Konserwatyści wygrali w Iranie
Nadal niekompletne wyniki piątkowych wyborów do irańskiego parlamentu zapowiadają sukces konserwatywnych kandydatów.
Dane, opublikowane w niedzielę rano przez irańskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych obejmują 192 z 282 mandatów, będących przedmiotem elekcji. W 133 przypadkach zwycięstwo przypadło politykom, związanym z najbardziej zachowawczymi kołami islamskimi. Zwolennicy reformy zdobyli 37 miejsc , niezależni - 17 a pięć zostało zarezerwowanych dla mniejszości religijnych. Wśród wybranych nie ma ani jednej kobiety - w dawnym składzie parlamentu było 13 Iranek.
W 31 okręgach, gdzie żaden z kandydatów nie uzyskał więcej niż 25 procent głosów, wybory zostaną powtórzone w terminie późniejszym.
Nadal nie wiadomo, jak faktycznie wyglądała frekwencja wyborcza. Według oficjalnych danych, w skali kraju wynosić miała 40-50 procent a w Teheranie - 28 procent. Reformatorzy twierdzą jednak, iż w obu przypadkach była dużo niższa. Konserwatyści utrzymują, że do urn poszło 60 proc. wyborców.
W sobotę wieczorem w państwowej telewizji pojawił się duchowy przywódca irański ajatollah Ali Chamenei by podziękować narodowi za udział w piątkowych wyborach, które określił jako "całkowicie wiarogodne". Dodał, iż "zwycięzcą elekcji jest naród Iranu" a przegranym - "Ameryka, syjoniści i wrogowie narodu irańskiego". "Zalecam wszystkim ugrupowaniom politycznym, by nie wikłały się w czcze rozważania, kto wygrał, a kto przegrał" - oświadczył ajatollah. Słowa te odebrane zostały przez obserwatorów jako wyraźne ostrzeżenie, adresowane zarówno do politycznych przeciwników jak i mediów.
Przedstawiciel reformatorów, Mustafa Tadżzadeh oświadczył natomiast, iż piątkowe wybory nie były wolnymi; nie są też miarodajne, gdyż - jak ocenił - ponad połowa wyborców pozostała w domach.
Siły proreformatorskie wezwały wyborców do bojkotu głosowania, w związku z odrzuceniem przez konserwatywną Radę Strażników Rewolucji Islamskiej ok. 2500 kandydatów jeszcze przed wyborami. Rada argumentowała, że kandydaci ci nie szanują islamu i konstytucji i nie dochowują wierności zasadzie prymatu religii nad polityką. Mimo protestów elekcja odbyła się jednak w terminie, bez udziału uznanych za antyislamskich działaczy. Z dotychczasowych danych wynika m.in. iż mandaty zdobyli już w pierwszej turze wyborów znani ze skrajnie konserwatywnych przekonań islamscy przywódcy jak Gholamali Haddadadel, Ahmad Tawakkoli, Mohammad Reza Faaker czy Ali Emami-Rad. Większość z nich znana jest także z antyamerykańskich przekonań. Wielu startowało w poprzednich wyborach, lecz nie uzyskało mandatu.
W poprzednich wyborach, w 2000 roku, frekwencja wynosiła 67,2 procent.
Zarówno USA jak i Unia Europejska krytykowały decyzję irańskiej Rady, wskazując iż skreślenie z list liberalnych kandydatów jest sprzeczne z zasadami wolnych wyborów. W piątek rzecznik Departamentu Stanu USA Adam Ereli powiedział, iż usunięcie przez islamską Radę niewygodnych kandydatów i tym samym ograniczenia prawa elektoratu do wyboru, jest powodem "poważnego zaniepokojenia" Waszyngtonu.
Sytuacja w Iranie - w tym także skład nowego irańskiego parlamentu - ma zasadnicze znaczenie m.in. dla rozwoju wydarzeń w Iraku, gdzie popierani przez Teheran szyici domagają się szybkiego rozpisania wyborów powszechnych, w których są pewni zwycięstwa.