać w grudniu 2000 r., gdy trafili tam pierwsi wychowankowie. Było to sześcioro dzieci, wówczas w wieku od 5 do 10 lat. Ostatnie dziecko trafiło do placówki w 2004 r.
Według aktu oskarżenia w początkowym okresie pobytu dzieci małżeństwo G. dobrze wywiązywało się ze swych obowiązków. Dzieci czuły się dobrze w nowym domu i do opiekunów mówiły "mamo i tato". Jednak po upływie kilkunastu miesięcy sytuacja zaczęła się zmieniać. Wychowankowie zaczęli sprawiać kłopoty wychowawcze.
Wtedy - jak ustaliła prokuratura - oskarżeni wprowadzili system kar za niewłaściwe, ich zdaniem, zachowanie dzieci. Początkowo był to zakaz oglądania telewizji i wychodzenia na dwór. Z czasem jednak kary zaczęły przybierać brutalne formy. Dzieci zmuszano do robienia przysiadów z taboretem trzymanym w rękach. Dodatkowo na taborecie oskarżeni kładli m.in. deskę do krojenia lub małą deskę do prasowania. Gdy przedmioty te spadały wychowankowie byli bici.
Oskarżeni karali też dzieci za używanie niecenzuralnych słów. Jednemu z wychowanków nasypano pieprz na język. Karano też dzieci odmawiając im obiadu lub kolacji lub zmuszano je do zjedzenia chleba z cebulą lub czosnkiem. Gdy wychowankowie odmawiali - na kolejny posiłek otrzymywali to samo.
Agnieszka i Piotr G. nie przyznali się do winy. Wyjaśnili, że nigdy nie znęcali się nad swymi wychowankami. Do winy nie przyznał się też Mariusz T.