PolskaKomornik może zabrać szpitalowi wszystko

Komornik może zabrać szpitalowi wszystko

Ostatni wyrok Trybunału Konstytucyjnego zagraża bezpieczeństwu chorych! Wierzyciele mogą teraz zabrać aparaturę medyczną. Już co trzecia złotówka z naszych składek zdrowotnych wpływających co miesiąc do NFZ, zamiast na utrzymanie szpitali i zakup leków może być przeznaczona na spłatę długów placówek medycznych.

17.01.2007 09:06

Sytuacja jest niepokojąca - przyznaje zastępca dyrektora departamentu zdrowia Urzędu Marszałkowskiego Anna Szczepańska. Poprosiliśmy wszystkie szpitale, podległe samorządowi o przysłanie informacji, czy i jak wyrok Trybunału wpłynie na ich funkcjonowanie. Długi wymagalne szpitali samorządowych sięgają 166 mln złotych - dodaje.

Telefon do komornika

Rekord szpitalnego długu na Pomorzu to 200 mln złotych klinik gdańskiej Akademii Medycznej. W listopadzie ub.r. dyrektor Zbigniew Krzywosiński mówił, że bywają miesiące, gdy komornik zabiera z konta Akademickiego Centrum Klinicznego nawet pięć milionów złotych. Wielu pacjentów AMG leczonych jest "na krechę". Czy zmiana sytuacji prawnej zagrozi bytowi największego pomorskiego szpitala? Nieoficjalnie wiadomo, że wierzyciele już dzwonią do komorników, pytając, kiedy będą mogli dochodzić swoich roszczeń.

Można od razu umierać - mówi rozgoryczony dyrektor jednego z zagrożonych szpitali. W Trójmieście jeszcze pacjent znajdzie miejsce w innej placówce, w terenie będzie kompletny bałagan. Karetki będą jeździć dziesiątki kilometrów szukając ratunku dla chorego! - ostrzega.

Komornicy nawet nie będą musieli zaglądać do szpitalnych kas - wystarczy, że jeszcze w oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia położą rękę na comiesięcznych ratach, przekazywanych na leczenie.

Na Pomorzu większość szpitali, z nielicznymi wyjątkami, jest w przyzwoitej kondycji ekonomicznej - uspokaja Mariusz Szymański, rzecznik pomorskiego NFZ. Natychmiastowe konsekwencje wyroku Trybunału Konstytucyjnego im nie grożą - dodaje.

Szpital na gdańskiej Zaspie powinien oddać wierzycielom 10 milionów złotych. Tymczasem co miesiąc do placówki wpływa 4,5 - 5 mln mln złotych. Dyrektor Krystyna Grzenia nawet nie zamierza wyobrażać sobie, co by się stało, gdyby wszyscy wierzyciele poszli do sądu i uzyskali tam - zgodnie z prawem - nakaz egzekucji komorniczej. Bo trudno sobie wyobrazić zamknięcie z dnia na dzień jednego z największych gdańskich szpitali. Na razie negocjujemy terminy spłaty - wzdycha pani dyrektor. Jednak najbardziej niepokoi fakt, iż z miesiąca na miesiąc nasz dług rośnie - dodaje. Przyczyną jest niewłaściwe ustalenie stawki za pracę szpitalnego oddziału ratunkowego.

Niedoszacowanie kontraktów z NFZ może mieć fatalne skutki. Najgorsze jest to, że problemy w służbie zdrowia nie są systemowo rozwiązywane, przez co dochodzi do ich skumulowania. Maria Miler, księgowa Pomorskiego Centrum Gruźlicy i Chorób Zakaźnych mówi, że dzięki pożyczce (jeśli przez trzy lata szpital będzie ją regularnie spłacać, ma szansę na umorzenie 70% kredytu) i zawieraniu ugód z wierzycielami sytuacja szpitala jest stabilna. Dostajemy co miesiąc z NFZ ok. 1,6 mln zł - wylicza księgowa. Po spłaceniu raty pożyczki, odsetek od kredytu, kwot wynikających z ugód, pensji i składek ZUS zostaje nam ok. 130 tys. zł na leczenie. To krucha stabilizacja. Wystarczy jeden wyrok i wejście komornika, by ją zachwiać - dodaje.

Menadżerowie, zajmujący się opieką zdrowotną mówią nieoficjalnie, że orzeczenie TK powinno zmobilizować resort zdrowia do szukania "furtki", pozwalającej na ucieczkę przed zmasowaną egzekucją. Tuż po wydaniu werdyktu TK poseł Stanisław Rydzoń, reprezentujący w Trybunale Sejm, także powiedział, że minister zdrowia musi zająć się opracowaniem przepisów, które zapewnią ochronę interesów szpitali i pacjentów.

Wiceminister zdrowia Bolesław Piecha publicznie stwierdził, że pomocne może być szukanie pieniędzy dla publicznych placówek poza budżetem państwa, czyli albo z dodatkowych ubezpieczeń, albo z usług komercyjnych. Jednak jest to pomysł na kolejne miesiące dyskusji.

