Korea Północna mnoży groźby
Korea Północna mnoży groźby wobec Korei Południowej i USA. Dziś ogłosiła wejście „w stan wojny” z Południem, choć w rzeczywistości obydwie Koree nigdy nie zakończyły wojny sprzed ponad półwiecza. Dzienniki w Seulu groźbom Korei Północnej poświęcają zdecydowanie mniej miejsca niż światowe media.
Południowokoreańska prasa zdaje się nie wierzyć groźbom nieprzewidywalnego sąsiada. Wczorajsza deklaracja o gotowości ataku na amerykańskie bazy w Korei Południowej i na Pacyfiku to zaledwie doniesienia agencyjne. Dziennik „Korea Times” cytuje wypowiedź rzecznika ministerstwa obrony Korei Południowej, który północnokoreańskie groźby uznał za „wojnę psychologiczną”.
Pjongjang chce zastraszyć zarówno Południe jak i społeczność międzynarodową. - Żadne państwo nie ujawnia planów swoich działań militarnych prasie, nawet Korea Północna - powiedział przedstawiciel MON. Korea Północna zapowiedziała, że od dziś w sprawach wewnątrzkoreańskich podejmować będzie decyzje zgodnie z prawem wojennym.
Władze w Phenianie ostrzegły, że każda prowokacja w pobliżu lądowej i morskiej granicy między państwami koreańskimi doprowadzi do "konfliktu na szeroką skalę i wojny jądrowej". Ponownie zagroziły atakami na cele na kontynentalnym terytorium USA oraz na Hawajach i wyspie Guam, a także na amerykańskie bazy wojskowe w Korei Południowej.
Stany Zjednoczone natychmiast wydały oświadczenie, w którym poinformowały, że poważnie traktują nowe groźby. - Otrzymaliśmy informacje o kolejnej niekonstruktywnej deklaracji Korei Północnej. Traktujemy te groźby poważnie i pozostajemy w ścisłym kontakcie z naszym południowokoreańskim sojusznikiem - zaznaczyła rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu Caitlin Hayden.
Z kolei południowokoreańskie ministerstwo ds. zjednoczenia narodowego oceniło, że "w istocie nie jest to żadna nowa groźba, a jedynie kolejna z serii gróźb i prowokacji". Resort obrony Korei Płd. podał, że w pobliżu granicy nie zaobserwowano żadnego nadzwyczajnego ruchu wojsk.