Kontrowersyjna minister odeszła. Kto ją zastąpił?
Premier dokonał zmian na stanowisku pełnomocnika ds. równego statusu. Następczynią Elżbiety Radziszewskiej będzie Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Nie jest jednak pewne, czy pełnomocnik pozostanie w kancelarii premiera, czy będzie usytuowany przy resorcie Pracy i Polityki Społecznej. Jak zmiany personalne oceniają politycy i organizacje pozarządowe? - To skok z podstawówki do liceum - ocenia Joanna Piotrowska z fundacji Feminoteka. Podobnego zdania jest Katarzyna Piekarska z SLD. Anna Kornacka, była liderka Partii Kobiet dodaje: nowa pełnomocniczka to kobieta renesansu!
18.11.2011 | aktual.: 23.11.2011 12:22
Odchodząca pełnomocnik nie pozostawiła po sobie dobrego wrażenia. Działania Elżbiety Radziszewskiej były krytycznie oceniane nie tylko przez polityków partii opozycyjnych, organizacji pozarządowych, ale także samej PO.
Wpadka na wizji i lawina protestów ws. Radziszewskiej
Radziszewska podpadła wielokrotnie. Wystarczy przypomnieć choćby jeden przykład. O słynnej wpadce pełnomocnik było głośno w ubiegłym roku po programie w TVN. W rozmowie z Krzysztofem Śmiszkiem z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego minister stwierdziła, że tajemnicą poliszynela jest homoseksualna orientacja jej oponenta, a także to, kim jest jego partner. W ten sposób Radziszewska, broniła swojej wypowiedzi z "Gościa Niedzielnego" o tym, że katolicka szkoła ma prawo zwolnić nauczycielkę lesbijkę. Główna zainteresowana broniła się potem w rozmowie z Wirtualną Polską mówiąc, że próbuje jej się przypiąć łatkę osoby o "nieodpowiednim" światopoglądzie, tymczasem ona nie należy do grona fundamentalistów czy dewotek, o czym świadczą jej wystąpienia w sejmie.
Donald Tusk miał duży problem, co z tym fantem zrobić. Tym bardziej, że w obronie jego podwładnej stanęli biskupi. Abp Kazimierz Nycz stwierdził, że dawno nie spotkał takiego ataku na państwowego urzędnika z powodu jego wypowiedzi a rzecznik Episkopatu ks. Józef Kloch, podkreślił, że to o czym mówiła wywiadzie, zgadza się z prawodawstwem Unii Europejskiej - nie ma obowiązku zatrudnienia osób o odmiennej orientacji seksualnej, np. w społecznościach kościelnych.
Choć w rozmowie z Tomaszem Lisem przyznał, że Radziszewska popełniła błąd, pozostawił ją w kancelarii do końca kadencji. Nie uległ apelom licznych organizacji, w tym m.in. Feminoteki, Kampanii Przeciw Homofobii, Związku Nauczycielstwa Polskiego, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, polityków SLD, środowisk artystycznych i naukowych, choć te w liście otwartym do Prezesa Rady Ministrów nie zostawiły suchej nitki na Radziszewskiej.
W opinii sygnatariuszy listu Radziszewska "niejednokrotnie publicznie wypowiadała się w sposób budzący wątpliwość, czy rozumie i podziela ideę równego traktowania w sposób przyjęty przez społeczeństwa skupione w Unii Europejskiej, Radzie Europy i Organizacji Narodów Zjednoczonych". Podkreślali jednocześnie, że minister brak kompetencji i woli współpracy.
Prof. Magdalena Środa tak pisała o minister Radziszewskiej w "Fakcie": Pani minister programowo postanowiła nie zajmować się kobietami, które w naszym kraju są rzeczywiście dyskryminowane i postanowiła zająć się wszystkimi czyli, w rzeczywistości, nikim. Czasem pochyli się nad losem krzywdzonego dziecka, czasem zaniepokoi stanem szkolnictwa, niekiedy pojedzie za granicę, choć nie wiadomo, o czym tam mówi, skoro nic nie robi. Z rzadka zahaczy o salony, bardzo za to często o kościoły. Ale w ogólności - jak mówi o sobie - nie jest Kaszpirowskim, by robić coś więcej. Widać, że rola dekoratywna jaką pełni, absolutnie ją satysfakcjonuje".