Ostatnio do jednego ze szpitali zadzwonił przedstawiciel firmy windykacyjnej, której interesy może popsuć "masywna" egzekucja komornicza. Powiedział, że jest sposób na uratowanie części pieniędzy. Wystarczy wpłacić je jako zastaw sądowy, zwolniony z kosztów komorniczych... Pomysłów zapewne będzie coraz więcej. Nie zrzucać winy na komornika

Teraz komornicy ruszą do szpitali, by ściągać miliony zaległych wierzytelności... - mówi Jan Treder z gdańskiej Izby Komorniczej. Właściwie nic się nie zmieniło. Jest dłużnik i jest wierzyciel, tylko TK stworzył możliwości większego zabezpieczenia roszczeń. Szpitale już nie są uprzywilejowane - dodaje. Ten brak uprzywilejowania może się skończyć tragicznie - bankructwem szpitali i kłopotami pacjentów - ostrzega.

Czy komornikowi nie zadrży ręka, gdy będzie zabierał ostatnie pieniądze na leki? Komornik nie ma żadnego interesu, by niszczyć szpitale. Jesteśmy normalnymi ludźmi, tak samo, jak inni chorujemy i korzystamy ze służby zdrowia. Jeśli jednak będą wnioski o egzekucję, będziemy musieli je zrealizować. Proszę zapytać wierzyciela, który nie może doczekać się zapłaty ze strony szpitala, jak się czuje, gdy z tego powodu np. grozi mu bankructwo... - mówi Treder. Ale i tak wszystko skupi się na komorniku... - dodaje.

Gazety i tak piszą "Komornik zajął sprzęt ratujący życie!". Tymczasem komornik wykonuje tylko to, co musi. Nie może odmówić wierzycielowi, który żąda zajęcia aparatury medycznej. Krajowa Rada Komornicza od dawna występuje ministra sprawiedliwości o zmianę przepisów i szczegółową regulację kwestii egzekucji w szpitalach. I co? I nic. Dlatego proszę nie mieć pretensji do nas, a do polityków, którzy doprowadzili do takiej sytuacji - opowiada Jan Treder.

Na razie bezpiecznie

Na dzisiejszym posiedzeniu komisji zdrowia przedstawimy informacje zebrane w 31 placówkach podległych samorządowi. Wynika z nich, że jedynie kilka jednostek (m.in. szpitale w Prabutach, Dzierżążnie, Przemysłowy ZOZ w Gdańsku) może być obecnie zagrożonych egzekucją komorniczą - mówi Anna Szczepańska, p.o. dyrektora Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego. Największe szpitale, nawet słynny z długów kościerski, dogadują się z wierzycielami. Nie znaczy to jednak, że możemy być całkiem spokojni. Sytuacja jest dynamiczna, zmienia się z dnia na dzień, a nieoszacowane kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia generują straty w szpitalach. Dyrektorzy już teraz wskazują na zagrożenie wstrzymania dostaw leków i wypłat wynagrodzeń - dodaje.

Trybunał Konstytucyjny za gospodarką rynkową

Na posiedzeniu w dn. 9 stycznia br. Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodny z konstytucją przepis z 1964 r., zgodnie z którym nie podlegają egzekucji komorniczej długi zakładów uspołecznionych z tytułu dostaw, robót lub usług w wysokości do 75% każdorazowej wypłaty. TK orzekł, że przepis ten narusza zasady społecznej gospodarki rynkowej (swobodę działalności gospodarczej i konkurencji), oraz uprzywilejowuje i szczególnie chroni mienie państwowe, co narusza zasady równości wobec prawa z powodu formy własności. Decyzja Trybunału oznacza, że komornicy będą mogli zajmować nie 25%, ale wszystko, co wpłynie na konto zadłużonego szpitala, w tym także pensje pracownicze, pieniądze na leki i sprzęt medyczny.

Niepokój dyrektorów

Staramy się dogadywać z wierzycielami i na razie udaje się nam unikać wizyt komornika, choć wymagalne zobowiązania placówki wynoszą ok. czterech mln złotych - mówi dr Bogdan Lamparski z Pomorskiego Centrum Gruźlicy i Chorób Zakaźnych. Wdrożenie programu restrukturyzacyjnego szpitala pozwoliło nam odetchnąć. Wydawało się, że czasy, gdy od komornika zależał zakup leku dla pacjenta bezpowrotnie minęły. Niestety, wyrok TK może naruszyć tę kruchą równowagę - dodaje.

Zajęć komorniczych nie było u nas od półtora roku, więc nie widzę bezpośredniego zagrożenia skutkami wyroku TK. Nasze długi wymagalne wynoszą ok. sześć mln zł. Sytuacja może się jednak pogorszyć, bo kontrakty z NFZ nie zwiększyły się, a koszty utrzymania placówki rosną - opowiada Mirosław Domosławski ze Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku.

Największym zagrożeniem dla szpitala jest niedoszacowanie kontraktów z NFZ. Na utrzymanie jedynego w mieście szpitalnego oddziału ratunkowego dostajemy dziennie 12 tysięcy złotych, a potrzebujemy 24 tysiące - mówi Lidia Kodłubańska ze Szpitala Miejskiego w Gdyni. Jeśli potrwa to dłużej, szpital popadnie w spiralę zadłużenia, co w kontekście orzeczenia trybunału może mieć fatalne skutki i doprowadzić do zagrożenia bezpieczeństwa mieszkańców Gdyni - dodaje.

Nie będę w żaden sposób oficjalnie komentował sytuacji i mówił o przyszłości szpitala. Każde słowo, odczytane przez wierzyciela może spowodować lawinę egzekucji, która zniszczy placówkę. Konsekwencje mogą być tragiczne - trzeba będzie po prostu zamknąć szpital - kwituje dyrektor jednego z pomorskich szpitali.

Dorota Abramowicz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)