ŚwiatKongres: reakcja na 11 września była nieskoordynowana

Kongres: reakcja na 11 września była nieskoordynowana

17.06.2004 18:35, aktual.: 17.06.2004 18:48

Antyamerykańskie zamachy z 11 września 2001 roku całkowicie zaskoczyły obronę powietrzną USA i zmusiły ją do improwizowanych, nieskoordynowanych i nieskutecznych działań - wynika z wstępnego raportu komisji parlamentarnej, która badała okoliczności wydarzeń z 11 września.

Komisja po raz ostatni prowadziła publiczne posiedzenie. Półtoraroczna praca zaowocowała przesłuchaniem ponad tysiąca świadków, z prezydentem George'em W. Bushem na czele. Ostateczny raport spodziewany jest 26 lipca.

Zawiodła współpraca

W 29-stronicowym wstępnym raporcie napisano, że ani federalne władze lotnicze (FAA), ani obrona przeciwlotnicza (NORAD) nie zdawały sobie sprawy, że porwane samoloty pasażerskie mają służyć do ataku terrorystycznego. Jednak nawet kiedy stało się to już jasne, zawiodła współpraca między rządowymi agendami.

Z raportu wynika, że Biały Dom został poinformowany o porwaniu dopiero po uderzeniu pierwszego samolotu w wieżę World Trade Center w Nowym Jorku, dyrektor FAA zaś dowiedział się o tym, oglądając relację w telewizji.

Porwanie pierwszego samolotu American Airlines stało się jasne dla wieży kontroli lotów w Bostonie o 8:24, tymczasem wojsko dowiedziało się o tym dopiero szesnaście minut później. Pierwsze myśliwce dostały rozkaz do startu o 8:46. O tej samej godzinie pierwszy samolot roztrzaskał się na ścianie WTC. Myśliwce znalazły się w powietrzu dopiero siedem minut później, ale i tak ich piloci nie wiedzieli, co właściwie mają robić w obliczu zagrożenia.

Brak procedur

Komisja przyznała, że wydarzenia z 11 września nie miały precedensu, ale zwróciła uwagę, że w kompetentnych instytucjach brakowało odpowiednich procedur reagowania na takie przypadki. Ludzie, którzy mieli stawić czoło sytuacji, "nie byli do tego przygotowani" i "improwizowali". W ich pracę wkradł się chaos - ubolewa komisja, złożona z pięciu Demokratów i pięciu Republikanów.

Komisja nie wyklucza, że sprawna współpraca różnych instytucji pozwoliłaby przechwycić przynajmniej jeden z czterech porwanych samolotów, i - zgodnie z wydanym przez wiceprezydenta Dicka Cheneya rozkazem - zestrzelić go. Tymczasem rozkaz dotarł do pilotów już po upadku na pola pod Pensylwanią ostatniego z porwanych samolotów. Stało się to niecałą godzinę po porwaniu pierwszej maszyny.

Cheney dostał zgodę na wydanie rozkazu w telefonicznej rozmowie z Bushem. Komisja ustaliła, co m.in. powiedział wtedy prezydent: Wygląda na to, że mamy małą wojnę. Słyszałem o Pentagonie. Jesteśmy w stanie wojny. Ktoś będzie musiał za to zapłacić.

Zaskoczenie miejscem ataku

Szef kolegium szefów sztabów USA gen. Richard Myers tłumaczył w czwartek podczas przesłuchania, że informacje, jakie dotarły przed 11 września do amerykańskiego wojska, wskazywały na możliwość ataku gdzieś na Półwyspie Arabskim, nie zaś na terytorium USA.

Wzrost liczby informacji o zagrożeniu terrorystycznym nastąpił pod koniec wiosny 2001 roku - przyznał Myers - i wskazywał on jasno na przygotowania do wielkiej operacji terrorystycznej Al-Kaidy, ale data i miejsce pozostawały nieznane. Jeśli ostrzeżenia dotyczyły jakiejś konkretnej strefy, to był to Półwysep Arabski.

FAA także wydała szereg ostrzeżeń w miesiącach poprzedzających 11 września. One także były nieprecyzyjne i dotyczyły głównie niebezpieczeństw grożących obywatelom amerykańskim za granicą i zwykłych porwań samolotów - dodał generał, który w tamtym okresie był zastępcą szefa kolegium.

Obrona przeciwlotnicza, czyli NORAD, nie dysponowała wystarczająco precyzyjnymi danymi, aby zwiększyć poziom gotowości, albo postawić w stan gotowości dodatkowe siły - powiedział. Natomiast stacjonująca w Bahrajnie V Flota wyprowadziła z portów większość swoich okrętów - zaznaczył.

Symulowany atak na Pentagon

Myers przyznał, że Amerykanie byli gotowi na możliwość uderzenia za granicą, ale powiedział, że na listopad 2001 roku planowano ćwiczenia symulujące atak terrorystyczny na Pentagon, ewakuację budynku i przeniesienie ośrodków dowodzenia gdzie indziej. Ministerstwo Obrony stało się 11 września jednym z celów ataku.

Raport chwali pracę niektórych służb, m.in. kontrolerów lotów, którzy krótko po zamachu dostali polecenie szybkiego sprowadzenia na ziemię blisko 4,5 tys. znajdujących się w powietrzu maszyn i świetnie wywiązali się z zadania. Po raz kolejny komisja oddała też cześć pasażerom samolotu United Airlines, którzy wtargnęli do kabiny pilotów i poświęcając życie udaremnili uderzenie na Kapitol albo Biały Dom.

Źródło artykułu:PAP
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także