Koronawirus. Chiny. Śmierć uczniów podczas lekcji WF-u. Rodzice uważają, że to przez maseczki
Sytuacja epidemiczna w Chinach wydaje się być opanowana, ale zastosowane środki bezpieczeństwa nie zawsze dają spodziewane efekty. Rodzice dwóch chińskich uczniów, którzy zmarli podczas lekcji WF-u, uważają, że przyczyniły się do tego maseczki.
Z informacji przekazanych przez "New York Post" wynika, że podczas zajęć wychowania fizycznego zmarło dwóch nastoletnich chłopców. W obu przypadkach doszło do zatrzymania akcji serca podczas zajęć biegowych na bieżni. Młodsza z ofiar brała udział w egzaminie sprawnościowym w biegu na 100 metrów. Musieli na swoich twarzach nosić obowiązkowe maseczki.
Koronawirus w Chinach. Maseczki przyczyniły się do śmierci?
Według rodziców chłopców, to właśnie maseczki, które mają chronić przed zakażeniem koronawirusem, przyczyniły się do tego, że ich synowie nie żyją. W obu przypadkach doszło do zatrzymania akcji serca. Nie przeprowadzono sekcji zwłok, gdyż na to nie zgodzili się bliscy chłopców.
Zarzuty o wpływie maseczek na tragiczną śmierć odpierają chińscy naukowcy. Są oni zdania, że do sytuacji doszło przez ukryte wady serca. - Kiedy czujemy duszności w trakcie aktywności fizycznej, powinniśmy się zatrzymać i zaczekać do uregulowania rytmu serca - powiedział cytowany przez "Daily Mail" doktor Ren Zhiming.
Koronawirus. Sytuacja w Chinach pod kontrolą
Choć to w Chinach doszło do wybuchu epidemii koronawirusa, to sytuację tam szybko opanowano. Podawana przez chińskie władze liczba osób zakażonych to blisko 83 tysiące. Ofiar COVID-19 w kraju było 4633. Część ekspertów uważa jednak, że rządzący nie podali prawdziwych danych, a rozmiar epidemii był znacznie większy.
Zobacz też: Miał być deal opozycji z Jarosławem Gowinem. Co poszło nie tak? Poseł KO odpowiada
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl