Koronawirus. Nowa prognoza epidemii. Lockdown w Polsce może nadejść szybko
Lockdown w Polsce jest coraz bardziej prawdopodobny - wynika z nowej prognozy epidemii koronawirusa, opracowanej przez dra Macieja Jasińskiego z Uniwersytetu Warszawskiego. Liczba chorych podwaja się co dwa tygodnie, a to oznacza, że już za kilka dni rządzący staną przed dramatycznym wyborem.
Ogłoszony we wtorek nowy rekord zakażeń, wynoszący 16,3 tys. przypadków, potwierdza, że rozwój epidemii podąża w stałym tempie. Liczba osób, które aktualnie chorują na COVID-19, wynosi 156 tys. i podwoiła się w czasie krótszym niż 14 dni.
- Jest to bardzo niebezpieczny wzrost, bo cały czas przyspiesza i niczym niezahamowany w krótkim czasie prowadzi do bardzo dużej liczby zakażonych. Przewidywania na najbliższy tydzień wskazują, że system opieki zdrowotnej w Polsce znajduje się na krawędzi upadku - komentuje dr Maciej Jasiński z Laboratorium Bioinformatyki Strukturalnej w Centrum Nowych Technologii Uniwersytetu Warszawskiego. Wprawdzie swoje prognozy przygotowuje hobbystycznie, jednak ostatnio tygodniowy wzrost zakażeń przewidział z dokładnością co do tysiąca.
Według jego aktualnych szacunków w tym tygodniu epidemia koronawirusa będzie rozwijać się w stałym tempie średnio 17 tys. przypadków na dobę. Oznacza to, że do poniedziałku 2 listopada chorzy prawdopodobnie zapełnią dostępne łóżka i miejsca pod respiratorami. Dlaczego?
Kiedy lockdown w Polsce? Ogromna liczba chorych
Aktualnie Ministerstwo Zdrowia podaje, że dostępne są łącznie 20 704 miejsca w szpitalach dla pacjentów z COVID-19, a 13 291 z nich (64 proc.) jest już zajętych. W przypadku respiratorów Polska dysponuje aktualnie 1594 urządzeniami, z czego 1078 jest zajętych (67 proc).
- Jeśli utrzyma się aktualne tempo wzrostu liczby aktywnych zakażeń, to w poniedziałek za tydzień możemy spodziewać się około 260 tys. chorych, spośród których około 23 400 będzie wymagało hospitalizacji. Ponad 1,8 tys. chorych będzie wymagać pomocy respiratora - szacuje dr Jasiński.
Z rachunku wynika, że w najbliższym tygodniu służby powinny przygotować prawie 2700 dodatkowych miejsc w szpitalach i zorganizować prawie 300 respiratorów.
Jest jeszcze wariant optymistyczny prognozy, zakładający, że ze względu na wprowadzone dotąd obostrzenia chorych będzie przybywać wolniej. Wówczas łóżek i respiratorów wystarczy "na styk".
- Na pewno w najbliższym czasie otwartych zostanie kilka nowych szpitali, takich jak ten na Stadionie Narodowym. Nie wiadomo tylko, skąd weźmie się niezbędny personel medyczny. O ile w magazynach można mieć łóżka szpitalne i respiratory, to nie bardzo można trzymać w magazynach lekarzy i pielęgniarki na wszelki wypadek - komentuje dalej dr Maciej Jasiński.
- Prawdopodobnie rząd spróbuje wprowadzić kolejny lockdown, zrzucając przy tym winę na obywateli. Na przykład tłumacząc, że za wzrost zakażeń odpowiadają protesty na wolnym powietrzu, a nie brak odpowiedniego planowania - dodaje ekspert.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że decyzja o lockdownie zależy od liczby nowych zakażeń, którą poznamy w środę. Możliwe warianty nowych obostrzeń to pełne zamknięcie szkół, czy zakaz opuszczenia domu z wyjątkiem podróży do pracy.
Koronawirus. Wyścig z czasem w szpitalach
W szpitalach trwa już dramatyczny wyścig z epidemią i falą nowych chorych. Do pracy w szpitalach tymczasowych będzie oddelegowana grupa ratowników medycznych Straży Pożarnej (to ok. 2400 osób). Według informacji organizacji lekarzy Porozumienie Zielonogórskiego do walki z COVID-19 wojewodowie posyłają internistów z rejonowych przychodni.
W szpitalach codziennie dostawiane są nowe łóżka, a Agencja Rezerw Materiałowych wydaje z magazynów respiratory i inny sprzęt. Mimo to odsetek zajętych miejsc wzrasta o kilka punktów procentowych dziennie.
ZOBACZ TEŻ: Burza po słowach Aleksandra Kwaśniewskiego dla WP. Doszło do ostrej wymiany zdań w studiu
Minister zdrowia już oswaja nas z lockdownem
- Jeśli dalej będziemy obserwować wykładnicze tempo wzrostu liczby zakażeń, będę namawiał premiera do całkowitego lockdownu. Łóżek nie da się dokładać w nieskończoność - oświadczył w wywiadzie dla dziennika "Fakt" Adam Niedzielski, minister zdrowia. - Moim zdaniem prawdopodobieństwo zwolnienia tempa rozwoju pandemii jest w tym tygodniu o wiele większe, niż było w minionym. Nie rysuję w tym momencie żadnej optymistycznej wizji - dodał minister.
Dodajmy, że jak na razie tylko jedna prognoza epidemii wskazuje na szczyt fali zachorowań. Według matematyków Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Uniwersytetu Warszawskiego przypadnie on na 28 listopada. Wcześniej dzienne rekordy osiągną nawet 41,5 tys. chorych. To wyliczenia opierające się obostrzeniach wprowadzonych przed 22 października - nie uwzględniają przejścia na naukę zdalną starszych klas szkół podstawowych.