Koronawirus w Polsce. Przychodnie ogniskami epidemii? "To naprawdę nieporozumienie"
Pacjent z podejrzeniem koronawirusa trafi do lekarza rodzinnego. Dopiero od niego dostanie skierowanie na test. To nowe przepisy, które wywołały oburzenie wśród lekarzy rodzinnych. Mówią oni głośno, że przychodnie nie są na to gotowe. - Trzeba włączyć lekarzy rodzinnych, ale nie w taki sposób - apeluje ekspert. Część uwag środowiska została już uwzględniona przez resort.
Zaproponowane przez resort zdrowia przepisy, zgodnie z którymi lekarze rodzinni mają kierować pacjentów na testy na koronawirusa, wywołały falę krytyki. Wśród szeregu wątpliwości pojawia się przykład Lombardii we Włoszech, gdzie, przez podobne uregulowania, przychodnie stały się jednym z ognisk pandemii. "Wszyscy pacjenci z COVID-19 przejdą przez POZ. Szykują się nowe ogniska zakażeń" - ostrzegał Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.
Lekarze mówią też o potencjalnie zakażonych pacjentach, którzy pojawią się w poczekalniach przychodni, wśród tych zdrowych. Członkowie zarządu Porozumienia Zielonogórskiego twierdzą wprost, że nowa strategia jest niebezpieczna dla pacjentów. "Konieczność fizykalnego badania osób podejrzanych o zakażenie koronawirusem jest jak rosyjska ruletka. Przecież lekarz nie wie, czy pacjent ma COVID, czy nie. Sytuacja, jaką wywołuje swoją strategią Ministerstwo Zdrowia, grozi stworzeniem wielu nowych ognisk zakażeń COVID-19, a staną się nimi poradnie POZ" - stwierdził Krajewski.
Organizacje zrzeszające lekarzy rodzinnych ostrzegają też, że przychodnie nie są przystosowane do przyjmowania zakażonych pacjentów, w większości brakuje odpowiedniego wyposażenia. Zauważają, że zwiększa to ryzyko zakażenia u innych pacjentów i lekarzy, a to może doprowadzić nawet do zamknięcia przychodni, jeżeli personel będzie musiał poddać się kwarantannie. Zdaniem członków Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce taka procedura przyniesie odwrotny skutek, czyli zamiast usprawniać proces wykrywania COVID-19, utrudni go i opóźni.
Koronawirus w Polsce. Lekarze rodzinni powinni zlecać testy? "Tak, ale nie w ten sposób"
Zgodnie z procedurą przedstawioną przez resort w nowej strategii walki z epidemią, pacjent z podejrzeniem zakażenia koronawirusem najpierw powinien skorzystać z teleporady, a następnie musi udać się osobiście na badanie w POZ. Tam lekarz ma po badaniu podjąć decyzję o przeprowadzeniu testu. Dopiero jeżeli wynik będzie pozytywny, pacjent zostanie przekazany specjaliście chorób zakaźnych.
Nie tylko lekarze rodzinni, ale również specjaliści chorób zakaźnych mieli wątpliwości, jeżeli chodzi o nową strategię. - Absolutnie trzeba uruchomić lekarzy rodzinnych, ponieważ szpitale są przeładowane pacjentami. Muszą być zaangażowani w zlecanie testów - przyznaje w rozmowie z WP doktor Tomasz Ozorowski. - Do tej pory lekarze rodzinni wysyłali pacjentów na SOR albo do szpitali zakaźnych, tam trzeba było czekać w kolejkach. Nasza ścieżka diagnostyki była niebywale trudna - dodaje.
Zobacz też: Walka z pandemią. "System nie działa, zakłady pracy zamykają się"
- To, że lekarze rodzinni zlecają testy, jest normą w krajach europejskich. Tylko są w to włączeni w zupełnie inny sposób - wyjaśnia ekspert. Jak dodaje, w większości krajów lekarz rodzinny ocenia przez telefon czy są wskazania do zrobienia testu, czy nie. Pacjent nie musi czekać kilku dni na bezpośrednie badanie w gabinecie, po którym dopiero dostaje skierowanie na test.
Doktor Ozorowski podkreśla, że liczyć powinna się przede wszystkim szybkość działania. - Trzeba jak najszybciej szukać osób z kontaktu, poddawać ich kwarantannie, zanim oni zaczną zarażać - zaznacza. - Niestety propozycja ministerstwa opóźni wdrożenie diagnostyki, a do tego narazi lekarzy rodzinnych na niepotrzebny kontakt z pacjentem - stwierdza ekspert.
- Trzeba włączyć lekarzy rodzinnych, ale nie w taki sposób, jaki został zaproponowany. To jest naprawdę nieporozumienie. Lekarz rodzinny nie musi widzieć pacjenta, bo i tak bardzo trudno będzie zróżnicować czy to przeziębienie, czy COVID, czy grypa. Badanie powinno zostać zlecone po konsultacji telefonicznej - podsumowuje.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Koronawirus w Polsce. Zmiany w strategii walki z epidemią
Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska tłumaczył, że jeżeli lekarz rodzinny będzie pracował w pełnym zabezpieczeniu, tak jak lekarze na izbach przyjęć, to "nie będzie niebezpieczeństwa, że dojdzie do zakażenia". Choć zdaniem wiceministra istnieje prawdopodobieństwo, że przy kontakcie z dużą liczbą pacjentów zabezpieczenia mogą nie wystarczyć i do zakażenia mimo wszystko dojdzie. Uznał jednak, że to "ryzyko wpisane w pracę w zawodzie medyka".
Uwagi środowiska lekarzy rodzinnych zaprezentowali w poniedziałek ministrowi zdrowia Adamowi Niedzielskiemu przedstawiciele Kolegium Lekarzy Rodzinnych. Po trwających cztery godziny rozmowach resort zgodził się na wprowadzenie pewnych zmian do strategii.
Lekarz rodzinny będzie mógł skierować pacjenta na test na koronawirusa bez badania fizykalnego. Wystarczy teleporada. Jest jednak pewien haczyk. Lekarz musi u pacjenta stwierdzić kliniczne objawy COVID-19, "w tym temp. ciała powyżej 38 st. Celsjusza, kaszel, duszności i utratę węchu lub smaku".