Feministki: była bierna; Radziszewska: nie zauważano moich dokonań
Środowiska feministyczne również zarzucały Radziszewskiej bierność. Otwarcie pytały, dlaczego minister nie zabiera głosu w kwestiach kontrowersyjnych, takich jak debata o refundacji in vitro, czy sprawa 14-letniej Agaty z Lublina, pełnomocniczka odpowiadała, że sprawy te nie leżą w obszarze jej kompetencji. Kilka tygodni temu minister na łamach "Gazety Wyborczej" zarzucała jednej z publicystek, Agnieszce Kublik, że ta, podobnie jak lewicowe feministki, nie zauważa jej dokonań i wymieniła listę konferencji, konkursów oraz programów, w które się przez ostatnie lata angażowała.
Anna Kornacka, była liderka Partii Kobiet, obecnie prezes Stowarzyszenia Kobiety dla Szczecina i regionu: - To, co serwowała minister było nie tyle latami zmarnowanymi, co cofającymi nas w rozwoju w dziedzinie równouprawnienia. Już sam moment powołania jej na stanowisko był żenujący. Premier zrobił to z okazji Dnia Kobiet, co pozostawię bez komentarza.
Czy nowa minister zyska aprobatę środowisk, które z dezaprobata wypowiadały się o poczynaniach jej poprzedniczki? Joanna Piotrowska z fundacji Feminoteka ocenia pozytywnie zmianę na tym stanowisku. - To skok z podstawówki z liceum w dziedzinie równouprawnienia. Nie wiemy jakim pełnomocnikiem będzie Agnieszka, ale pewne jest, że nie jest aż tak niekompetentna, jak jej poprzedniczka. To już coś - mówi Joanna Piotrowska w rozmowie z Wirtualną Polską.
Piotrowska dodaje, że idealnym rozwiązaniem byłby wybór eksperta na to stanowisko. - Szkoda, że pełnomocnikiem jest zawsze osoba z politycznego nadania. Dobrze by było, gdyby premier chciał konsultować takie decyzje z organizacjami pozarządowymi, które mają największą wiedzę w tej dziedzinie. Niestety, mimo naszych licznych apeli o spotkanie, nikt z kancelarii Donalda Tuska się z nami nie skontaktował. To źle wróży na przyszłość - ocenia Piotrowska.
Rok temu, gdy wydawało się, że Elżbieta Radziszewska jest na wylocie, organizacje pozarządowe wymieniały jako potencjalnych kandydatów na jej następcę: prof. Magdalenę Fuszarę, Wandę Nowicką, prof. Wiktora Osiatyńskiego, prof. Irenę Kotowską, prof. Irenę Wóycicką, a także prof. Eleonorę Zielińską.
"Ela nie sprawdziła się", "Agnieszka to kobieta renesansu"
Zdaniem Iwony Guzowskiej z PO premier ma "święte" prawo podejmowania samodzielnych decyzji i "nie musi nic uzgadniać z innymi". Posłanka pytana jednak o to, czy to dobrze, że Elżbieta Radziszewska tak długo pozostawała na swoim stanowisku, uśmiecha się. - I co ja mam pani na to pytanie odpowiedzieć? Od początku wiedzieliśmy, że z Elą idzie nie tak, jak powinno. Była zbyt konserwatywna, zapatrzona w jedną stronę, a z takimi uprzedzeniami nie da się dobrze pracować na tym stanowisku. Nie sprawdziła się i mogę jej to powiedzieć prosto w oczy. Z grzeczności nie powiem więcej, bo należymy do jednej partii. Na szczęście teraz będzie Agnieszka, która jest zupełnie inną osobą - otwartą, ambitną, wie, czego chce, szanuje ludzi bez względu na ich pochodzenie czy orientację seksualną, jest fajnym człowiekiem. To idealne miejsce dla niej - twierdzi Guzowska.
Dobrej myśli jest też Katarzyna Piekarska z SLD: - Kojarzę panią Kozłowską-Rajewicz głównie z tego, że popierała projekt ustawy o związkach partnerskich. Jest pracowita i potrafi walczyć o swoje. Anna Kornacka również chwali nowo mianowaną pełnomocniczkę. - To osoba, która potrafi rozmawiać z różnymi środowiskami i odnajduje się w każdej sytuacji. Ma doświadczenie akademickie, studiowała na wielu kierunkach, zna języki. To kobieta renesansu - ocenia.
