PolskaKoniec polskiego snu o potędze

Koniec polskiego snu o potędze

Polska znów stała się pionkiem w grze wielkiego mocarstwa. Po fiasku rozmów dotyczących rozmieszczenia tarczy w Polsce, kosztem pogorszenia stosunków z Rosją i Europą Zachodnią, zostaliśmy z pustymi obietnicami ze strony USA. Dlaczego? - pyta Internauta Wirtualnej Polski Tomasz Hens.

Koniec polskiego snu o potędze

21.10.2009 | aktual.: 21.10.2009 14:11

Czarne chmury nad planami umieszczenia elementów tarczy antyrakietowej zbierały się już od kilku lat. Sprzeciw Rosji czy krytyka w samych Stanach nie przeszkodziły polskim politykom promować sprawę tarczy. Za czasów rządów PiS stosunki z Rosją zostały właściwie zamrożone, a relacje z państwami Europy Zachodniej, przeciwnej amerykańskim planom, uległy ochłodzeniu. Zatem, co powodowało polskimi decydentami, iż pomimo ryzyka fiaska rozmów z USA oraz pomimo dość wysokich kosztów politycznych, starano się za wszelką cenę, aby wyrzutnia antyrakiet znajdowała się w Polsce?

Sam pomysł umieszczenia bazy antyrakiet w Polsce, miał za zadanie, przynajmniej zdaniem rządzących, zwiększenie bezpieczeństwa kraju. Rozumowano, że Stany Zjednoczone umieszczając swoje instalacje, będą musiały zapewnić im bezpieczeństwo, a niejako przy okazji również bezpieczeństwo terytorium Polski. Poza tym w zamian za umieszczenie w Polsce bazy antyrakiet, oczekiwaliśmy pomocy wojskowej ze strony USA. Szczególnie liczono na systemy przeciwlotnicze i przeciwrakietowe. Obecnie polskie wojsko nie dysponuje bronią mogącą zwalczać rakiety balistyczne, systemy przeciwlotnicze średniego i dalekiego zasięgu produkcji radzieckiej są wiekowe, a ich skuteczność na dzisiejszym polu walki dość niska. Koszt wymiany sprzętu wojsk przeciwlotniczych może przekraczać koszty zakupu samolotów F-16, czyli 4,7 mld USD.

Warto wspomnieć, że państwa Europy Zachodniej, niechętne amerykańskiemu projektowi, rozpoczęły prace nad własnym systemem obrony rakietowej krótkiego i średniego zasięgu. Ich efektem jest system oparty na rakietach ASTER 15 oraz ASTER 30, który jest nieustannie rozwijany. Niestety, ale Polska nie była zainteresowana wzięciem udziału w programie, który był szansą dla przemysłu zbrojeniowego na dostęp do nowoczesnych technologii.

Dlaczego zatem mimo wszelkich symptomów wskazujących na fakt, że tracza w Polsce może nie powstać, nasi politycy z takim uporem popierali powstanie bazy antyrakiet?

Po wielu latach współpracy Polski z USA, można śmiało postawić tezę, że Ameryka traktuje nas jako sojusznika drugiej kategorii. Trudne negocjacje z USA prowadzone intensywnie za rządu PiS, zakończyły się już za kadencji PO. Ich wynik uznano za ogromny sukces. Nasz sojusznik miał przekazać nam aż… jedną baterię rakiet Patriot. Po czym pod naciskiem Rosji, okazało się, że bateria będzie stacjonowała w Polsce, ale bez głowic bojowych, które, w razie konieczności, zostaną dopiero dostarczone. Zatem jak zawsze w relacjach z Ameryką, zostaliśmy potraktowani jako partner gorszej kategorii.

Ostatecznie USA wycofały się z planu rozmieszczenia tarczy w Polsce i Czechach, a na otarcie łez w Polsce będzie macierzysta baza baterii rakiet lądowej wersji rakiet SM-3. Problem w tym, że pracę nad tą wersją pocisku, pierwotnie zaprojektowanego dla okrętów posiadających system AEGIS, są dopiero we wstępnej fazie. Czyli następny wielki "sukces" rządu PO.

Zatem dlaczego Stany Zjednoczone zrezygnowały z umieszczenia elementów tarczy antyrakietowej w Europie? Za prezydentury George D. Busha projekt był przedstawiany jako niezbędny dla bezpieczeństwa narodowego.

Jedną z najważniejszych dla USA kwestii w polityce zagranicznej jest sprawa zbrojeń Iranu. Sytuacja na Półwyspie Arabskim staje się coraz bardziej zaogniona. Iran, mimo sprzeciwu opinii międzynarodowej, wzbogaca uran. Oficjalnie ma on być wykorzystany w celach pokojowych. Ale chyba już nikt nie ma wątpliwości, że celem jest zbudowanie ładunku jądrowego. Równocześnie rozbudowywany jest potencjał rakietowy. W zasięgu irańskich rakiet są sojusznicy USA oraz amerykańskie bazy wojskowe na Bliskim Wschodzie. Ostra retoryka przywódcy Iranu miedzy innymi w stosunku do Izraela i USA dodatkowo zaognia sytuację. Rozwiązanie siłowe brane jest pod uwagę, ale jest ono ostatecznością. Rosja będąca bliskim sojusznikiem Iranu, może włączyć się do rozmów dotyczących programu nuklearnego. Rosja jest Ameryce po prostu potrzebna. Smaczku dodaje fakt, że co jakiś czas do mediów przeciekają informację, jakoby Iran podpisał z Rosją kontrakt na dostawy systemów przeciwlotniczych S-300 (trudno przy tym ustalić której wersji).
Natomiast w ubiegłym roku irańskie media podały taka wiadomość oficjalnie. Władze rosyjskie zaprzeczyły, jakoby miały zamiar sprzedać wspomniane systemy Iranowi. Ale chyba nie ma wątpliwości, że Rosja prowadzi grę ze Stanami Zjednoczonym. Ewentualne dostarczenie Iranowi systemu S-300, szczególnie najnowszej wersji, bardzo utrudniłby ewentualna akcję zbrojną Izraela bądź USA przeciwko irańskim instalacjom nuklearnym.

