Koronawirus w Polsce. Dr Paweł Grzesiowski: epidemia wcale nie słabnie
Najnowsze wyniki zakażeń w Polsce nie pozostawiają złudzeń: wirus nie jest w odwrocie. Do tej tezy przychyla się dr Paweł Grzesiowski. - Spodziewam się tylko gorszych wyników - przyznaje w rozmowie z WP immunolog.
Piotr Białczyk, Wirtualna Polska: Od blisko 3 tygodni obserwujemy w Polsce tendencję wzrostową. W środę Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 735 nowych zakażeniach koronawirusem, to 6 najwyższy wynik od początku sierpnia. Co nam mówią te dane?
Dr Paweł Grzesiowski, immunolog i ekspert ds. zakażeń: Pojedynczy dzienny wzrost nie robi na mnie wrażenia, ale on potwierdza utrwalony trend wzrostu zakażeń. Wskaźnik "R', czyli reprodukcyjności wirusa, wynosi obecnie ok. 1,3. Czyli z 10 chorych mamy 13, a potem 30. Widać z tego, że poziom zachorowań jest wyższy niż w poprzednich miesiącach. Niepokój jest taki, że do statystyk dołączają nowe regiony, bo rośnie nam liczba zachorowań na Pomorzu, Podkarpaciu. Prawdopodobnie ruch wakacyjny spowodował, że wirus tam dotarł. Dodatkowo szpital jednoimienny w Krakowie, który obsługuje Małopolskę jest w 2/3 zajęty. To poważne sygnały, że epidemia wcale nie słabnie.
Epidemia nie hamuje. Widać to także we wzrostach zakażeń w Europie Zachodniej - wyniki znowu szybują we Francji, Irlandii...
Tak samo jest w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Luksemburgu, Holandii. Wszędzie rośnie liczba zakażeń, bo działają te same czynniki. Ludzie się przemieszczają, gromadzą na różnych imprezach masowych. Przez to krążenie wirusa jest ułatwione. Dodatkowo za chwilę rusza rok szkolny, a we wszystkich krajach, gdzie wracano do szkół, odnotowano mniejszy czy większy, ale szybki wzrost związany z transmisją SARS-CoV-2 przez dzieci. Spodziewam się tylko gorszych wyników.
Wspomina pan o 1 września, a to już za niecałe dwa tygodnie. Czy będzie można bezpiecznie posłać pociechy do tych placówek, czy nie okaże się, że po dwóch tygodniach jest potężny wzrost zakażeń i wracamy do modelu zdalnego nauczania?
Nie można tego wykluczyć. Jeżeli okaże się, że dzieci zaczną "rozsiewać wirusa" w otoczeniu, to prawdopodobnie epidemia w strefach żółtych i czerwonych się nasili. Jeśli pandemią mamy zarządzać lokalnie, to tak samo powinniśmy podchodzić do kwestii szkolnictwa. Powiaty "czerwone" i "żółte" muszą być przygotowane na nauczanie hybrydowe i zdalne. Bo kontakt dziecka ze szkołą jest bardzo ważny, ale musimy wyważyć kwestię bezpieczeństwa podczas zajęć lekcyjnych. To musi być zarządzane bardzo dynamicznie.
A spodziewa się Pan, że w związku z ostatnimi wzrostami, rząd powróci do starych obostrzeń? Ostatnio krok w tym kierunku zrobili Irlandczycy: ograniczono liczebność zgromadzeń, wprowadzono limity w zamkniętych przestrzeniach, bary i restauracje będą wcześniej zamykane.
Oczywiście, że jeśli zakażenia będą narastać, to będzie konieczność wprowadzania ograniczeń, ale już nie na terenie całego kraju, lecz w poszczególnych regionach. Musimy "wyłapywać" te powiaty z tendencją wzrostową. Czasami to powinien być region 2 lub 3 graniczących ze sobą powiatów. Dopóki nie zostanie wynaleziona i opatentowana szczepionka, to nie ma innej drogi jak: kwarantanna, izolacja i ograniczenie gromadzenia się ludzi w zamkniętych przestrzeniach. Nadal trzeba pamiętać o noszeniu maseczek, dezynfekcji rąk i utrzymywaniu dystansu społecznego.
Wiemy już, że jesień będzie dla wszystkich wyzwaniem. Szykuje się wzrost zakażeń, dodatkowo dojdzie wirus grypy. Jak z punktu widzenia obywatela przygotować się do tego sezonu? I najważniejsze: jak ustrzec się zakażenia?
Można zrobić bardzo dużo, na przykład zaszczepić się przeciwko grypie, pneumokokom oraz krztuścowi, jeśli jest się osobą dorosłą. Warto także zadbać o odporność: przede wszystkim wysypiać się, uprawiać sport, dobrze się odżywiać. Unikać tłumów i zgromadzeń w zamkniętych przestrzeniach. Nosić maseczkę, dezynfekować ręce. Możemy naprawdę dużo zrobić przed tym sezonem jesiennym i to może pomóc uniknąć zakażenia.