Komisja Europejska pozywa Polskę ws. dyrektywy o tkankach i komórkach ludzkich
Komisja Europejska pozwie Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE za nieprzestrzeganie unijnych przepisów dot. jakości i bezpieczeństwa tkanek i komórek ludzkich. Według premiera zwłoka w ustawodawstwie jest przemyślana, w parlamencie nie ma zgody ws. in vitro.
Opóźnienie we wdrażaniu dyrektywy jest konsekwencją toczącego się w Polsce sporu o zapłodnienie metodą in vitro. Do tej pory w Sejmie nie uchwalono ustawy regulującej stosowanie tej metody.
- Tkanki i komórki ludzkie, takie jak szpik kostny, ścięgna, komórki jajowe i rogówka, są wykorzystywane w opiece zdrowotnej do celów leczenia wielu różnych chorób i urazów u ludzi. Przeszczepianie tkanek i komórek potencjalnie stwarza ryzyko przenoszenia chorób. Dlatego tak ważne jest przestrzeganie przepisów UE, które zapewniają jakość i bezpieczeństwo tkanek i komórek od momentu ich pobrania do momentu przeszczepienia - argumentuje KE.
Tymczasem - wskazuje KE - Polska nie stosuje unijnych przepisów do trzech kategorii tkanek i komórek: do komórek rozrodczych, tkanek zarodkowych i tkanek płodu. - Mimo że kwestia przeszczepiania tkanek i komórek jest regulowana prawem krajowym, Polska nie zgłosiła Komisji żadnych zakazów ani ograniczeń dotyczących wspomnianych kategorii - napisano w komunikacie.
Komisja już w styczniu wystosowała wobec Polski tzw. uzasadnioną opinię, wzywając ją do wdrożenia przepisów. - Polska do tej pory nie wywiązała się z tego obowiązku mimo wielu wezwań Komisji w tej sprawie - czytamy.
Rzecznik KE ds. zdrowia Frederic Vincent wyjaśnił, że "Polska nie wdrożyła dyrektywy, którą powinna była wdrożyć już pięć lat temu, w 2008 roku".
Podkreślił, że skarga Komisji nie dotyczy "etycznych czy politycznych sporów" wokół in vitro. - Nie chodzi o to, czy jesteśmy za czy przeciw in vitro. O ile wiemy w Polsce nie ma zakazu stosowania metody in vitro. Ludzie mają dostęp do tej procedury. Ale jest europejska dyrektywa, która nakazuje dbanie o jakość i bezpieczeństwo komórek. A zatem, jeśli jest dostęp do in vitro w Polsce, trzeba wdrożyć unijne regulacje w tym zakresie - powiedział Vincent dziennikarzom w Brukseli.
Dodał, że w odpowiedzi na listy Komisja otrzymała od Polski wyjaśnienia. - To, że kierujemy pozew do Trybunału oznacza, że te wyjaśnienia nie były zadowalające - powiedział. Według Vincenta Polska jest jedynym krajem UE, który nie wdrożył dyrektywy o jakości i bezpieczeństwie tkanek i komórek ludzkich.
Premier Donald Tusk powiedział, że zwłoka w ustawodawstwie dot. in vitro jest przemyślana; ona nie wynika z braku możliwości stworzenia takiego dokumentu, ale z obawy przed głosowaniem w parlamencie. Dodał, że obawia się, iż głosowanie w parlamencie mogłoby uniemożliwić legalne korzystanie z in vitro. Jak mówił, w wyniku kilkuletnich prac nad ustawą regulującą in vitro, prowadzonych m.in. w Ministerstwie Zdrowia, okazało się, że są problemy z uzyskaniem większości parlamentarnej popierającej ustawę.
Także wiceminister zdrowia Sławomir Neumann uważa, że sprawa in vitro wymaga wcześniejszych ustaleń klubów sejmowych i osiągnięcia kompromisu. Dodał, że projekt ustawy kilka lat temu przygotowała b. minister zdrowia, a obecna marszałek Sejmu Ewa Kopacz, ale bez porozumienia w Sejmie nie ma sensu go zgłaszać. - Najpierw konieczny jest ramowy kompromis, dopiero potem można mówić o ustawie - podkreślił.
- Debata ws. in vitro w parlamencie trwa już kilka lat. Dziś jestem jednak mimo wszystko większym optymistą niż kiedyś, ponieważ zdarzyło się kilka rzeczy pozytywnych, zbliżających do kompromisu. Świadczą o tym m.in. niektóre wypowiedzi hierarchów kościelnych. Został wprowadzony program refundacji in vitro. Myślę, że nacisk KE skłoni, niektórych posłów do poszukiwania rozwiązań - powiedział Neumann.
Jesienią ubiegłego roku polski rząd przedstawił nowe rozwiązanie w sprawie in vitro. Program rozpoczął się w lipcu 2013 roku i ma objąć 15 tys. par. Procedura jest finansowana w ramach programu zdrowotnego; refundacja jest dostępna dla par, które udokumentują, że od roku leczą niepłodność. Program rozpisany jest na trzy lata z możliwością przedłużania; jego dalsze losy będą zależały od zapisów ustawy, która miałaby powstać w ciągu pierwszych trzech lat działania programu. Ma ona rozstrzygnąć m.in. czy dozwolone będzie mrożenie lub niszczenie zarodków, a także kto będzie mógł korzystać z tej procedury.