Ale dlaczego Rosja przeciwna jest tarczy antyrakietowej? Wielokrotnie USA deklarowały, że tarcza nie jest w żaden sposób skierowana przeciwko niej i nie narusza równowagi strategicznej. Jak dziesięć rakiet zainstalowanych w Polsce, lub radar w Czechach, mógłby zagrozić Rosji?

Obecnie Rosja, która po upadku żelaznej kurtyny nadal chce uchodzić za mocarstwo, z niepokojem przygląda się, jak Waszyngton przybliża się do jej granic, pozyskując nowych sojuszników oraz budując nowe bazy wojskowe. Można powiedzieć, że Rosja czuje się okrążana. Zatem rezygnacja z elementów tarczy antyrakietowej jest prestiżowym zwycięstwem Moskwy.

Ale jest jeszcze jeden aspekt: Rosja nie ufa Stanom Zjednoczonym. Ameryka przez okres zimnej wojny oraz w późniejszym okresie, dała się poznać jako partner mało wiarygodny. Z technicznej strony możliwe jest umieszczenie głowic nuklearnych na antyrakietach i zamienienie ich w pociski balistyczne. Oznacza to, że po wystrzeleniu byłyby one w stanie osiągnąć swoje cele w Rosji po kilku, najdalej kilkunastu minutach. Czasu na reakcję byłoby ekstremalnie mało. Radar znajdujący się w Czechach również mógłby być użyty jako broń ofensywna. Skupienie wiązki fal emitowanych przez radar na przykład na samolocie, mogłoby zniszczyć elektronikę.

Zatem z punktu widzenia Rosji, instalacja elementów tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach, oznaczałaby zachwianie delikatnej równowagi strategicznej. Efektem tego byłoby zwiększenie napięcia o trudnych do określenia konsekwencjach.

I nie jest to tylko teoretyczne rozważanie. Przykładu nie trzeba szukać daleko. W 1995 roku z terenu Norwegii wystrzelono rakietę meteorologiczną. O fakcie tym poinformowano z wyprzedzeniem wszystkie zainteresowane strony. Jednak wiadomość ugrzęzła w gąszczu rosyjskiej biurokracji. Zatem po namierzeniu startującego pocisku, część rosyjskich generałów uznała to za atak ze strony NATO. Teczka z kodami pozwalającymi odpalić pociski, stała otwarta przed Borysem Jelcynem, gotowa to zainicjowania kontruderzenia. Na kilkanaście minut świat stanął na krawędzi zagłady…

Jeszcze jedną przyczyną zaniechania budowy tarczy w Europie, o której warto wspomnieć, jest fakt, że według agencji rządowych, irański program rakietowy nie jest tak zaawansowany jak sądzono za prezydentury George W. Busha. Mimo że Iran zdołał umieścić swojego satelitę na orbicie okołoziemskiej, jeszcze przez wiele lat nie będzie w stanie wprowadzać do uzbrojenia rakiet zdolnych dosięgnąć terytorium Stanów Zjednoczonych. Obecnie największym zagrożeniem są pociski średniego zasięgu (Shahab-3 o zasięgu 1500 km oraz będący w fazie testów Sajjl o zasięgu około 2000 km). Administracja Baracka Obamy zamierza skupić się nad systemami obrony właśnie przed tymi rakietami. Powody polityczne rezygnacji z tarczy w Polsce i Czechach, były dla Baracka Obamy bardzo na rękę. Krytyka przeciwników systemu obrony antyrakietowej w USA nie milknie. System jest po prostu nieskuteczny. Tylko ponad połowa prób zestrzelenia celu to próby udane. Początkowo strzelano do celów, które imitowały współczesne głowice, wraz z całym
wachlarzem emitowanym przez nie zakłóceń. Jednak amerykańskie rakiety nie były w stanie skutecznie razić takich celów. W zaistniałej sytuacji, dla pokazania, że system jest skuteczny, zaczęto używać celów imitujących pojedyncze głowice. Nie można zaprzeczyć, że skuteczność została zwiększona. Jednak cele te odpowiadają najstarszym modelom głowic posiadanym przez Iran. Sytuację pogarsza fakt, że Rosja planuje wprowadzić model głowicy poruszającej się dość płaska trajektorią, równocześnie wykonując manewry. Amerykańskie antyrakiety są bezradne wobec takiego celu. Powstaje pytanie, czy Rosja zechce zachować tą technologię dla siebie, czy podzieli się nią na przykład z Iranem?

Zatem już któryś raz staliśmy się pionkiem w grze wielkiego mocarstwa. Ameryka już wielokrotnie udowodniła w relacjach z Polską, że jest niewiarygodnym partnerem, traktującym nasz kraj jako środek do realizacji swoich egoistycznych celów. Warto tu wspomnieć sprawę offsetu przy zakupie samolotów F-16 czy obietnic wielomilionowych kontraktów na odbudowę Iraku. W świetle niezaprzeczalnych faktów niezrozumiałe jest, że polscy politycy nadal widzą w Stanach Zjednoczonych kluczowego sojusznika Polski.

Tomasz Hens

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)