ŚwiatKoronawirus. Finlandia z cichym zwycięstwem nad pandemią

Koronawirus. Finlandia z cichym zwycięstwem nad pandemią

Koronawirus. Podczas gdy uwaga świata skupia się na szczególnej strategii Szwecji, Helsinki mają koronawirusa pod kontrolą. Jak to możliwe, że ten kraj ma obecnie najniższy wskaźnik infekcji w UE?

Koronawirus. Finlandia z cichym zwycięstwem nad pandemią
Koronawirus. Finlandia z cichym zwycięstwem nad pandemią
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | PAP/EPA/NEIL HALL, NEIL HALL

08.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 07:34

Koronawirus uderzył II falą zakażeń w całą Europę. Tak przynajmniej mogłoby wydawać się na pierwszy rzut oka.

Koronawirus. Finlandia panuje nad epidemią. Tego wskaźnika zazdrości każdy

Podczas gdy prawie cała Europa rygorystycznymi środkami walczy z drugą falą koronawirusa, Finlandia ma pandemię pod kontrolą. W kraju wyraźnie spada liczba nowych infekcji.

Wskaźnik zakażeń koronawirusem w ciągu ostatnich dwóch tygodni wyniósł w Finlandii średnio 45,7 przypadków na 100 tysięcy mieszkańców. Jest to obecnie najniższy wskaźnik w UE. Również skutki gospodarcze epidemii są w Finlandii znacznie łagodniejsze, niż u europejskich sąsiadów.

Koronawirus. Finlandia przerasta Polskę. Dane są bezlitosne

To o wiele mniej niż w Polsce. Jak sprawdził portal konkret24.tvn24.pl - tu średnia pochodzi z 6, a nie 14 dni, jak w przypadku Finlandii - w dniach od 31 października do 6 listopada dziennie przybywało średnio około 21,8 tys zakażeń koronawirusem.

W przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców - według najnowszych danych GUS Polaków jest obecnie 38,352 mln - daje to średnio około 56,92 zakażeń. To o ponad 11 przypadków zakażeń na 100 tys. mieszkańców więcej, niż w Finlandii.

Jak wyliczył portal money.pl, magiczna liczba 70-75 przypadków zakażeń na 100 tys. mieszkańców w Polsce może zostać przekroczona już w połowie listopada. Oznacza to, że w przeciągu kilku najbliższych dni możemy liczyć się z wprowadzeniem narodowej kwarantanny.

Koronawirus. Finlandia kontroluje epidemię. Sekret tkwi w ich charakterze

Właśnie Finlandia jest milczącym zwycięzcą w powstrzymywaniu pandemii, gdy międzynarodowa uwaga skupia się wciąż na szczególnej strategii Szwecji.

Na sukces Finów w walce z koronawirusem składa się kilka czynników. Wiosną rząd zareagował bardzo szybko i już w marcu wprowadził dwumiesięczny lockdown. Podróżowanie do i ze stolicy kraju - Helsinek - było zabronione. Po tym czasie życie w państwie powróciło w dużym stopniu do normalności. Skuteczny system testowania i śledzenia łańcuchów infekcji pomaga Finom w codziennym utrzymaniu infekcji koronawirusa na niskim poziomie. Centralnym elementem w walce z COVID-19 jest aplikacja na smartfony "Corna Flash", którą pobrało 2,5 z 5,5 mln Finów.

Podobnie jak w innych krajach Europy Północnej, także w Finlandii zaufanie do władz jest bardzo duże. Opór wobec rządowych obostrzeń jest niewielki. Finowie nie tylko przestrzegają zasad, niektórzy z nich postrzegają je wręcz jako wzbogacenie.

W sondażu przeprowadzonym na zlecenie Parlamentu Europejskiego 23 proc. badanych przyznało, że lockdown polepszył ich życie. Pewną rolę może odgrywać przy tym często przedstawiany jako "powściągliwy" charakter Finów. - Nie jesteśmy tak towarzyscy i lubimy być sami - mówi w rozmowie z "DW" psycholog społeczna Nelli Hankonen z Uniwersytetu w Helsinkach.

Mimo to lockdown pozostawił swój ślad. Zwiększyły się problemy psychiczne, na które i tak cierpi jeden na pięciu Finów. Z kolei samo przejście do pracy zdalnej było stosunkowo łatwe w tym wysoko zdigitalizowanym kraju. - Gospodarka jest zorganizowana w taki sposób, że nie jest konieczne, aby duża część fińskiej siły roboczej była w miejscu pracy - wyjaśnia Hankonen

Na ulicach Helsinek jest niewiele mniej ludzi niż przed pandemią. Wielu nosi maski ochronne, które zalecają władze. - Moje codzienne życie prawie wcale się nie zmieniło - mówi 36-letnia Gegi Aydin, która pracuje w służbie zdrowia. - Tylko moi przyjaciele nie chcą się już spotykać, co zrozumiałe - dodaje.

W drugim kwartale tego roku fińska gospodarka skurczyła się o 6,4 procent. Było to znacznie poniżej średniej unijnej wynoszącej 14 procent. Niemniej jednak skutki epidemii koronawirusa dla branży gastronomicznej były "druzgocące" - jak twierdzi właściciel dwóch helsińskich restauracji Richard McCormik. Sytuacja zmusiła go nawet do zwolnienia pracowników.

Obecnie przed jedną z restauracji w eleganckiej dzielnicy Punavuori McCormik wybudował oranżerię. Podczas gdy restauracje mogą przyjąć tylko o połowę mniej gości niż w przeszłości, a godziny otwarcia zostały skrócone, na terenie poza restauracją nie ma żadnych ograniczeń.

Przeczytaj także:

Źródło: "Deutsche Welle"

Źródło artykułu:Deutsche Welle
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (770)