Koronawirus. Personel pielęgniarski i opiekuńczy: słabo opłacani bohaterowie kryzysu
Wiosną personel pielęgniarski i opiekuńczy był celebrowany jako bohaterowie koronakryzysu. Ale ich płace i warunki pracy w Niemczech od lat są złe.
Był to okres od początku do połowy marca, kiedy to również w Niemczech stało się naprawdę jasne, że pandemia koronawirusa oznacza poważny kryzys dla całego społeczeństwa. Coraz centrum zainteresowania znalazły się grupy zawodowe, które musiały wziąć na swoje barki ciężar kryzysu: na pielęgniarki i personel pomocniczy w szpitalach, w domach opieki. Wieczorami, w całych Niemczech, i w wielu innych krajach, ludzie wychodzili na balkony i bili brawo bohaterom kryzysu.
Osoby dotknięte pandemią, eksperci i politycy domagali się dla nich lepszego wynagrodzenia, ponieważ dla wszystkich było jasne od lat, że wynagrodzenie za ciężką pracę pielęgniarską jest zbyt niskie, nie tylko w Niemczech.
Politycy, tacy jak minister zdrowia Jens Spahn (CDU), opowiadali się za jednorazową wypłatą 1500 euro dla personelu pielęgniarskiego. Teraz, kilka miesięcy później, Bundestag rzeczywiście zadecydował, że dostaną po 1000 euro. Kraje związkowe, ale również pracodawcy mają dorzucić pozostałe 500 euro, ale nie obyło się bez sporów. Czy powinni zapłacić tylko pracodawcy, czy może także kasy chorych? Dawni bohaterowie "scen balkonowych" są tym coraz bardziej poirytowani.
Koronawirus. Niemcy. Kropla w morzu potrzeb
Tak czy inaczej eksperci uważają, że ta dodatkowa premia jest tylko kroplą w morzu. Stowarzyszenie społeczne "VdK" powiedziało teraz, że premia nic nie zmieni w kwestii "systematycznej dyskryminacji zawodów społecznych". VDK (Społeczne Stowarzyszenie Osób Inwalidów Wojennych, Rodzin Poległych i Emerytów Społecznych Niemiec) jest największym stowarzyszeniem społecznym w Niemczech, zrzeszającym prawie dwa miliony członków.
Prezes stowarzyszenia, Verena Bentele, powiedziała gazecie "Neue Osnabrücker Zeitung", że teraz potrzebne są po prostu lepsze warunki podstawowe na wszystkich poziomach. Innymi słowy: przede wszystkim więcej pieniędzy i lepiej uregulowane godziny pracy.
Według renomowanego "Institutu Badań nad Rynkiem Pracy i Zawodów" w Norymberdze, dyplomowane pielęgniarki zarabiają średnio ok. 2.400 euro brutto. Ich płace różnią się w zależności od landu. Najgorzej jest w Saksonii-Anhalt (2.100 euro), a najlepiej w Badenii-Wirtembergii (3.000 euro).
Minister Spahn zażądał teraz, aby pielęgniarki w całych Niemczech zarabiały nie mniej niż 2.500 euro, co odpowiadałoby płacy godzinowej w wysokości około 14 euro (przy zatrudnieniu na pełnym etacie). To raczej skromny postulat, ale propozycja ministra natychmiast wywołała do tablicy pracodawców reprezentowanych przez Federalne Stowarzyszenie Prywatnych Firm Opiekuńczych" (bpa).
Przewodniczący tego stowarzyszenia Rainer Brüderle, były minister gospodarki RFN, skrytykował, że Spahn posługuje się kwotą wziętą z sufitu "która nie jest ani precyzyjna, ani ekonomicznie uzasadniona". I kontynuował: "Zamiast populistycznych dywagacji, minister zdrowia powinien wziąć się do roboty i przedstawić propozycje dotyczące sfinansowania wyższych wynagrodzeń".
Koronawirus. Niemcy. Kłopoty z narybkiem
W rzeczywistości opieka pielęgniarska w domach jest droga, a ustawowe ubezpieczenie pielęgnacyjne rzadko pokrywa wszystkie koszty. Coraz więcej osób starzeje się i w związku z tym potrzebuje opieki. Ostatnie badanie przeprowadzone przez Instytut Sinus wykazało, że około jedna piąta młodych ludzi w Niemczech może teoretycznie wyobrazić sobie pracę w branży pielęgniarsko-opiekuńczej, ale tylko cztery procent z nich jest "bardzo zainteresowanych".
Dla profesora Stefana Sella, eksperta ds. społecznych i rynku pracy w Wyższej Szkole Zawodowej w Koblencji, nie ma w tym nic dziwnego: - To oczywiste, że młodzi ludzie świetnie orientują się, jak wyglądają realia zawodów pielęgniarskich pod względem wynagrodzenia. W wielu sektorach tej branży, zwłaszcza w ambulatoryjnej i stacjonarnej opiece nad osobami starszymi, płace są po prostu skandalicznie niskie biorąc pod uwagę wymagania wobec personelu - wyjaśnia Sell.
Niskie płace są najwyraźniej powodem, dla którego kolejna inicjatywa rządowa, podjęta półtora roku temu, nie weszła jeszcze w życie: Bundestag zdecydował wówczas, że w opiece geriatrycznej powinno znaleźć się 13 000 dodatkowych miejsc pracy. Jednak według danych telewizji ARD tylko około 2600 z tych nowych miejsc pracy zostało dotychczas obsadzonych. Powodem jest ciągły niedobór wykwalifikowanych pracowników.
Koronawirus. Niemcy. Międzynarodowy problem
Spojrzenie za granicę pokazuje, że nie tylko Niemcy płacą zbyt mało personelowi pielęgniarskiemu i znajdują zbyt mało osób, które chcą wykonywać tę uciążliwą pracę. Również we Francji oficjalnie politycy nadal chwalą personel medyczny za poświęcenie w czasie koronakryzysu. Kiedy 14 lipca w Paryżu obchodzono święto narodowe, zamiast polityków i notabli gośćmi prezydenta Macrona na trybunie honorowej były pielęgniarki, kasjerki z supermarketów i policjanci. Ale nawet po tym geście, krytyka traktowania pielęgniarek nie ustała. W czasie ceremonii działacze rozwinęli transparent z napisem: "Macron składa hołdy, a potem likwiduje szpitale".
Lekarze i pielęgniarki skarżyli się na brak masek ochronnych i brak pieniędzy. Podczas koronakryzysu, ludzie w całym kraju krytykowali, że jest zbyt mało sprzętu i zbyt mało personelu. Rząd zobowiązał się obecnie do przekazania sześciu miliardów euro na lepsze wynagrodzenia dla pracowników opieki, ale eksperci wątpią, czy to wystarczy, aby podwyższyć bohaterom koronakryzysu wynagrodzenia o 200 euro, które obiecał Macron.
Przeczytaj też: Dowartościowany zawód. Koronakryzys wzmacnia branżę pielęgnacyjną
Problemy branży pielęgnacyjno-opiekuńczej czekają na rozwiązanie
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.