Koronawirus w Polsce. Tak proboszcz walczy z epidemią. Zamówił dozowniki do wody święconej
Koronawirus w Polsce. Proboszcz z małej podtoruńskiej wsi Gronowo postanowił zadbać o bezpieczeństwo wiernych w czasie epidemii koronawirusa. Już w ten weekend staną tam specjalne urządzenia do dezynfekcji rąk, ale i takie wydające bezdotykowo wodę święconą.
14.08.2020 11:51
Gronowo to mała wieś pod Toruniem. Mieszka tam trochę ponad 700 osób. Tuż obok cmentarza stoi maleńki gotycki kościółek z XIV wieku. W czasach koronawirusa proboszcz parafii św. Mikołaja postanowił zadbać o wiernych.
Koronawirus w Polsce. Wierni będą bezpieczniejsi
– Jedna z pań podsunęła mi pomysł, by zakupić dozownik do dezynfekcji rąk i taki sam do wody święconej. Są bezdotykowe, co pozwoli ograniczyć ryzyko zakażenia koronawirusem. Pewnie na początku ludzie będą ostrożnie podchodzić do tego wynalazku, ale mam nadzieję, że szybko zrozumieją, iż to dla ich dobra – mówi Wirtualnej Polsce ks. Miłosz Wardziński.
Już w ten weekend dozownik z płynem do dezynfekcji rąk stanie tuż przy wejściu do kościoła. Będzie też drugi z wodą święconą. Zgodnie z zaleceniami sanepidu kropielnice, w których przed epidemią koronawirusa była woda święcona, muszą być puste.
- Ludzie jednak wciąż mają nawyk i wkładają do nich ręce. Dlatego pomyślałem, że te dozowniki mogą się sprawdzić. Musimy się nauczyć żyć w czasach koronawirusa. Przecież nie zamkniemy kościołów. Ludzie na nas liczą, dlatego chcę zadbać o ich bezpieczeństwo – mówi ks. Miłosz Wardziński.
Koronawirus w Polsce. Pomysł wyszedł od księdza
Na pomysł produkcji dozowników dla kościołów wpadła firma Novar z Torunia. – Na początku epidemii jeden z księży zapytał nas, czy można zamówić dozownik do podawania wody święconej. Tak to się zaczęło i nasze produkty trafiły już do około 30 kościołów. Projekt ustalamy indywidualnie z zamawiającym. Może być z logiem parafii, jej nazwą, wizerunkiem świętego – mówi Wirtualnej Polsce Marcin Skowroński z firmy Novar.
Jeden dozownik kosztuje 1300 zł. – Produkujemy taki sprzęt od kilku lat, głównie do zakładów produkcyjnych, które muszą utrzymywać wysoki poziom higieny. Potrzeba okazała się jednak matką wynalazku, gdy zaczęła się epidemia koronawirusa. Do kościołów przychodzi wielu wiernych, dlatego pomyśleliśmy, że warto zadbać o ich bezpieczeństwo i minimalizować ryzyko zakażenia – mówi Marcin Skowroński.