Komorowski krytycznie o polskiej misji w Iraku
Wiceszef sejmowej Komisji Obrony Narodowej
Bronisław Komorowski (PO) przypuszcza, że Polacy od marca lub
połowy 2004 roku przestaną korzystać ze "szczególnego parasola
ochronnego, jaki rozpinali nad nami Amerykanie" w strefie
stabilizacyjnej w Iraku.
29.09.2003 | aktual.: 29.09.2003 17:45
Poseł wiąże to z początkiem przyszłorocznej kampanii wyborczej w USA. Swą opinię przedstawił w poniedziałek na konferencji prasowej w Szczecinie.
Komorowski jest przekonany, że szybsze umiędzynarodowienie zarządzania strefami zmniejszy ryzyko dramatycznych wydarzeń, także w polskiej strefie. Przyznał, że najkorzystniejsze dla Polski byłoby przejęcie kontroli przez ONZ, bo wtedy to ONZ płaciłaby za pobyt naszych żołnierzy w Iraku.
Pytany przez dziennikarzy, ile, jego zdaniem, może potrwać misja naszych żołnierzy, odpowiedział: "Nie podejmuję się roli wróżbity, ale wszystkie misje pokojowe, te poważne, trwają do dzisiaj, od koreańskiej przez Bałkany. Nie sądzę, byśmy mogli liczyć na zmianę sytuacji w perspektywie krótszej niż 5-6-7 lat" - ocenił.
Decyzję o udziale polskich żołnierzy w wojnie i potem w operacji stabilizacyjnej w Iraku nazwał "absolutnie improwizowaną", sprzeczną z wcześniejszymi ustaleniami, które zakładały, że skoro jedziemy na wojnę, to nie uczestniczymy w działaniach stabilizacyjnych. Sam udział zaś tak licznego polskiego kontyngentu jest, jego zdaniem, "absolutnie na granicy możliwości i ryzyka kompromitacji".
Komorowski przypomniał, że udział Polaków w wojnie irackiej to obciążenia budżetu MON w 2004 kwotą 308 mln złotych. To także koszty sprzętu wojskowego, który już nigdy nie wróci do eksploatacji w kraju, bo będzie zużyty.
Poseł przewiduje, że pojawiają się też problemy kadrowe, gdy trzeba będzie wystawić kolejne zmiany żołnierzy.