Niebywałe sceny w Warszawie. "Synowa, jak weszła, prawie zemdlała"
Od 12 dni nie mogą skorzystać z toalety, zrobić prania czy się umyć. Tak wygląda rzeczywistość mieszkańców kamienicy przy ulicy Dorotowskiej 7 na warszawskiej Ochocie. Wszystko przez awarię kanalizacji, która objęła też sąsiedni budynek przy ulicy Grójeckiej 30B. Tam z kolei w piwnicy zalega szambo, które zalało wózkownio-rowerownię.
21.10.2022 | aktual.: 21.10.2022 10:52
- Proszę zobaczyć, jaki tu syf i smród - mówi nam pani Ewa z kamienicy przy ulicy Grójeckiej. Kobieta wpuściła nas do wspólnego pomieszczenia znajdującego się w piwnicy. - Zaczęło się od tego, że synowa przyszła zabrać wózek. To, co zobaczyła, prawie ją omdliło. Wszystko było ubabrane w odchodach i ściekach - relacjonuje mieszkanka.
- Fekalia wybiły tak, że pozalewało rzeczy, które trzymamy tu z sąsiadami. Dzisiaj już nie jest tego tak dużo, jak pierwszego dnia. Ale smród nadal pozostał. Do tego pojawiły się szczury, które pogryzły nam zabawki od dzieci, a sąsiadce kurtki trzymane w jednym ze schowków - żali się.
Szukają winnych
- Wszystko, co było w środku, zostało zniszczone. Trzymaliśmy tu wózek, rowery, meble. Wynieśliśmy je z piwnicy i zabezpieczyliśmy. Czekamy na koniec tego koszmaru. Wtedy będziemy działać dalej. Musimy znaleźć winnego i odpowiedzialnego za tę awarię, by walczyć o zadośćuczynienie lub odszkodowanie - dodaje z kolei pan Zbyszek, którego spotkaliśmy na klatce schodowej.
- Ja osobiście nie schodziłam do piwnicy, ale czuję ogromny smród. Drzwi do klatki muszą być otwarte całą dobę, w przeciwieństwie do okien w mieszkaniach. Ostatnio było 20 stopni i nie mogliśmy wywietrzyć, bo mieszkamy nad piwnicami. Zapachy momentalnie przeszłyby do naszego mieszkania - podsumowuje pani Roksana z parteru.
Wybite szambo znajduje się także w kamienicy przy ulicy Dorotowskiej 7. Z relacji mieszkańców wynika, że ekipy wypompowały część ścieków z piwnicy. Na miejscu słyszymy, że fekalia mogą być jeszcze w pracowni, która kiedyś była maglem. Drzwi do niej były jednak szczelnie zamknięte.
12 dni bez wody i kanalizacji
Mieszkańcy z Dorotowskiej od początku awarii, aż do ostatniej środy, mieli wyłączoną wodę. W przeciwieństwie do ich sąsiadów z Grójeckiej nie mogą też spuszczać ścieków do kanalizacji.
- Administracja przyszła i nam zabroniła. Dlatego załatwiamy nasze potrzeby do wiaderek lub woreczków, które potem wyrzucamy do kontenerów - mówi pani Hanna.
Od strony podwórka przy kamienicy znajduje się toaleta, ale po pierwsze - jest zamykana na kłódkę, a po drugie - mieszkańcy brzydziliby się z niej korzystać.
- Jak się myjemy? Na szczęście mamy znajomych niedaleko, którzy zrozumieli sytuację i pozwalają nam się u nich kąpać. W kamienicy trwa remont elewacji, dlatego administracja na chwilę włączała wodę, by betoniarki mogły chodzić. Wtedy nalewaliśmy ją do garnków i butelek. Dzięki temu mieliśmy co pić i mogliśmy gotować. Ale po zakończeniu prac szybko zamykali zawory - dodaje mąż pani Hanny, Krzystof.
"Że niby ludzie się stąd powynosili?"
Małżeństwo twierdzi, że z powodu awarii część sąsiadów tymczasowo wyprowadziła się. Ich relację powtórzyły dwie inne osoby, które zastaliśmy w budynku.
Kiedy w czwartek rano byliśmy na miejscu, usłyszeliśmy nieprzychylne komentarze ekip zajmujących się usuwaniem skutków awarii. - Że niby ludzie się stąd powynosili? Kto takie głupoty podaje. Media? Panie, jak zwykle bzdury piszą i nic więcej - stwierdził jeden z mężczyzn.
Dlaczego w środku Warszawy ludzie muszą załatwiać się do wiaderek? Jednym z powodów tak długiej awarii jest to, że doszło do niej w przedwojennych kamienicach. Plany budynków zaginęły podczas Powstania Warszawskiego i do tej pory nie zostały odtworzone.
Mieszkańcy relacjonują, że administracja nie wie, którędy dokładnie przebiegają instalacje. Wiadomo jedynie, że jest ona wspólna dla budynków przy Dorotowskiej 7 i Grójeckiej 30B.
MPWiK deklaruje chęć pomocy
Dodatkowym problemem jest to, że za instalacje wewnątrz budynków odpowiadają administracje. A obiema kamienicami zarządzają dwie różne firmy. Jak mówi nam Maciej Smółka z warszawskiego MPWiK, z tego powodu miasto nie może zająć się naprawami.
- My odpowiadamy za sieć do wewnętrznego przyłącza. Na prośbę mieszkańców już pierwszego dnia sprawdziliśmy i wiemy, że problem na pewno nie leży po naszej stronie - mówi Smółka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Trzaskowski szuka oszczędności. To cele w Warszawie
Jak dodał rzecznik MPWiK, spółka jest chętna do współpracy z administracjami kamienic.
- Od początku pomagamy, jak tylko możemy. Udostępniliśmy kamery do sprawdzenia instalacji. Urządzenia wykryły, że prawdopodobnie od ulicy Baśniowej w rurach zalega piach. Naprawa teraz jest w gestii administratorów, bo sieć nie należy do nas. Ale jeśli dostaniemy prośbę o udzielenie pomocy w naprawie, to nie będziemy robili z tym problemów. Sami nie możemy ingerować w wewnętrzną sieć - podsumowuje Smółka.
Do momentu publikacji tego artykułu nie udało nam się skontaktować ani z administracją kamienicy przy Grójeckiej, ani z administracją kamienicy przy Dorotowskiej.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski