Kosy na sztorc przeciwko "traktowaniu z buta"
W Warszawie przed sejmem i kancelarią premiera odbyła się manifestacja pracowników sektora przemysłu obronnego. Żądali oni utrzymania miejsc pracy i zwiększenia środków na modernizację armii. Według związkowców demonstrowało 8-10 tys. ludzi. W Gdańsku 3,5 tysiąca związkowców ze spółki ENERGA, wspieranych przez przedstawicieli innych branż m.in. górników, protestuje przeciwko polityce szefów swojej firmy.
06.03.2009 | aktual.: 06.03.2009 15:17
Demonstranci w Warszawie mieli flagi, transparenty, a także postawione na sztorc kosy. Złożyli petycje ze swoimi żądaniami w sejmie i w kancelarii premiera. Przewodniczący NSZZ "Solidarności" Janusz Śniadek zwracał uwagę na to, że "zbrojeniówka" jest w fatalnej kondycji. Jego zdaniem, ze względu na kryzys gospodarczy Polacy pracujący w wielu branżach są zagrożeni utratą miejsc pracy.
- Przemysł zbrojeniowy w sposób oczywisty domaga się utrzymania poziomu inwestycji, co jest jedyną możliwością utrzymania miejsc pracy zatrudnionych tam osób - podkreślił Śniadek.
W manifestacji wzięli udział także związkowcy z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Szef OPZZ Jan Guz mówił, że związkowcy wspólnie walczyli dziś o prawa i godne warunki życia pracownika. Z protestującymi spotkał się marszałek Bronisław Komorowski.
Manifestujący zwracali uwagę, że ich protest to akt desperacji, ponieważ nie można biernie przyglądać się likwidacji miejsc pracy w zakładach zbrojeniowych i lotniczych w Polsce.
Gdańsk: niech prezes ustąpi, traktują nas z buta!
Przed południem przed siedzibą spółki zaczął się wiec. Manifestanci wręczyli szefom Energi petycję z postulatami. Zarzucają zarządowi łamanie praw związkowych i brak dialogu z załogą. Dlatego podczas manifestacji wzywali prezesa do ustąpienia. Podkreślali, że tego chce załoga spółki. Siedziba firmy została obrzucona jajkami. - Traktują nas z buta mówili w TVN24 pracownicy Energi.
Prezes Energi, Mirosław Bieliński tłumaczył jeszcze przed manifestacją, że rozmowy ze związkowcami prowadzone są regularnie i zarząd gotowy jest do kolejnych. Podkreślił, że rozmów było już dużo i ma nadzieję, że będzie ich więcej. Dodał, że ulica nie jest dobrym miejscem do rozmów dotyczących firmy.
Manifestanci wyruszyli sprzed siedziby firmy do Urzędu Wojewódzkiego. Chcą tam wręczyć petycję do ministra skarbu. Protest ma zakończyć się o godzinie 16.00.
Jak zapewnił premier Donald Tusk podczas konferencji w sejmie, przedstawiciele rządu są w stałym kontakcie ze związkami zawodowymi zakładów zbrojeniowych. Trwają prace nad "możliwie bezpiecznymi" rozwiązaniami dla pracowników zbrojeniówki - powiedział.
Pytany, czy się nie boi, że manifestacja pracowników sektora przemysłu obronnego w obronie miejsc pracy to początek protestów na szeroką skalę, Tusk odparł: nie mogę się bać, bo gdybym się bał, to powinienem poszukać sobie innego zajęcia.
Zapewnił, że rozumie obawy i niepokoje ludzi, w tym pracowników zbrojeniówki. Podkreślił też, że jest przekonany, iż demonstracje pracowników firm zbrojeniowych będą miały charakter pokojowy, chociaż - mówił - "z reguły należą do najgłośniejszych".
Premier zapewnił, że przedstawiciele rządu są w kontakcie ze związkami zawodowymi, z liderami załóg z zakładów zbrojeniowych.
- My już pracujemy z reprezentacjami tych przedsiębiorstw nad tym, jak znaleźć rozwiązania, które będą możliwie bezpieczne dla pracowników zbrojeniówki i nie tylko zbrojeniówki - powiedział szef rządu.
Jak dodał, może uspokoić wszystkich, że rząd "nie zasypia gruszek w popiele". - W tej kwestii podjęliśmy działania jeszcze zanim demonstranci wyszli na ulicę - podkreślił.
Premier zaznaczył też, że byłoby za wcześnie mówić, że ludzi dotknęły cięcia budżetowe, ponieważ te cięcia to są ewentualne, planowane zmiany w budżecie w drugiej połowie roku.
- Z całą pewnością żadna decyzja rządu jeszcze w tej chwili nie miała bezpośredniego wpływu na miejsca pracy w zakładach zbrojeniowych - powiedział szef rządu.