Kontrowersyjna umowa ws. danych pasażerów samolotów zaakceptowana
Kontrowersyjna umowa nakazująca przekazywanie Stanom Zjednoczonym informacji o pasażerach linii lotniczych (tzw. dane PNR) została zaakceptowana przez Parlament Europejski. Podpisanie dokumentu ma pomóc w walce ze światowym terroryzmem. Wielu eurodeputowanych miało zastrzeżenia, co do treści umowy, m.in. do zbyt długiego okresu przechowywania danych oraz sposobów ich wykorzystywania.
19.04.2012 | aktual.: 19.04.2012 15:14
Za podpisaniem układu opowiedziało się 409 parlamentarzystów, 226 zagłosowało przeciw, a 33 było nieobecnych. Dokument zastąpi tymczasowe ustalenia, które były uchwalone w 2007 roku.
Ambasador USA w Brukseli William E. Kennard wyraził zadowolenie z wyniku głosowania PE. - Przyjęcie umowy PNR przez Parlament Europejski jest dowodem silnych relacji transatlantyckich i naszego wspólnego zaangażowania na rzecz ochrony naszych obywateli - oświadczył Kennard. Zapewnił, że porozumienie PNR daje nie tylko prawną pewność liniom lotniczych, ale też gwarantuje, że prywatność podróżnych będzie szanowana. Przypomniał, że dane PNR wielokrotnie pomogły w ostatnich latach w dochodzeniach antyterrorystycznych.
Dane PNR (Passenger Name Records) to informacje, jakie o swoich pasażerach zbierają linie lotnicze przy rezerwacji biletu i odprawie. Chodzi o takie dane, jak imię i nazwisko podróżującej osoby, trasa lotu, numer miejsca, informacja o bagażu, adres i numer telefonu pasażera, informacja o środku płatniczym (np. numer karty kredytowej). PNR obejmuje też dane wrażliwe związane m.in. z wyborem posiłku, wynikającym z wyznawanej religii, czy też informacje o zdrowiu pasażerów (np. gdy pasażer zgłosi, że potrzebuje opieki na lotnisku lub w samolocie).
Przechowywanie danych
Zielone światło od PE dla umowy o PNR oznacza, że po ośmiu latach zakończą się, wywołujące wiele emocji i kontrowersji, próby wynegocjowania między UE a USA stałej umowy o przekazywaniu amerykańskim służbom przez linie lotnicze danych pasażerów. Pierwszą taką umowę z 2004 roku anulował Trybunał Sprawiedliwości UE. Kolejną, wynegocjowaną z USA w roku 2007 przez Komisję Europejską i rządy, zakwestionował w maju 2010 roku sam PE, który do tego czasu, po wejściu w życie Traktatu z Lizbony, zyskał nowe kompetencje w zakresie umów międzynarodowych. Wskazując na niewystarczającą ochronę danych osobowych, europosłowie zmusili rządy i KE do wypracowania zupełnie nowej umowy, w której uwzględniono ich postulaty.
Tak też się stało - w listopadzie 2011 roku KE wynegocjowała, a miesiąc później ministrowie spraw wewnętrznych państw UE zatwierdzili nową umowę o PNR między UE a USA. KE zapewnia, że nowe porozumienie gwarantuje lepszą ochronę danych osobowych pasażerów. Porozumienie przewiduje m.in., że dane pasażerów będą przechowywane przez amerykańskie służby w tzw. aktywnej bazie danych przez pięć lat, natomiast już po 6 miesiącach staną się "zdepersonalizowane", co oznacza, że np. nazwisko i numer telefonu pasażera będą zamazane. Przez kolejne 10 lat dane będą przechowywane w tzw. bazie uśpionej, gdzie będą udostępniane na wniosek pewnych służb USA, zgodnie z surowymi zasadami. Potem mają być wykasowane.
To postęp, bo umowa z 2007 roku, która obowiązuje teraz jako tzw. porozumienie prowizoryczne (musi wygasnąć najpóźniej w 2014 roku), zakładała jeszcze dłuższe okresy dostępu do danych, a dopiero po 15 latach ich "depersonalizację".
Krytykowany zapis
Zgodnie z nową umową linie lotnicze będą dalej przekazywać dane PNR do Ministerstwa Bezpieczeństwa Narodowego USA. Celem jest zapobieganie terroryzmowi i ciężkim przestępstwom międzynarodowym. Za takie w prawie amerykańskim uważa się przestępstwa, za które grozi kara przynajmniej trzech lat więzienia. Ale PNR mogą być też wykorzystywane w indywidualnych przypadkach "poważnego zagrożenia" lub na wniosek sądu USA. Ponadto dane PNR będą mogły być użyte "do identyfikacji osoby, która mogłaby być obiektem dalszego sprawdzenia" - brzmi zapis umowy.
To właśnie ten zapis wywołał największą krytykę europosłów, w tym sprawozdawczyni PE, holenderskiej liberałki Sophie in 't Veld. Jej zdaniem ten zapis umożliwia USA wykorzystanie danych PNR w dziedzinie nielegalnej imigracji. KE zaprzeczyła, ale holenderska europosłanka i tak zaapelowała o odrzucenie umowy i sama głosowała przeciw.
In 't Veld powiedziała też, że USA groziły w negocjacjach, że jeśli UE nie zawrze tej umowy, to wówczas Waszyngton będzie negocjować umowy dwustronne z poszczególnymi krajami UE, a niechętnym państwom utrudnią zasady podróżowania do USA, a nawet przywrócą obowiązek wizowy. Komisarz ds. wewnętrznych Cecilia Malmstroem, która prowadziła negocjacje, zaprzeczyła, by takie groźby miały miejsce.
"Za" głosowali posłowie największej, chadeckiej grupy Europejskiej Partii Ludowej, a także konserwatyści. Przeciw byli liberałowie, komuniści i Zieloni, a socjaldemokraci się podzielili.
Zwolennicy nowej umowy argumentują, że bez zgody PE na nowe porozumienie linie lotnicze mogłyby się znaleźć w tzw. prawnej próżni, bo europosłowie mogliby wówczas zagłosować za anulowaniem także umowy z 2007 roku. USA musiałyby wówczas uciekać się do umów bilateralnych z poszczególnymi krajami UE, co mogłoby oznaczać jeszcze mniejszą ochronę danych osobowych.