Kongres Sił Demokratycznych Białorusi
Uczestnicy Kongresu Sił Demokratycznych Białorusi wybiorą wspólnego kandydata demokratycznych sił przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi.
02.10.2005 | aktual.: 02.10.2005 14:14
Przed południem odbyła się prezentacja kandydatów. W jej trakcie jeden z nich Stanisław Szuszkiewicz, były przewodniczący Rady Najwyższej Białorusi, ogłosił rezygnację z kandydowania. Szuszkiewicz powiedział, że wycofuje swoją kandydaturę na rzecz tego kandydata, którego wybierze Kongres. Szuszkiewicz, którego wystąpienie było pełne humoru, nie udzielił w ten sposób poparcia żadnemu z trzech pozostałych kandydatów.
Aleksnder Milienkiewicz, były wicemer Grodna, sądząc z natężenia otrzymanych braw, ma duże szanse na zdobycie pozycji lidera białoruskiej opozycji. Bezpartyjny Milienkiewicz w przemówieniu kładł nacisk na wartości konserwatywne. Mówił, że zna swoją rodzinę do siódmego pokolenia, a jego dziadek i pradziadek uczestniczyli w Powstaniu Konstantego Kalinowskiego (tak na Białorusi określane jest Powstanie Styczniowe).
Milienkiewicz - chcąc zapewne zdystansować się od zarzutów, że będzie politykiem propolskim - przypomniał, że w dwudziestoleciu międzywojennym jego ojciec siedział w polskim więzieniu za walkę o szkolnictwo białoruskie.
Od spokojnego wystąpienia Milienkiewicza odróżniała się emocjonalna wypowiedź Siarhieja Kaliakina. Przywódca opozycyjnej Partii Komunistów Białorusi grzmiał z mównicy, że białoruska opozycja musi zjednoczyć się wokół jednego polityka, "aby Białoruś powróciła na drogę demokracji". Zaś "wybór wspólnego kandydata to pierwszy krok na drodze do zwycięstwa". Kaliakin podkreślił, że w warunkach dominacji mediów państwowych opozycja będzie musiała dotrzeć ze swym programem do każdego z 7,5 miliona wyborców .
Lider liberalnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatolij Lebiedźka powiedział, że Białorusini nie dzielą się na prawicowych i lewicowych, a na optymistów i pesymistów. Sam - jak stwierdził - jest optymistą, gdyż tylko oni są gotowi do przemian. Lebiedźka mówił, że nie jest ani prorosyjskim, ani proamerykańskim politykiem. Jestem politykiem probiałoruskim - mówił.
Nawiązując do rewolucji na Ukrainie powiedział, że na Białorusi zdarzy się ona, gdy na demonstrację zbierze się 100 tysięcy ludzi. Lebiedźka położył rękę na Biblię, konstytucję i książkę Wasiła Bykaua (niedawno zmarły pisarz), przysięgając, że nigdy nie zdradzi uczestników i ideałów Kongresu.
W wystąpieniach pretendenci do roli lidera opozycji unikali wzajemnych oskarżeń. Prezydenta Aleksandra Łukaszenkę krytykowali głównie w formie ironicznej. Nie przedstawiali programów gospodarczych, które dla delegatów mogłyby być nudne, ograniczając się do haseł konieczności odbudowy demokracji oraz walki z obecnie urzędującym prezydentem.