Koniec zaciemniania okien w Warszawie
Wojnę wielkim płachtom reklamowym wydał wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski. Po protestach mieszkańców jednego z budynków przy rondzie ONZ przygotował projekt rozporządzenia ograniczającego reklamową wolną amerykankę. Dokument został podpisany przez ministra infrastruktury. Nowe rozporządzenie wejdzie w życie za dwa tygodnie.
02.12.2009 | aktual.: 03.12.2009 11:18
Zgodnie z nowymi przepisami reklamy mogą być wieszane na blokach, ale w taki sposób, by światło dzienne mogło bez ograniczeń docierać do wszystkich mieszkań. O tym, jak uciążliwe mogą być zajmujące całą elewację wielkoformatowe reklamy, wiedzą m.in. mieszkańcy bloku przy rondzie ONZ. W zeszłym roku zdesperowani lokatorzy, by mieć trochę słonecznego światła, wycinali otwory w reklamie. W końcu się zbuntowali.
Nowe przepisy nie znajdą zastosowania w przypadku budynków publicznych czy biur. Nadal będzie można także instalować reklamy na ścianach bez okien, na oknach klatek schodowych lub lokali użytkowych. Zakaz nie będzie także obowiązywać w przypadku wykonywania robót budowlanych dotyczących elewacji.
- W tym wypadku rozporządzenie to nie precyzuje warunków wieszania reklamy - mówi Ivetta Biały, rzeczniczka prasowa wojewody mazowieckiego. - Miasta będą mogły same kształtować politykę dotyczącą reklam - dodaje.
Zaproponowane rozwiązanie pozwala na wyeliminowanie zaledwie wierzchołka góry lodowej - a tą jest brak spójnej polityki reklamowej na terenie Warszawy.
- W zeszłym roku po raz pierwszy odwiedziłam stolicę. Wcześniej kojarzyła mi się z szarzyzną i zabieganymi ludźmi - pisze na jednym z portali Sylwia Nowicka. - Po przyjeździe okazało się, że reklamy biją po oczach z każdego kąta. W żadnym mieście nie widziałam czegoś podobnego. Ilość reklam była przytłaczająca - dodaje Sylwia.
Architekci uważają, że wielkoformatowe reklamy na elewacjach budynków potęgują chaos w przestrzeni miejskiej Warszawy, która i tak sama w sobie nie jest przestrzenią spójną i uporządkowaną urbanistycznie.
Rzeczywiście, reklamy szpecą Warszawę. Brak tu jakiegokolwiek poczucia estetyki, a tego, co się dzieje na ulicach, nie można nazwać inaczej niż mianem totalnego reklamowego chaosu. Sytuację pogarsza jeszcze tzw. reklamowa szara strefa.
Problem ten miał być rozwiązany dzięki obradom reklamowego okrągłego stołu, w którym uczestniczyli przedstawiciele branży reklamowej, samorządowcy i architekci. Według firm reklamowych ponad półtoraroczne obrady zakończyły się fiaskiem - kilka projektów trafiło do MSWiA - bo sprawę w resorcie reprezentują urzędnicy, którzy są przeciwni jakimkolwiek zmianom.
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes.pl/Warszawa: ZOM usuwa krzyże z miejsc wypadków