Kominiarze i strażacy ostrzegają: uwaga na czad!
W Krakowie jedna osoba nie żyje, kilkadziesiąt podtrutych tlenkiem węgla trafiło do szpitala. Tylko we wtorek jedenastu mieszkańców bloku przy ul. Okólnej zostało skierowanych do kliniki toksykologii. To efekt połowy sezonu grzewczego w Krakowie. Choć tlenek węgla zbiera śmiertelne żniwo, ludzie nadal nie mogą uwierzyć, że może im zagrozić.
10.01.2008 | aktual.: 10.01.2008 08:54
Słysząc w mediach o kolejnych tragediach, zasypiamy spokojnie, uważając, że nas to nie dotyczy- zauważa Andrzej Siekanka, rzecznik prasowy straży pożarnej. Tymczasem czad może zagrozić każdemu.
Przekonała się o tym Beata Nadolska-Sypek. Kobieta mieszka w bloku z lat 50. przy ul. Spółdzielców. Kilka tygodni temu cudem uniknęła śmierci. Podczas wieczornej kąpieli w swej małej łazience dopadł ją potworny ból głowy. Ponieważ poczułam też gaz ulatniający się z kuchenki, zadzwoniłam do gazowni i na pogotowie- opowiada. Beata chciała się dowiedzieć m.in., czy ból głowy mógł wywoła ulatniający się gaz. Poinformowano ją, że na pewno nie, ale na wszelki wypadek ma wywietrzyć mieszkanie. Było zimno, więc wietrzenie nie trwało długo.
Beata nie podejrzewała zatrucia czadem. Mam piecyk łazienkowy nowej generacji, miał się wyłączać, gdyby tylko coś niedobrego się działo- dodaje. Ponadto do takich zdarzeń dochodzi częściej, gdy w mieszkaniach są szczelne okna pcv, a ja mam drewniane, stare i nieszczelne- uzupełnia. Tymczasem ból głowy nie ustępował. Kobieta czuła się coraz gorzej i chciała się jak najszybciej położyć. Około godziny 23 usłyszała dzwonek do drzwi. Nie pamięta, jak do nich dotarła i co się działo gdy je otworzyła. Straciła bowiem przytomność.
Ekipa z gazowni natychmiast wezwała pogotowie i straż pożarną. Na swych czujnikach stwierdzili bowiem wysokie stężenie tlenku węgla w mieszkaniu. Nasza rozmówczyni trafiła na półtora tygodnia do szpitala. Zdiagnozowano u niej zatrucie czadem w stopniu średnim. Niestety, pełnego zdrowia już nie odzyska. Zbyt długo mój organizm był niedotleniony- mówi dzisiaj. W jej mieszkaniu przeprowadzono kilka kontroli. Nie stwierdzono uszkodzenia piecyka- podkreśla Beata Nadolska-Sypek. Prawdopodobnie są kłopoty z prawidłową wentylacją pomieszczeń. Spółdzielnia zaleciła mi otwieranie okna przy kąpieli. To jakiś absurd!
Kazimierz Smoliński, wiceprezes ds. technicznych Spółdzielni Mieszkaniowej "Na Kozłówce" zapewnia, że w mieszkaniu pani Beaty dokonywano wszelkich wymaganych prawem kontroli. Na wypadek złożyło się wiele czynników. Jeszcze w tym roku spółdzielnia planuje zlikwidować piecyki gazowe i podłączyć mieszkania do sieci miejskiej. Wypadek pani Beaty tłumaczy zbyt małym dopływem powietrza do garsoniery. Nikt nie każe jej kapać się przy otwartym oknie- podkreśla. Wystarczy, aby wietrzyła mieszkanie po napełnieniu wanny gorącą wodą. Dodaje, że inaczej zapewnić bezpieczeństwa się nie da.
Od paru lat wieszamy takie odezwy na klatkach- zauważa. Ludzie powymieniali okna, piecyki na nowe, niedostosowane do starych budynków. Ponadto poprzerabiali przewody kominowe, stąd te problemy- podkreśla prezes. Nasz rozmówca zdradza, że projektanci tych budynków uwzględniali dopływ powietrza przez nieszczelne okna i nieszczelne drzwi. Taki jest projekt z lat 60. Andrzej Siekanka jest przekonany, że w mieszkaniu Beaty Nadolskiej-Sypek musi być jakiś problem z przewodami wentylacyjnymi. Do czasu remontu dla jej własnego bezpieczeństwa należy faktycznie wietrzyć przed kąpielą i koniecznie zakupić czujnik tlenku węgla- podkreśla..
Pod nr telefonu (0-12) 392 14 63, w godzinach 10-14 - działa już infolinia poświęcona skutecznemu zapobieganiu zatruciom tlenkiem węgla. Infolinia to efekt wspólnych działań wojewody małopolskiego, wojewódzkiej komendy policji, państwowej straży pożarnej i korporacji kominiarskiej. Powodem jest zwiększająca się liczba tragedii wywołanych przez tlenek węgla. Dzwoniąc na infolinię można się dowiedzieć od ekspertów, jak uniknąć zatrucia czadem. Specjaliści tłumaczą, jak często muszą się odbywać kontrole kominiarskie i jakie obowiązki spoczywają na administratorach budynków. Małgorzata Woźniak, rzecznik wojewody mówi, że w środę telefon dzwonił bez przerwy. Porad udzielono 50 osobom.
* Anna Agaciak*