Koronawirus w Polsce. Stan epidemii może potrwać nawet kilka lat?
- Dane z weekendu na temat koronawirusa są lepsze niż cztery, sześć tygodni temu, ale w dalszym ciągu są niepokojące - powiedział w niedzielę prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dr Michał Sutkowski.
20.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 22:47
W niedzielę Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 8 594 nowych zakażeniach koronawirusem, zmarły także kolejne 143 osoby. Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dr Michał Sutkowski ocenia, że "dane z weekendu na temat koronawirusa są lepsze niż cztery, sześć tygodni temu, ale w dalszym ciągu są niepokojące".
Ekspert dodaje też, że jeżeli właściwa liczba osób się nie zaszczepi, to w stanie epidemii możemy być przez kilka lat.
- Przed świętami będziemy mieli ponownie większą liczbę zgonów. Jest duża liczba zakażeń. Jak jest duża liczba zakażeń, to może być i duża liczba zgonów - prognozuje dr Sutkowski.
Koronawirus. Skąd tak duża liczba zgonów?
- Przeciążony system opieki zdrowotnej, który ma cały czas napór nie do udźwignięcia, jest przyczyną większej liczby zgonów - przyznał prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych
Przeciążony system "objawia nie liczbą zakażonych, bo 80 proc. zakażonych to jest podstawowa opieka zdrowotna, i oczywiście też u nas umierają pacjenci na COVID, ale większość tych pacjentów umiera na Oddziałach Intensywnej Opieki, które są bardzo przeciążone". W rozmowie z PAP dr Sutkowski podkreślił, że zupełnie inaczej pracuje się, gdy na oddziale jest 10, a inaczej jak 15 pacjentów.
Koronawirus w Polsce i szara strefa
- Jest ''szara strefa'' zakażeń, które nie są w ogóle raportowane, bo nie mogą być raportowane, ponieważ pacjenci nie przychodzą na testy. To jest bardzo duża grupa niestety, rosnąca przed świętami, to też widzimy w praktykach lekarzy rodzinnych i nie tylko rodzinnych. To jest zjawisko występujące mniej więcej od miesiąca, bardzo dużo ludzi się nie zgłasza, pomimo że ma ewidentne objawy - powiedział także dr Sutkowski.
Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dodał też, że "niestety część tych osób chodzi do pracy i zaraża innych, część zostaje w domu, próbuje leczyć się po swojemu, bojąc się szpitala, przychodni. Zgłaszają się tam dopiero, jak się sytuacja pogarsza. Wiadomo, jakie są konsekwencje tego, można już wtedy choremu w ogóle nie pomóc".
Koronawirus. Uratuje nas szczepionka?
- Uratować nas może chyba tylko szczepionka, ale pod warunkiem, że będziemy się w dużej ilości szczepić, a tego zainteresowania szczepionkami też nie widać - podsumował lekarz.