PolitykaKoronawirus w Polsce. Mamy rekord zachorowań. Ekspert o przyczynach

Koronawirus w Polsce. Mamy rekord zachorowań. Ekspert o przyczynach

Koronawirus w Polsce. W ciągu ostatniej doby odnotowano aż 615 nowych przypadków koronawirusa. To rekord w Polsce od początku pandemii. Wirusolog podkreśla, że dużo gorzej będzie jesienią.

Koronawirus w Polsce. Mamy rekord zachorowań. Ekspert o przyczynach
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Magda Mieśnik

Ministerstwo Zdrowia przekazało, że w ciągu ostatniej doby odnotowano 615 nowych przypadków koronawirusa w Polsce. Zmarło 15 osób. Wirusolog przekonuje, że sytuacja jest opanowana i nie oznacza, że do Polski dotarła druga fala koronawirusa.

- Mamy rekord dzienny liczby zgłoszonych przypadków, ale to to nie druga fala. To nie jest żaden znaczący wzrost, by można było mówić o nagłym załamaniu sytuacji. Dopiero w czasie jesiennego szczytu będą prawdziwe wzrosty. Panika w Polsce była jak zgłoszono pierwszy pojedynczy przypadek na początku marca. Cała Polska stanęła, była panika, a to było nic w porównaniu z tym, co mamy teraz – mówi nam dr Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych.

I wyjaśnia, z czego wnikają wzrosty zakażeń: - Możliwości diagnostyczne się poprawiły. Na pewno jesteśmy w stanie więcej wykryć zakażeń SARS-CoV-2, w tym łagodnych i bezobjawowych, niż na początku pandemii. Wiemy też, kogo badać. Początkowo badaliśmy wszystkich i na tysiąc wyników był średnio jeden dodatni. Teraz lepiej trafiamy, bo badamy bardziej racjonalnie.

Zdaniem specjalisty chorób zakaźnych o poziomie pandemii świadczy to, ile osób jest w szpitalach i na oddziałach intensywnej terapii. - W tej chwili szpitale jednoimienne są prawie puste, więc nie mówmy, że jest gwałtowny wzrost zachorowań – mówi dr Kuchar.

Jak tłumaczy, aktualne zachorowania dotyczącą ognisk w zakładach pracy m.in. górników . - Oni są młodzi, zdrowi, chorują na szczęście łagodnie. Więc to nie jest duży problem zdrowotny. Kłopoty zaczynają się, gdy ktoś trafia na oddział intensywnej terapii, bo wtedy śmiertelność sięga 50 proc. Szczerze, gdyby wszyscy chorowali tak łagodnie jak górnicy to nie byłoby żadnego problemu COVID-19 i traktowalibyśmy koronawirusa jak jeszcze jedno cięższe przeziębienie – ocenia dr Kuchar.

Jego zdaniem, najgorsze jeszcze przed nami. - Wzrost będzie jesienią, bo będziemy spędzać więcej czasu w zamkniętych pomieszczeniach, będziemy się gorzej odżywiać. Będzie mniej słońca, które zabija wirusy i zapewnia endogenną witaminę D. Najgorsze przed nami. Jesienią i zimą samej grypy jest dziennie 100 tys. podejrzeń. Pytanie, jaki odsetek wśród przypadków z objawami grypopodobnymi będzie stanowił koronawirus – mówi dr Ernest Kuchar.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (703)