1000 zł na wakacje. Turyści ruszą na plaże? Ekspert apeluje

Nadmorskie miejscowości czekają na turystów, bo grozi im bankructwo. Ale mają obawy, ponieważ oprócz pieniędzy turyści mogą przywieźć koronawirusa. - Nie mamy ani rozbudowanej straży miejskiej, ani policji, ani sztabu epidemiologów - martwi się rzecznik Mielna. Eksperci ostrzegają, że tłum na plaży może się skończyć katastrofą.

1000 zł na wakacje. Turyści ruszą na plaże? Ekspert apeluje
Źródło zdjęć: © Getty Images
Piotr Barejka

14.05.2020 | aktual.: 14.05.2020 17:03

Nadchodzące wakacje będą inne niż zwykle. Ale niewykluczone, że nad polskim morzem pojawiają się parawany, tłum plażowiczów i kolejki do smażalni ryb. Jednym z rozwiązań, które ma wspomóc branżę turystyczną, jest wprowadzenie bonów turystycznych. Rząd planuje dać zatrudnionym na etat Polakom 1000 złotych na wakacyjne wyjazdy. To może sprawić, że wakacyjne miejscowości zapełnią się turystami. Koronawirus jednak nie przeminie, a samorządy nie wiedzą, jakie działania powinny podjąć.

Wakacje w czasach epidemii. Samorządy nie wiedzą, jak działać

Rok temu w Mielnie turyści zarezerwowali prawie 700 tysięcy noclegów. Teraz wiele pensjonatów, restauracji i innych sezonowych biznesów jest na skraju bankructwa. - Wiele kwestii wciąż jest niedopowiedzianych. Jest maj, a nie wiemy tak naprawdę, jak turystyka będzie wyglądała. Naszym głównym atutem są plaże, nie mamy wytycznych, jak nimi zarządzać - martwi się Mirosława Diwyk-Koza, rzecznik burmistrza Mielna.

- Czekamy na turystów, ale na rozważnych turystów - podkreśla Diwyk-Koza. - Realizujemy przygotowania do sezonu tak jak zawsze. Przygotowujemy kąpieliska, rekrutujemy ratowników - wymienia.

Poza tym Mielno, jak co roku, inwestuje we wzmożone patrole policyjne, planuje zatrudniać osoby do sprzątania ulic i plaży. Ale wciąż nie ma wytycznych, jak zadbać o bezpieczeństwo tych osób. - Wsparcia ani finansowego, ani merytorycznego na razie nie ma - mówi rzecznik.

- Jesteśmy ograniczeni finansami i narzędziami. Nie mamy ani rozbudowanej straży miejskiej, ani policji, ani sztabu epidemiologów - zauważa. - Nie wiemy też czy bon pokona obawy turystów, czy naprawdę ich zachęci, żeby przyjechali na wypoczynek - dodaje.

Podkreśla, że władze Mielna wciąż mają mnóstwo pytań. I zadają je odpowiednim ministerstwom. - Nikt nam nie dał szczegółowej książki z wytycznymi - stwierdza. - Mamy mnóstwo pytań o pola kempingowe, małe pensjonaty. Utworzyliśmy zespół roboczy, który działa przy burmistrzu. Podpatrujemy też, co robią inne samorządy - mówi.

Koronawirus i wakacje. Ekspert apeluje o rozsądek

Epidemiolog doktor Tomasz Ozorowski ostrzega, że brak rozwagi może się skończyć katastrofą jeśli chodzi o wzrost liczby zakażeń i rozwój epidemii. - Jesteśmy społeczeństwem, które praktycznie nie przechorowało COVID-19, ale zaczynamy zachowywać się tak, jakbyśmy problem mieli za sobą - ocenia ekspert w rozmowie z WP.

- Naszym jedynym bezpiecznikiem, przez którego nie doszło do masowych zakażeń, było rozdzielenie społeczeństwa. Nie wprowadziliśmy innych bezpieczników jak na przykład Niemcy, którzy masowo testują społeczeństwo - zauważa. - I ten jeden jedyny bezpiecznik w tej chwili wyłączyliśmy. To jak to się może skończyć? - pyta retorycznie.

Ekspert dodaje, że wciąż nie wiadomo, jak wirus zachowa się przy zmianie pogody. - Może się okazać, że występowanie wirusa ma charakter sezonowy i zależy od pogody. Ale tego jeszcze nie wiadomo, jeżeli jest od pogody niezależny, to szykuje nam się armagedon - ocenia

Co w sytuacji, gdy tłum wybierze się na plaże? Czy rozwiązaniem będą maseczki albo mierzenie temperatury przed wejściem?- Maseczki nie są najważniejszą rzeczą, brak dystansu to będzie problem - ocenia ekspert. - Wiemy, że ogromna część zakażeń przebiega bezobjawowo. Siadamy w tłumie ludzi, część przyniesie wirusa do domu, zakazi swoich rodziców, dla których to będzie dramat.

- Mierzenie temperatury to byłby absurd, skoro większość zakażeń ma charakter bezobjawowy, a w tym czasie możemy zakażać. Nawet jeżeli wystąpią objawy, to byliśmy zakaźni dwa dni wcześniej - zauważa.

Według eksperta trudno w tej chwili ocenić, w którą stronę zmierza Polska. A ten kierunek należy jak najszybciej określić. - Może idziemy w stronę modelu szwedzkiego, czyli poluzowania obostrzeń, szybkiego nabycia odporności i chronienia osób starszych? - zastanawia się dr Ozorowski . - Obecnie podążamy bardziej za Niemcami, tylko oni są w stanie zrobić dziennie milion testów. Natychmiast diagnozują zakażenia - zauważa.

- Nie chcę ludzi straszyć. Wszyscy mają potrzebę, żeby odetchnąć - podkreśla ekspert. - Wakacje są potrzebne, ale pamiętajmy żeby zorganizować je bezpiecznie - apeluje.

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (61)