Koronawirus w Polsce. Lekarz: "szpitale tymczasowe to atrapy"
- Mają specjalistyczne wyposażenie, są też lekarze specjaliści. A nie przyjmują pacjentów z chorobami współistniejącymi - mówi o szpitalach tymczasowych internista z Gdańska. Kryteria przyjęcia do placówek mogą być zbyt restrykcyjne. Cierpią na tym m.in. pacjenci bez COVID-19.
03.02.2021 15:18
- Mama z komplikacjami po przejściu udaru nie została przyjęta na oddział wewnętrzny w Gdańsku, bo, jak usłyszeliśmy, został on przeznaczony dla pacjentów z koronawirusem. Trzeba było 82-latkę transportować do Gdyni, bo miejsca nie było ponoć także w pozostałych gdańskich szpitalach. Gdzie tu sens? - stwierdziła w rozmowie z portalem trojmiasto.wyborcza.pl pani Mariola z Gdańska.
W szpitalu tymczasowym w Sopocie średnio hospitalizowanych jest kilkunastu pacjentów jednocześnie, choć placówka dysponuje 54 łóżkami, a w przypadku zajścia takiej potrzeby można ich liczbę zwiększyć nawet do 200.
Również możliwości szpitala tymczasowego w Gdańsku nie są odpowiednio wykorzystywane. W placówce jest 100 łóżek, a może ich być nawet 400.
Koronawirus w Polsce. Cena chorego za COVID-19
- Pacjentów do poszczególnych placówek kieruje koordynator PRM, czyli jednostka podległa wojewodzie. Opiera się on jednak na bardzo rygorystycznych wytycznych, które ograniczają możliwość przekazywania pacjentów do szpitala tymczasowego - przyznał w rozmowie z portalem rzecznik prasowy pomorskiego urzędu marszałkowskiego Michał Piotrowski.
Niewielkie obłożenie w szpitalach tymczasowych może być również powiązane z kwestiami finansowymi. - Za pacjenta internistycznego Narodowy Fundusz Zdrowia płaci niższą stawkę niż za chorego z COVID-19 - tłumaczy portalowi internista ze szpitala w północnej części województwa.
- Szpitale tymczasowe to atrapy. Mają specjalistyczne wyposażenie, są też lekarze specjaliści. A nie przyjmują pacjentów z chorobami współistniejącymi - twierdzi z kolei internista z Gdańska.
Źródło: trojmiasto.wyborcza.pl