Koronawirus. Lekarze rodzinni narażeni. Wielu z nich zmarło
Co najmniej dziesięciu lekarzy rodzinnych zakażonych koronawirusem zmarło podczas drugiej fali pandemii. A to dopiero dane z kilku województw. - My nie jesteśmy z innej gliny. Też umieramy - mówi WP Marek Twardowski, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie, były wiceminister zdrowia. W jego ocenie dane resortu dotyczące zgonów medyków są niedoszacowane.
Koronawirus dziesiątkuje lekarzy. Nie tylko tych pracujących w szpitalach "covidowych", ale także rodzinnych.
"Z naszych informacji wynika, że w ostatnim tygodniu 4 lekarzy rodzinnych zmarło w wyniku zarażenia COVID-19. Cześć ich pamięci!" - napisał na Twitterze lekarz rodzinny Jacek Krajewski, prezes Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia Porozumienie Zielonogórskie. To doniesienia z ubiegłego czwartku.
- Zbieramy informacje z całej Polski dotyczące zgonów wśród lekarzy rodzinnych, którzy byli zakażeni koronawirusem. Już wiemy o dziesięciu takich osobach, a to dopiero dane z kilku województw - mówi nam wiceprezes Federacji, były wiceminister zdrowia Marek Twardowski.
To lekarze, którzy zmarli podczas drugiej fali pandemii. - Lekarze w różnym wieku, często powyżej 60-70 lat. Byli w grupie ryzyka, a mimo to nadal z poświęceniem wykonywali swój zawód. My nie jesteśmy z innej gliny. Też umieramy - dodaje Twardowski.
Koronawirus. Niezastąpieni lekarze
Przyznaje, że nie ma tych osób kim zastąpić. - W ich miejsce nikt nie przychodzi. Nie znam żadnej przychodni, do której w miejsce zmarłego lekarza przyszedł ktoś nowy. Za żadne pieniądze tych lekarzy nie da się pozyskać, bo ich zwyczajnie, fizycznie nie ma - wyjaśnia nasz rozmówca.
- W zasadzie większość przychodni w Polsce ma co najmniej jeden przypadek zakażenia koronawirusem wśród personelu medycznego lub pracowników administracji. Wbrew twierdzeniom, że ten wirus nie jest taki zjadliwy – a tak mówił prof. Andrzej Horban. Absolutnie się to nie potwierdza. Jest dokładnie przeciwnie, bo nie przypominam sobie, żeby w pierwszym półroczu umierało tyle lekarzy i pielęgniarek, jak umiera obecnie - stwierdza Twardowski.
Koronawirus. Nie tylko teleporady
- Tych kolejnych zgonów wśród lekarzy rodzinnych można się spodziewać więcej - ocenia były wiceminister zdrowia. - Po pierwsze - wirus jest zjadliwy. Po drugie - wbrew twierdzeniom urzędników i polityków, lekarze rodzinni udzielają nie tylko teleporad, ale- jak trzeba, to po teleporadzie przyjmują pacjentów w gabinetach, a w przypadkach niezbędnych jadą na wizyty domowe - wymienia Twardowski.
Podkreśla, że oczywiście, teleporady przeważają, ale "taki model przyjęto na całym świecie". - Wszędzie teleporady od dawna były stosowane w pierwszej kolejności, a do Polski dopiero teraz przyszły. I gdy zaczęliśmy je stosować na prośbę ówczesnego prezesa NFZ Adama Niedzielskiego od stycznia, to się okazało, że teraz teleporady są złe i pan minister zaprasza wszystkich masowo do lekarzy rodzinnych. To ja zapraszam, by ci pacjenci z różnymi problemami odwiedzali urzędników i pana ministra w ministerstwie - stwierdza.
- W mojej ocenie dane dotyczące zgonów wśród lekarzy ogółem, w skali całego kraju, podawane przez ministerstwo, są nieprawdziwe. Tych lekarzy, którzy przez COVID-19 zmarli, jest na pewno znacznie więcej - podsumowuje Marek Twardowski.
Koronawirus. Młodzi lekarze też narażeni
Maciej Pawłowski pracuje w przychodni POZ, jest przedstawicielem grupy młodych lekarzy rodzinnych. Mówi WP: - Wśród młodych lekarzy, trzysiestoparoletnich, nie słyszałem o zgonach. Większość z nich przechorowało koronawirusa. Ale trzeba podkreślić bardzo wyraźnie - my, lekarze POZ, jesteśmy niezmiernie narażeni na zakażenie koronawirusem.
- Do nas zgłaszają się pacjenci infekcyjni. Owszem, są teleporady, ale to nie jest sto procent świadczeń. Każdy lekarz może zachorować, ale na przykład neurologa, nie zgłosi się pacjent z gorączką czy bólem mięśniowym. Odczeka i dopiero po jakimś czasie się do specjalisty wybierze. Natomiast do nas, lekarzy rodzinnych, tacy pacjenci zgłaszają się non stop - wyjaśnia lekarz.
Mając maseczkę, przyłbice czy gogle, lekarze jedynie minimalizują ryzyko zakażenia. - Ale nie wykluczamy go całkowicie. Wśród moich znajomych młodych lekarzy rodzinnych wielu zaraziło się koronawirusem - podsumowuje nasz rozmówca.
Koronawirus przyczynił się do śmierci m.in. 37 lekarzy, 25 pielęgniarek, 4 dentystów, 2 farmaceutów, 2 ratowników medycznych, felczera i położnej - wynika z danych Ministerstwa Zdrowia. Zestawienie obejmuje stan na 18 listopada.