Koronawirus. W szpitalach brakuje miejsc dla chorych na COVID-19. "Mamy tu dramat"
Koronawirus. Lekarze alarmują, że w szpitalach nie ma już wolnych miejsc dla chorych na koronawirusa. Jak wynika z oficjalnych informacji, ciężka sytuacja jest na Śląsku, Mazowszu, w Łódzkiem i częściowo na Lubelszczyźnie. - Mamy tu dramat - mówi nam lekarka zajmująca się chorymi na koronawirusa. Ministerstwo Zdrowia uspokaja, że łóżek wystarczy.
Sytuacja z poniedziałku. – Rano przywieźli chorego z koronawirusem. Silne duszności, na pewno wkrótce będzie mu potrzebny respirator. U nas zero wolnych miejsc. Sprawdzam informację szpitalną, choć wiem, że nie zawsze są tam aktualne dane. W żadnym z pobliskich szpitali nie ma wolnych łóżek – mówi nam lekarz ze szpitala, w którym leczy się chorych na koronawirusa.
Chory wymaga pilnej hospitalizacji, dlatego lekarz musi znaleźć dla niego miejsce. - Dla pewności obdzwaniam trzy najbliższe. W pierwszym nikt nie odbiera, w drugim zajęte, w trzecim – muszą sprawdzić. Dzwonię pod te trzy numery przez 40 minut. Gdy zbliża się godzina, w końcu słyszę, że u nich też nic. Dzwonię dalej, tyle że najbliższy szpital to ponad godzina jazdy karetką, a chory jest w ciężkim stanie. To nasza codzienność. Czasem godzinami szukamy łóżka – podkreśla lekarz.
Koronawirus. Szpitale bez wolnych miejsca
Ani jednego wolnego miejsca nie ma w szpitalach z oddziałami zakaźnymi na Mazowszu. To tu od kilku dni notuje się najwięcej przypadków koronawirusa. W poniedziałek zbierze się sztab kryzysowy w Warszawie. Być może miasto trafi do żółtej strefy.
Identyczna sytuacja jest na Śląsku – zero wolnych miejsc dla osób z koronawirusem. W województwie łódzkim na cztery szpitale z oddziałami zakaźnymi tylko w jednym są wolne trzy miejsca (stan na 28 września według oficjalnych danych). Po kilku godzinach rzecznik wojewody łódzkiego Dagmara Zalewska przekazała, że na oddziałach zakaźnych wolne są 134 łóżka.
Na terenie Lubelszczyzny jest siedem szpitali z oddziałami zakaźnymi dla dorosłych. W Biłgoraju, Puławach, Chełmie i Lublinie nie ma żadnych wolnych miejsc. Dziewięć łóżek jest w szpitalu w Łukowie, osiem w Tomaszowie Lubelskim i dziesięć w Białej Podlaskiej.
Sytuacja znacznie się pogorszyła w ostatnim tygodniu, gdy liczba chorych wzrosła nawet o 500 osób. – Więcej czasu spędzamy przy telefonach, szukając wolnych łóżek dla chorych niż na diagnozach. System się załamuje. Ręce opadają, gdy słyszę od ministerstwa, że mają łóżka w zapasie. To dlaczego ich nie uruchamiają? My już nie dajemy rady. Mamy tu dramat – mówi lekarka ze szpitala wysokospecjalistycznego.
Lekarze boją się mówić pod nazwiskiem. Podkreślają, że gdy otwarcie mówią o problemach, są wzywani przez dyrekcję. – Zarzuca nam się krytykę, a my po prostu mówimy, jak jest. Jesteśmy od leczenia, a nie od malowania trawy na zielono – mówi lekarka.
Koronawirus. Bufor bezpieczeństwa
Nie we wszystkich szpitalach sytuacja jest zła. W krakowskim szpitalu uniwersyteckim, gdzie trafiają pacjenci w ciężkim stanie, jest 300 łóżek przewidzianych dla pacjentów z koronawirusem, w tym 20 na oddziale intensywnej terapii. - Hospitalizowanych jest 245 pacjentów z COVID-19. Wzrost liczby chorych jest zauważalny, natomiast wszelkie działania szpitala podejmowane są odpowiednio do sytuacji - mówi nam Maria Włodkowska, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
W ciągu tygodnia niemal dwukrotnie wzrosła też znacząco liczba zajętych respiratorów. Jak wynika z opublikowanych w poniedziałek danych Ministerstwa Zdrowia, w tej chwili zajętych jest 130 urządzeń. W sumie w Polsce jest ich 800.
Ministerstwo Zdrowia uspokaja, że póki co łóżek dla chorych wystarczy. Podaje jednak liczby w skali kraju. – Mamy ponad 6,3 tys. łóżek, ale będziemy zwiększać ten bufor w województwach, gdzie ostatnio wystąpiło dużo zakażeń. W najbliższych dniach o tym poinformujemy, bo tu będą wydawane decyzje wojewodów – mówi Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Jak poinformowało nas Ministerstwo Zdrowia, obecnie chorzy na koronawirusa zajmują 2305 łóżek w polskich szpitalach.