Pełnomocniczka-naukowiec
Agnieszka Kozłowska-Rajewicz ma 42 lata i mieszka w podpoznańskich Koziegłowach. Jest mężatką, ma 10-letniego syna. Jak o sobie pisze na stronie internetowej, lubi słuchać muzyki, oglądać telewizję, surfować po internecie, a w wakacje uprawia agroturystykę.
Studiowała na kilku kierunkach - biologii, psychologii, socjologii, etnologii oraz historii. Obroniła magisterium i doktorat na wydziale Biologii UAM w Poznaniu specjalizując się w biologii człowieka. Przez kilka lat prowadziła pracę naukową, pisała programy i podręczniki szkolne. Ukończyła też studia podyplomowe z PR. Z polityką związana jest od końca lat 90. Na początku zasilała szeregi Unii Wolności, a potem, gdy powstała PO, prowadziła sekretariat edukacji w poznańskiej PO. W 2006 roku została radną w powiecie poznańskim, a rok później dostała się do sejmu, co uniemożliwiło jej kontynuowanie pracy naukowej. W 2011 roku wybrano ją na kolejną kadencję.
W poprzedniej kadencji zasiadała m.in. w komisji sprawiedliwości i praw człowieka oraz komisji zdrowia, a także wewnętrznych zespołach klubu PO np. zespole Małgorzaty Kidawy-Błońskiej ds. ustaw bioetycznych. W swoich interpelacjach zwracała uwagę m.in. na problemy związane z edukacją dzieci romskich, kwestię zmiany prawa dotyczącego zakładania żłobków czy braku placówek dla trudnych dzieci z przeszłością kryminalną.
Wciąż nie jest pewne, czy pełnomocnik pozostanie w kancelarii premiera, czy będzie usytuowany przy resorcie Pracy i Polityki Społecznej. Joanna Piotrowska z "Feminoteki" nie jest entuzjastką ewentualnego przeniesienia stanowiska do ministerstwa: - Taka decyzja byłaby krokiem w tył, ponieważ wiązałaby ręce pełnomocniczce, która powinna monitorować pracę wszystkich ministerstw.
Iwona Guzowska uważa podobnie: - Pełnomocnik powinien działać ponad podziałami i nie łączyć się z konkretnym resortem, bo przecież dyskryminacja ma różne formy i dochodzi do niej na różnych poziomach.
Zdaniem Anny Kornackiej, to, gdzie zostanie usytuowana minister, nie ma większego znaczenia: - Tak czy inaczej pełnomocnik podlegałaby premierowi, a nie szefowi resortu pracy, więc nie niepokoi mnie ewentualna zmiana.
Pierwsze rady dla nowej minister
Od jakich decyzji powinna zacząć Agnieszka Kozłowska-Rajewicz? Rozmówczynie Wirtualnej Polski zgodnym chórem powtarzają, że należy rozpocząć od wypracowania dobrych relacji z działaczami organizacji pozarządowych, bo właśnie oni mogą stać się jej największym sprzymierzeńcem, szczególnie, gdy któraś z jej inicjatyw nie spotka się z aplauzem premiera.
Katarzyna Piekarska ma nadzieję, że nowa minister będzie pozostanie orędowniczką ustawy o związkach partnerskich, którą popierała będąc szeregowym posłem PO w poprzedniej kadencji. Posłanka SLD radzi pełnomocniczce, aby ta kierowała się własnymi przekonaniami nawet, gdy Donald Tusk będzie innego zdania. - Czasami trzeba iść pod prąd, choć nie jest to komfortowe, bo trzeba pamiętać, że to koledzy z partii ustalają przyszłe listy wyborcze i można się na nich nie znaleźć - ostrzega Piekarska. Ale zaraz dodaje: - Pani Agnieszka nie jest znana, ale ma naprawdę wiele do zrobienia i naprawienia. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że będzie najbardziej aktywnym ministrem nowego gabinetu.
Była liderka Partii Kobiet podchodzi jednak do tej kwestii zachowawczo. - Premier przez cztery lata biernie przyglądał się temu, co robi minister Radziszewska, więc nie wiadomo, jak będzie tym razem. Dużą zagadką jest dla mnie to, czy nowa pełnomocniczka będzie miała swobodę działań i czy uda jej się wprowadzać swoje wizje - mówi Anna Kornacka. Dodaje, że nowa minister powinna zacząć od opracowania szczegółowej diagnozy mapy Polski pod kątem największych bolączek społecznych, powołania przedstawicieli pełnomocnika w poszczególnych regionach, a także szerszej edukacji w zakresie dyskryminacji.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska