Kontrowersyjna lekcja o Wyklętych. Chłopiec "strzelał" w potylicę kolegi
Zakrwawione, smutne, czekające na wyrok śmierci dzieci. Dyrekcja jednej z podstawówek wymyśliła nietypowe przedstawienie, które miało być lekcją historii. I nie widzi w nim nic niestosownego.
W szkolej podstawowej im. Kazimierza Wielkiego w Skawinie w szczególny sposób oddano cześć Żołnierzom Wyklętym. W ciągu trwających kilka godzin uroczystości odbyło się m.in. przedstawienie pokazujące historię antykomunistycznego podziemia. Część uczniów 6 klasy wcieliła się w Wyklętych, kilku w komunistów.
Do sieci trafiło zdjęcie z przedstawienia, na którym chłopiec grający komunistę "zabija" kolegę strzałem w tył głowy. Internauta, który wrzucił fotografię na swój profil, podpisał ją: "Polska 2017: w Skawinie 11-latki bawią się w strzelanie sobie w potylicę. Ku chwale Wyklętych". Natychmiast pojawiły się krytyczne komentarze, w tym te o "pisowskim wychowaniu przyszłych katów". Przytaczany post został usunięty z facebook'a, a w zamian dodano nową wersję bez opisu i z zamazanymi twarzami dzieci.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Zdjęcie orygnialnie było zamieszczone na fanpage'u Telewizji Skawina, ale szybko z niego zniknęło. Być może autor przewidział, że wzbudzi kontrowersje. Zostały jednak inne, pokazujące m.in. zalanego sztuczną krwią chłopca oczekującego jako skazany Wyklęty na wyrok śmierci.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Dyrektorka szkoły, Halina Buchowska nie widzi w przedstawieniu nic złego. - To była uroczystość dla dzieci dojrzałych, od 6 klasy podstawówki wzwyż. One potrafią zrozumieć, że to przedstawienie, abstrakcja. Poza tym uczą się chociażby o okropieństwach II wojny światowej, a tu nie było nic straszniejszego - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską.
Co na to rodzice? - Wyrazili zgodę na przedstawienie, część je oglądała. Wszyscy byli zadowoleni, dzieciom też się podobało. Trzeba je uczyć także niełatwych momentów w historii. I o bohaterach trzeba uczyć - mówi. Po chwili dodaje: - Ale jak to problem, to będziemy w przyszłości unikać takiego przekazu.
Przekaz, kiedy patrzy się na zdjęcie z postu internauty, wygląda na bardzo mocny. Dyrektorka stwierdza jednak, że to tylko wycinek rzeczywistości i nie można na podstawie jednego kadru oceniać całego przedstawienia. Na koniec rozmowy zamyśla się i stwierdza: - Ktoś musiał mieć złe intencje, chcieć uderzyć w ważne wartości, skoro puścił do sieci to zdjęcie. Bo przecież to, które było wrzucone jako pierwsze, zostało usunięte.