Kontrowersyjna lekcja o Wyklętych. Chłopiec "strzelał" w potylicę kolegi
Zakrwawione, smutne, czekające na wyrok śmierci dzieci. Dyrekcja jednej z podstawówek wymyśliła nietypowe przedstawienie, które miało być lekcją historii. I nie widzi w nim nic niestosownego.
27.04.2017 | aktual.: 27.04.2017 15:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W szkolej podstawowej im. Kazimierza Wielkiego w Skawinie w szczególny sposób oddano cześć Żołnierzom Wyklętym. W ciągu trwających kilka godzin uroczystości odbyło się m.in. przedstawienie pokazujące historię antykomunistycznego podziemia. Część uczniów 6 klasy wcieliła się w Wyklętych, kilku w komunistów.
Do sieci trafiło zdjęcie z przedstawienia, na którym chłopiec grający komunistę "zabija" kolegę strzałem w tył głowy. Internauta, który wrzucił fotografię na swój profil, podpisał ją: "Polska 2017: w Skawinie 11-latki bawią się w strzelanie sobie w potylicę. Ku chwale Wyklętych". Natychmiast pojawiły się krytyczne komentarze, w tym te o "pisowskim wychowaniu przyszłych katów". Przytaczany post został usunięty z facebook'a, a w zamian dodano nową wersję bez opisu i z zamazanymi twarzami dzieci.
Zdjęcie orygnialnie było zamieszczone na fanpage'u Telewizji Skawina, ale szybko z niego zniknęło. Być może autor przewidział, że wzbudzi kontrowersje. Zostały jednak inne, pokazujące m.in. zalanego sztuczną krwią chłopca oczekującego jako skazany Wyklęty na wyrok śmierci.
Dyrektorka szkoły, Halina Buchowska nie widzi w przedstawieniu nic złego. - To była uroczystość dla dzieci dojrzałych, od 6 klasy podstawówki wzwyż. One potrafią zrozumieć, że to przedstawienie, abstrakcja. Poza tym uczą się chociażby o okropieństwach II wojny światowej, a tu nie było nic straszniejszego - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską.
Co na to rodzice? - Wyrazili zgodę na przedstawienie, część je oglądała. Wszyscy byli zadowoleni, dzieciom też się podobało. Trzeba je uczyć także niełatwych momentów w historii. I o bohaterach trzeba uczyć - mówi. Po chwili dodaje: - Ale jak to problem, to będziemy w przyszłości unikać takiego przekazu.
Przekaz, kiedy patrzy się na zdjęcie z postu internauty, wygląda na bardzo mocny. Dyrektorka stwierdza jednak, że to tylko wycinek rzeczywistości i nie można na podstawie jednego kadru oceniać całego przedstawienia. Na koniec rozmowy zamyśla się i stwierdza: - Ktoś musiał mieć złe intencje, chcieć uderzyć w ważne wartości, skoro puścił do sieci to zdjęcie. Bo przecież to, które było wrzucone jako pierwsze, zostało usunięte.