Strefa "czerwona". Znów trafili na listę. Ale starosta chwali mieszkańców
Strefa "czerwona" obejmuje w tej chwili siedem powiatów, a w powiecie lipskim sytuacja jest najgorsza. Przynajmniej na papierze, bo współczynnik zachorowań jest tam zdecydowanie najwyższy. Sytuacja zaczęła się jednak poprawiać, a starosta chwali mieszkańców. - Ludzie przypomnieli sobie, że pandemia cały czas jest - mówi nam Sławomir Śmieciuch.
Mieszkańcy powiatu lipskiego już ponad tydzień muszą stosować się do rygorystycznych obostrzeń, które przypominają te z początków epidemii. Powiat został uznany za "czerwoną strefę" w ubiegłym tygodniu, a w czwartek znalazł się na liście ponownie. Oznacza to, że mieszkańcy nie będą mogli zdjąć maseczek przez co najmniej dwa tygodnie.
To jednak nie powinno dziwić, gdy spojrzy się na statystyki. Według opracowanych przez Michała Rogalskiego danych, w powiecie lipskim współczynnik zachorowań na 10 tysięcy mieszkańców wynosi niemal 47. W drugim w kolejności powiecie łowickim to nieco ponad 19, zaś w trzecim na liście Nowym Sączu 18,6.
Przypomnijmy, że zakwalifikowaniem do "czerwonej" strefy skutkuje współczynnik powyżej 12. Powiat lipski przekracza tę normę prawie czterokrotnie. Największym ogniskiem epidemii jest tamtejszy DPS, gdzie choruje blisko 100 osób. Zakażenia wykryto też w szpitalu i straży pożarnej. Powiat ten niezmiennie jest jedyną "czerwoną" strefą na Mazowszu.
Koronawirus szaleje w powiecie. "Mieszkańcy podeszli rozsądnie"
Władze powiatu uspokajają jednak, że w ostatnich dniach sytuacja zaczęła się poprawiać, zakażenia nie rosną już tak gwałtownie, a ogniska są pod kontrolą. Zdaniem starosty mieszkańcy stanęli na wysokości zadania i stosują się do zaostrzonych ograniczeń. - Na pewno ograniczenia utrudniają nam codzienne życie, ale widać, że wszyscy noszą maseczki, że w kolejkach przed sklepami są odpowiednie odstępy - mówi WP Sławomir Śmieciuch.
- Jeden z domów weselnych po prostu ustawił 50 miejsc, stoły stoją w trzech rzędach, czyli tak, że między gośćmi zachowany jest spory dystans. Wszystkie procedury są przestrzegane - zapewnia starosta. - Nie mamy już tak wielu nowych zakażeń, na bieżąco pobierane wymazy pokazują spadek dodatnich wyników. Mam nadzieję, że niebawem to przechorujemy - dodaje.
Zobacz też: Powrót do szkoły. Ekspert ostrzega przed koronawirusem. "To jest jak z wejściem na lód"
Obostrzenia w "czerwonej strefie" dotyczą też komunikacji miejskiej, imprez sportowych i kulturalnych, zamknięte są kina i siłownie. Mieszkańcy mogą jednak swobodnie podróżować do innych powiatów, a starosta zapewnia, że nie są stygmatyzowani przez swoich sąsiadów. Tak jak choćby górnicy, którzy zderzyli się z falą hejtu po masowych zakażeniach w kopalniach. - Wszyscy mają świadomość, że jest u nas ognisko zamknięte - podkreśla starosta.
Zwraca również uwagę, że przywrócenie obostrzeń ma swoje pozytywne strony. I to nie tylko jeśli chodzi o ograniczenie liczby nowych zakażeń. W całym kraju, zatem w powiecie lipskim również, ludzie z czasem coraz luźniej podchodzą do wciąż obowiązujących obostrzeń. - Mieszkańcy powiatu podeszli do problemu bardzo rozsądnie i poważnie. Przypomnieli sobie, że jest pandemia. Znów się izolujemy, znów nosimy maseczki - mówi starosta.
Jedno duże ognisko epidemii. I od razu do "czerwonej strefy"
Łącznie od początku epidemii w powiecie lipskim potwierdzono 215 zakażeń. "Czerwoną strefą" powiat stał się po tym, gdy ognisko epidemii wybuchło w jednym z Domów Pomocy Społecznej. - W pierwszym momencie było tam ponad 80 zachorowań, czyli natychmiast znaleźliśmy się w "czerwonej strefie" - wyjaśnia starosta. - Ale muszę podkreślić, że jest to ognisko zamknięte. Mieszkańcy i pracownicy są na kwarantannie. Mimo wszystko trochę przeraża ludzi "czerwona strefa", niedługo przecież zaczynamy rok szkolny - przyznaje.
Kiedy zdaniem starosty powiat może zniknąć z listy? - Musimy podejść do tego spokojnie, teraz musimy wykonywać polecenia i przestrzegać procedur - mówi starosta. - To trzeba przechorować, ale statystycznie mówi się o dwóch, może trzech tygodniach. Trudno powiedzieć, czy tak będzie u nas. Mam nadzieję, że tak, bo wtedy ulży nam wszystkim - podsumowuje.