Kontroler w Smoleńsku sprowadził Tu‑154 na zły tor
Polska komisja wojskowa i prokuratorzy twierdzą, że rosyjski kontroler w Smoleńsku podawał nieprawdziwe dane. Eksperci podejrzewają, że była to wina rosyjskiego radaru podejścia - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
07.06.2010 | aktual.: 07.06.2010 09:53
Na 25 sekund przed katastrofą prezydenckiego Tu-154 wieża kontroli lotów lotniska Siewiernyj nie powinna podawać załodze komunikatu "2 na kursie i ścieżce". Zdaniem ekspertów pracujących przy śledztwie prawidłowy komunikat powinien brzmieć "pod ścieżką". Podejrzewają oni błąd rosyjskiego radaru podejścia.
Rosyjski kontroler utrzymywał załogę w przekonaniu, że Tu-154 znajduje się "na ścieżce", czyli na odpowiedniej wysokości w trakcie podchodzenia do lądowania. Tak było jeszcze w odległości 2 km od pasa startowego. Wówczas nawigator prezydenckiego samolotu stwierdził, że znajdują się na wysokości 100 metrów. Do katastrofy doszło 25,5 sekundy później, w odległości 1100 metrów od pasa.
- Gdyby komenda rosyjskiego kontrolera brzmiała "2 na kursie i pod ścieżkę", wtedy mieliby realne szanse na wyjście z opresji - mówi jeden z członków polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy.
Prokuratura na drodze pomocy prawnej wystąpi o zapis z tego radaru.
Gazeta wspomina także, że jeden z kontrolerów przyznał podczas przesłuchania, iż załodze prezydenckiego samolotu podawano fałszywe, gorsze dane o poziomie chmur nad lotniskiem, aby skłonić ją do rezygnacji z lądowania.