Konflikt na targowisku przy Modlińskiej. Kupcy w obliczu presji zarządcy
Na targowisku przy Modlińskiej w Warszawie narasta konflikt między kupcami a zarządcą terenu, który domaga się podwyżki czynszów. Kupcy obawiają się o swoje bezpieczeństwo i nie opuszczają hali - informuje "Gazeta Wyborcza".
Na targowisku przy Modlińskiej w Warszawie doszło do poważnego konfliktu między kupcami a zarządcą terenu, który domaga się podwyżki czynszów. Kupcy, którzy przenieśli się tu po pożarze na Marywilskiej, nie zgadzają się na nowe warunki finansowe.
Zarządca terenu, Zbigniew Bogusz, zażądał podwyżki czynszów, co spotkało się z oporem ze strony kupców. Jak relacjonuje Chau Than Pnam, kierownik centrum handlowego, zarządca próbował wymusić zgodę na nowe warunki poprzez likwidację dotychczasowej spółki i założenie nowej z wyższymi opłatami. - Przyszedł do mnie pan Bogusz i powiedział, że likwiduje spółkę, z którą mamy podpisaną umowę i zakłada nową, z którą trzeba będzie podpisać umowę, ale z gigantyczną podwyżką. Nie mogłem się na to zgodzić, bo wtedy wszyscy kupcy musieliby płacić więcej - mówi Chau Than Pnam.
Napięta sytuacja na Modlińskiej
Sytuacja na targowisku stała się napięta, gdy na miejscu pojawili się mężczyźni z pałkami teleskopowymi i łańcuchami. Kupcy obawiają się o swoje bezpieczeństwo i nie opuszczają hali. - Nie wiemy, co mamy robić, jesteśmy w ogromnym stresie. Wygląda na to, że chcą zrobić z nami porządek - mówi "Gazecie Wyborczej" Łukasz Małkiewicz, jeden z zarządców nowego centrum handlowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mentzen wyśmiał Morawieckiego. Zapytaliśmy też o tajemniczą kamerkę
Policja jest obecna na miejscu, aby zapewnić bezpieczeństwo. - To konflikt pomiędzy zarządcą terenu a najemcami. Nie mamy informacji, żeby doszło do sytuacji zagrażającej życiu i też nikt nie został zatrzymany. Ale wszystkie zgłoszenia są przyjmowane, sprawa jest rozwojowa - podsumowuje aspirant Kamil Sobótka z Wydziału Komunikacji Komendy Stołecznej Policji.
Kupcy złożyli zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, a policja monitoruje sytuację. Zarządca terenu, Sebastian Bogusz, twierdzi, że działania nie są wymierzone w kupców, lecz w Chan Than Pnama, który nie zgadza się na podwyżkę. - Ci ludzie nie chcą opuścić hali, zarządca terenu nie kryje się z tym, że ich przysłał. Chcą nas zaszantażować i zmusić do podpisania podwyżek czynszu - mówi Łukasz Małkiewicz.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"