Korupcja i układy oligarchiczne nadal silne na Ukrainie. Ekspert: pesymizm Zachodu jest przesadzony
• Dwa lata po Majdanie Ukraina nadal ma wielki problem z korupcją
• Wolne tempo reform i kryzys polityczny niepokoją zachodnich sojuszników Kijowa
• Wg ukraińskiego politologa pesymizm zachodnich komentatorów jest przesadny
• Wpływ oligarchów na życie polityczne wciąż jest silny
24.02.2016 | aktual.: 24.02.2016 18:04
Kiedy dwa lata temu skompromitowany prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz uciekł do Rosji, dominującym uczuciem wśród Ukraińców była nadzieja. Liczono na radykalne reformy, ukrócenie korupcji i drogę w kierunku zachodniego modelu demokracji. Dziś zamiast nadziei dominuje rozczarowanie, co dobitnie pokazują sondaże: nastroje społeczne, poziom percepcji korupcji i zaufanie do instytucji państwa są na takim samym lub nawet niższym poziomie niż przed rewolucją.
Takie wyniki nie dziwią, jeśli spojrzy się choćby na to, co wydarzyło się w obecnym miesiącu. Na początku lutego ze swojego stanowiska zrezygnował jeden z najbardziej szanowanych ministrów obecnego rządu i jednocześnie jeden z symboli zmian na Ukrainie - minister gospodarki Aivaras Abromavicius. Składając dymisję, Litwin oskarżył rządzących o brak woli walki z korupcją i obsadzanie państwowych spółek swoimi ludźmi. Tłumaczył przy tym, że nie zamierza służyć jako "przykrywka" dla kumoterstwa.
Dwa tygodnie później wszyscy oczekiwali długo odkładanej decyzji o dymisji całego rządu Arsenija Jaceniuka, cieszącego się w społeczeństwie kilkuprocentowym zaufaniem. Ostatecznie jednak do niej nie doszło przez zakulisowe machinacje prezydenta Poroszenki. Jaceniuk co prawda pozostał więc na czele rządu, ale wspierająca go koalicja uległa de facto rozmontowaniu, co z kolei oznacza, że sytuacja polityczna w Kijowie pozostanie głęboko niestabilna. W międzyczasie zaczęły się pojawiać coraz częstsze protesty uliczne, co - zdaniem niektórych komentatorów - zwiastuje początek "trzeciego Majdanu". Na dodatek w tym samym czasie uśpiony przez miesiące konflikt w Donbasie znów dał o sobie znać. Według informacji misji obserwacyjnej OBWE poziom intensywności walk jest porównywalny z latem ubiegłego roku.
Wydarzenia te nie uszły uwadze państw i instytucji wspierających Ukrainę na Zachodzie. Zaniepokojenie sytuacją w kraju i postępem reform wyrazili w lutym ambasadorowie ośmiu państw, szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz ministrowie spraw zagranicznych Francji i Niemiec. Wszystko to skłoniło jeden z najważniejszych ośrodków eksperckich w Europie, Carnegie Europe, do zadania pytania: "Czy Ukraina jest straconą sprawą?".
Zdaniem Jewgena Worobiowa, analityka i politologa z Kijowa, pesymizm i fatalizm panujący na Ukrainie i poza krajem jest jednak przesadzony. - Owszem, mamy do czynienia z kryzysem politycznym, do którego dochodzą też niepokojące sygnały, jeśli chodzi o gospodarkę, przede wszystkim związane z osłabieniem kursu hrywny. Jednak nie mamy tu do czynienia z trzecim Majdanem, bo obecne protesty nie mają masowego charakteru. Co więcej, są często organizowane przez ludzi powiązanych z Kremlem, a są też oznaki, że demonstranci są opłacani - mówi Worobiow.
Dodaje, że dwa lata, jakie minęły od obalenia Janukowycza, nie zostały stracone i udało się przeprowadzić ważne zmiany, choć rzadko są one spektakularne.
- Przede wszystkim udało się ustabilizować sytuację makroekonomiczną i przeprowadzić reformy, które były konieczne, ale nie były może widoczne dla obywateli, jak choćby reforma systemu bankowego czy restrukturyzacja długu publicznego - mówi ekspert i dodaje: - wdrażane są też, choć zbyt wolno, zmiany w służbach bezpieczeństwa i restrukturyzowana jest policja.
