Koronawirus. Ciemna liczba chorych. Polska nie chce ich widzieć
Koronawirus. Gdy w Europie padają kolejne rekordy zachorowań, w Polsce wykonuje się jeszcze mniej testów niż w początkowej fazie pandemii. Nasz kraj jest na szarym końcu w Europie pod względem liczby wykonanych badań na koronawirusa. Eksperci nie mają wątpliwości, że chorych jest dużo więcej, niż podaje Ministerstwo Zdrowia w oficjalnych raportach.
23.09.2020 06:58
- Miałam kontakt z osobą chorą na koronawirusa. Sanepid uznał, że nie mam poważnych objawów, więc nie muszę być na kwarantannie. Zgłosiłam się do lekarza rodzinnego z gorączką i bólem gardła. Do tego był kaszel. Doktor rozłożył ręce i powiedział, że nie może mnie skierować na test, bo brakuje utraty węchu lub smaku. Zrobiłam test prywatnie – wyszedł pozytywny. Sanepid do tej pory się nie odezwał – mówi nam Małgorzata, która od tygodnia walczy z koronawirusem.
Koronawirus. Braki w statystykach
Nie ma jej w oficjalnych statystykach. Tak jak wielu innych osób, które przechodzą koronawirusa bezobjawowo lub mają tylko część objawów. Podczas, gdy szef Światowej Organizacji Zdrowia dr Tedros Adhanom Ghebreyesus apeluje: "Testujcie, testujcie, testujcie", Polska ogranicza liczbę testów.
W ciągu ostatniej doby w Polsce wykonano 22,5 tys. testów. Dzień wcześniej niemal połowę mniej - 12,2 tys. W niedzielę - 18,9 tys. To stawia Polskę na szarym końcu listy krajów europejskich. Zajmujemy 38. miejsce na 47 krajów starego kontynentu. Z oficjalnych danych wynika, że wykonuje się u nas 83,4 tys. testów na milion mieszkańców. Gorzej jest tylko m.in. na Węgrzech i Słowacji, w Chorwacji oraz w Lichtensteinie.
Dla porównania: na Litwie wykonuje się niemal 270 tys. testów na milion mieszkańców, w Wielkiej Brytanii – 326 tys., w Danii – 585 tys. testów.
Ministerstwo Zdrowia wprowadziło od 1 września nowe zasady kierowania na test dotyczący koronawirusa. Mogą to zrobić lekarze rodzinni, ale tylko wtedy, gdy pacjent ma jednocześnie występujące cztery objawy: gorączkę, kaszel, duszności oraz utratę węchu lub smaku. Wielu chorych na koronawirusa przyznaje, że miało tylko część z wymienionych symptomów.
- Wzrost udziału pozytywnych testów w ogólnej ich liczbie to skutek zmiany strategii testowania i bezwzględnego wzrostu liczby zachorowań. Testujemy przede wszystkim osoby objawowe, a zrezygnowaliśmy z testowania osób na kwarantannie i po izolacji – mówił ostatnio minister zdrowia Adam Niedzielski.
Koronawirus. "Nie zniknie, jeśli zamkniemy oczy"
Eksperci są przekonani, że w Polsce jest dużo więcej chorych, niż wskazują oficjalne dane Ministerstwa Zdrowia. – To oczywiste, że gdy testujemy więcej osób, to wykrywamy więcej chorych. Nie wszyscy mają objawy, albo mają tylko niektóre. Gdy obecnie mamy ponad 700 przypadków dziennie, w rzeczywistości z pewnością jest więcej – mówi dr Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog.
Potwierdza to ekspert z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. – Udajemy, że bezobjawowe osoby nie są chore. Tyle że one zarażają. A to oznacza, że nikt nie kontroluje, jak rozsiewa się wirus. To niebezpieczne. Przekroczyliśmy niedawno granicę tysiąca chorych. Wkrótce może być dużo gorzej. Sytuacja się nie zmieni, jeśli zamkniemy oczy. Skończy się tragedią – podkreśla prof. Włodzimierz Gut.
Wirtualna Polska rozpoczęła akcję "Dbaj, nie panikuj". Przedstawiamy aktualne informacje na temat koronawirusa, przydatne infografiki oraz umożliwiamy zadawanie nurtujących pytań. Wszystkie treści konsultują eksperci medyczni.