Komorowski: już wiem co zrobić ws. służby zdrowia
Kandydat PO na prezydenta Bronisław Komorowski zapowiada w wywiadzie dla tygodnika "Newsweek", że ma gotowe rozwiązanie dotyczące służby zdrowia. Jak dodał, zaproponuje je po wyborach.
27.06.2010 | aktual.: 27.06.2010 11:11
Jak podkreśla "Newsweek" dyskusja o służbie zdrowia stała się jednym z głównych elementów kampanii wyborczej. Komorowski pytany co w rzeczywistości proponuje w sprawie szpitali zapowiada, że jeżeli zostanie prezydentem, będzie się starał doprowadzić do kompromisu w tej sprawie. - Wiem jak to zrobić, by przyjąć reformę minister zdrowia Ewy Kopacz, przy zmianie kontrowersyjnych elementów - podkreślił.
Tygodnik przypomina, że w reformie, którą zawetował prezydent Lech Kaczyński, były dwa takie punkty. Pierwszy - wprowadzenie obowiązkowej komercjalizacji szpitali, czyli wprowadzenie rynkowych zasad do służby zdrowia. Drugi - utrzymanie przez państwo kontroli nad 51% udziałów w komercjalizowanych placówkach służby zdrowia, na czym zależało szczególnie SLD.
- Platforma powinna wycofać się z zapisów, że przekształcanie szpitali w spółki jest obligatoryjne. Wystarczy przecież mechanizm zachęty do komercjalizacji - ujawnia swój pomysł Komorowski. Zastrzega jednak, że co do utrzymania kontroli 51%., jest to niezgodne z prawem Unii Europejskiej.
Kandydat PO w rozmowie z "Newsweekiem" przedstawia także inne swoje prezydenckie priorytety. Zapowiada, że wymusi na rządzie reformę finansów publicznych. Zapewnia, że nie jest kandydatem "Polski A", a "schetynówki" są równie ważne, co autostrady.
- Wybierzcie mnie, a jeśli nie będziecie zadowoleni z tego, jak Platforma wykorzystuje pełnię władzy, to za rok pogonicie rząd - mówi Komorowski. Podkreśla też, że zależy mu na zwolennikach lewicy i dlatego traktuje ich bardzo poważnie. - Ja nigdy nie obrażałem ludzi SLD, nie biłem ich politycznie po twarzy - mówi.
Komorowski pytany czy boi się prezydentury Jarosława Kaczyńskiego odpowiada, że nie jest człowiekiem strachliwym, więc się nie boi. - Ale nie życzę Polakom tego - dodaje.