Innym osiągnięciem nowej Ukrainy są reformy w energetyce, dzięki którym kraj ten skutecznie uwolnił się od jednego ze swoich głównych problemów geopolitycznych, czyli dostaw gazu z Rosji. Mimo to wiele problemów pozostaje nierozwiązanych. Największe to korupcja oraz związane z tym wpływy oligarchów na życie polityczne Ukrainy. Rząd i parlament podjęły co prawda szereg działań mających ukrócić łapówkarstwo, łącznie ze stworzeniem nowej służby antykorupcyjnej, ale jak dotąd przynosi to niewielkie efekty. Najbardziej szokuje fakt, że wskaźnik percepcji korupcji nie tylko nie zmalał od czasów protestów na Majdanie, ale wręcz wzrósł. Według rankingu Transparency International Ukraina pod tym względem plasuje się na 130. miejscu spośród 168 państw objętych badaniem. To najgorszy wynik w Europie. Zdaniem Worobiowa wskaźnik ten niekoniecznie odzwierciedla faktyczny poziom procederu w Ukrainie.
- O korupcji mówi się bez przerwy i jest ona przedstawiana jako problem numer jeden kraju, dlatego jej percepcja się nie zmienia - uważa analityk. - Faktem jest, że powstałe instytucje antykorupcyjne nie mają jeszcze dużego wpływu, ale pojawiają się sygnały, że są gotowe do walki z tym zjawiskiem przynajmniej w niektórych dziedzinach, jak choćby w sądownictwie. Ostatnio mieliśmy do czynienia z aresztowaniami nieuczciwych sędziów. To bardzo ważne, bo system sądownictwa jest jednym z dużych bastionów korupcji na Ukrainie - dodaje.
Na zmianę opinii Ukraińców o korupcji wpłynęłoby jednak dopiero głośne aresztowanie np. jednego z oligarchów. Na to jednak, póki co, nie ma co liczyć. Oligarchowie wciąż mają duży wpływ na politykę i są głównymi sponsorami partii zasiadających w Radzie Najwyższej. W rezultacie żadna reforma nie może odbyć się bez ich zgody, a rządzący są skazani na układanie się z nimi. Szansą na przecięcie tej zależności ma być wdrażana reforma finansowania partii politycznych, która ma ograniczyć wpływ oligarchów poprzez dotacje budżetowe dla ugrupowań. Beneficjentem nowego systemu może być były prezydent Gruzji a obecny gubernator Odessy - Micheil Saakaszwili, który - podobnie jak za swoich rządów w Tbilisi - zdobywa popularność, prowadząc głośne działania antykorupcyjne. Saakaszwili przewodzi Ruchowi na rzecz Oczyszczenia Ukrainy, który już teraz - nie będąc jeszcze oficjalnie partią - może liczyć na poparcie nawet kilkunastu procent Ukraińców. Nowe reguły finansowania - jeśli zostaną wdrożone - będą też stanowić szansę
dla innych reformatorów, np. byłych aktywistów Majdanu, którzy obecnie w większości zasiadają w ugrupowaniu Petra Poroszenki oraz innych partiach obecnego establishmentu.
Wszystko jednak wskazuje na to, że na takie zmiany można będzie liczyć dopiero po nowych wyborach parlamentarnych. Jak twierdzi Worobiow, choć dni premiera Jaceniuka są już policzone, to najbardziej prawdopodobnym scenariuszem są nie wcześniejsze wybory, lecz nowy, technokratyczny gabinet, np. pod przewodnictwem obecnej minister finansów, urodzonej w USA Natalie Jaresko. To może nie rozwiązać jednak ukraińskich problemów.
- Widzę tu duże ryzyko, bo taki rząd byłby jeszcze mniej odpowiedzialny przed parlamentem i społeczeństwem ukraińskim. Wtedy staniemy przed jeszcze większym problemem delegitymizacji politycznej i poczucia braku wpływu na sytuację w kraju - mówi ekspert. - Poza tym, nie zmieni to pozycji oligarchów, którzy nadal będą potrzebni, by uchwalać ustawy i wdrażać je w życie. To duży problem. Dlatego nie liczyłbym na rewolucję, lecz na powolną ewolucję - dodaje.