Kościół zapłaci za Radio Maryja
Agitacja z ambony przynosi efekty przeciwne do zamierzonych, a populizm obraża rozum – uważa ksiądz ANDRZEJ LUTER. Wątpi, czy słuchacze Radia Maryja to „typowy elektorat katolicki”.
11.10.2007 | aktual.: 12.10.2007 13:50
Jaka jest rola Kościoła w kampanii wyborczej?
– Kościół ma przypominać o zasadach, które powinny obowiązywać w życiu publicznym. Powtarzać, że moralność i etyka są najważniejsze i żadne polityczne cele nie mogą ich przesłonić.
Kościół powinien reagować na wzrost agresji w dyskusji polityków?
– Jak najbardziej. Napominać, przypominać o zasadzie miłości bliźniego.
Miłość bliźniego między konkurentami politycznymi raczej słabo wychodzi.
– Tak to wygląda, a nie powinno.
Ale przyzna ksiądz, że tak agresywnej, pełnej epitetów kampanii dawno nie było.
– Język jest rzeczywiście brutalny i Kościół musi się mu przeciwstawić, bo język wyzwala nienawiść i agresję. Najpierw jest słowo, a za słowem idą czyny. Nie wolno nikogo poniżać, nie wolno obrażać. Osobiście bardzo zdecydowanie przeciwstawiam się także populizmowi, który czasem aż obraża rozum ludzki.
Ale nie namawia ksiądz do głosowania na konkretną partię i konkretnych ludzi?
– Nie, nigdy, choć wyznam, że miałem na początku lat 90. takie pokusy. Cieszę się, że udało mi się je zwalczyć.
A prywatnie?
– Prywatnie to już inna sprawa. Jeśli ktoś mnie prywatnie pyta, to mu prywatnie odpowiadam, ale nikomu nic nie narzucam.
Są księża, którzy z ambony nawołują: „Głosujcie na PiS”, a Radio Maryja to transmituje.
– Mogę powiedzieć jedno: to skandal. Ambona jest do głoszenia Ewangelii, a nie do agitacji politycznej. Nie wolno z mszy świętej robić wiecu wyborczego. Jeśli takie przypadki się zdarzają, są one sprzeczne z misją Kościoła, sprzeczne z Ewangelią. Kościół jest powszechny, a partia jest częścią życia politycznego. Przecież wierni, którzy przychodzą na mszę, głosują na różne ugrupowania. Kościołowi nie wolno dzielić, Kościół ma łączyć.
To ideał. Rzeczywistość jest inna.
– Nie przesadzajmy, to są jednostkowe przypadki.
Ale są. A w Radiu Maryja i w Telewizji Trwam trwa festiwal ministrów i polityków PiS, którzy nie mają żadnych oporów przed wykorzystywaniem katolickich mediów do kampanii wyborczej.
– Czuję się już bezradny. Episkopat zdecydowanie opowiedział się przeciwko jakiejkolwiek agitacji wyborczej nie tylko przez księży, ale i przez media katolickie czy raczej konfesyjne. Bo nie mam pretensji, że media katolików świeckich wydawane poza strukturami Kościoła mają swoje nachylenie ideowe, a nawet polityczne, jeśli kierują się w swoim postępowaniu Ewangelią. Radio Maryja, „Niedziela” czy „Gość Niedzielny” to media angażujące bezpo-średnio instytucję Kościoła. Zresztą „Gość...” pokazuje, że można zachowywać wstrzemięźliwość i obiektywizm. A Radio Maryja niczym się nie przejmuje i robi to, co chce. Więc i ja staram się robić swoje – jak śpiewał Wojciech Młynarski – czyli głosić Ewangelię, próbując w ten sposób pokazywać na swoim małym poletku duszpasterskim inne oblicze Kościoła. Obawiam się jedynie, że obecna siła Radia Maryja i jego samowola odbije się negatywnie na polskim Kościele w przyszłości. Bo Kościół może w sposób niezamierzony przejąć na siebie odpowiedzialność za grzechy i ewentualną
nieudolność rządzących. Wpływ Radia Maryja na umysły wyborców jest jednak przemożny.
– Na część wyborców tak, ale nie na wszystkich. To nie jest typowy elektorat katolicki.
A agitacja z ambony jest skuteczna?
– Powiedziałbym, że przeciwskuteczna. Znam przypadek z wyborów samorządowych, że ksiądz proboszcz bardzo się zaangażował w popieranie kandydata na burmistrza. I ten kandydat przegrał z kretesem. Ludzi jednak irytuje zbyt mocne i nachalne zaangażowanie księży w politykę. Oczekują od nich obrony zasad, a nie wskazówek, przy czyim nazwisku postawić krzyżyk.
A ksiądz wygłosi wyborcze kazanie?
– Wyborcze nie, ale w najbliższą niedzielę będę zachęcał do udziału w głosowaniu.
Niegłosowanie to grzech?
– Zastanawiam się, bo jednak człowiek został obdarzony wolnością i może swoją nieobecnością na wyborach chcieć zademonstrować sprzeciw wobec jakości życia publicznego i sposobu rządzenia. Nie akceptuję jednak takiej postawy, uważam ją za skrajnie nieodpowiedzialną. W żadnym razie nie polecałbym bojkotu, bo zgodnie z nauką społeczną Kościoła człowiek musi się czuć odpowiedzialny za swój kraj. A odpowiedzialność wyraża się poprzez uczestnictwo także w akcie wyborczym. Zawsze znajdzie się kandydat, na którego warto głosować. Przecież nie musimy wybierać wyłącznie liderów. Listy są pełne dobrych ludzi.
Episkopat zachęca do głosowania, nie wskazuje konkretnej partii, ale zachęca do głosowania na kandydatów, którzy mają odpowiednie cechy i wy-znają konkretne poglądy. „Ludzie wierzący powinni oddać głos na te osoby, których postawa i poglądy są bliskie, a przynajmniej nie sprzeciwiają się wierze katolickiej i katolickim wartościom”. Czyli na takich, którzy na przykład opowiadają się za obroną ludzkiego życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. To już dość jasna wskazówka, na kogo wolno, a na kogo nie wolno głosować.
– Powtarzam: Kościół jest wierny określonym wartościom i trudno, by z nich doraźnie rezygnował. Ale oczywiście dostrzegam problem, bo nie da się obronić tezy, że poza Kościołem nie ma ludzi zdolnych do pełnienia ważnych funkcji publicznych. Oczywiście, że są i możemy na nich głosować, jeśli ich wizja świata jest zgodna z naszą, ale nie będę się wypowiadał na temat konkretnych partii. Każdy musi rozstrzygnąć we własnym sumieniu, komu powierza kierowanie krajem.
rozmawiała Katarzyna Kolenda-Zaleska, „Fakty”, TVN
Ksiądz Andrzej Luter, 51 lat, duszpasterz dziennikarzy, wykładowca Wyższego Seminarium Duchownego w Łowiczu. W latach 80. działał w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. Publikuje między innymi w „Tygodniku Powszechnym” i w „Więzi”.