Komentarz Internauty: Dyplomacja i handel
Od momentu, kiedy interwencja zbrojna w Iraku przestała być prawdopodobna i stała się nieomal pewnikiem, kwestią do rozstrzygnięcia pozostaje jedynie, które z mocarstw opowiedzą się za, a które przeciwko rezolucji zezwalającej na tę interwencję. Bush zabiega o poparcie pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, mających prawo weta, ale swą uwagę skupia głównie na najbardziej przychylnym mu Putinie.
Od tygodni obaj panowie prowadzą zakulisowe rozmowy, choć lepszym określeniem byłoby raczej - handlowe negocjacje. Od ich wyniku, jak sądzę, będzie zależało stanowisko Rosji podczas głosowania w ONZ. Próby spekulacji na ten temat w mediach są jak dotąd nieskuteczne, ponieważ przynoszą sprzeczne ze sobą doniesienia. "Time" poinformował, że Putin zapewnił o swoim poparciu dla Busha, podczas gdy ten ostatni, jak twierdzi dobrze poinformowany przedstawiciel Białego Domu, odniósł jedynie takie wrażenie.
Podobne niejednoznaczności są w dyplomacji regułą. Putinowi zaś dają dobrą pozycją wyjściową zarówno w kontaktach z antywojenną koalicją, jak i samym Bushem. Bo skoro wiadomo już, że Amerykanie uderzą na Irak nawet bez uzyskania aprobaty ONZ, dlaczego Rosjanie nie mieliby na tym skorzystać, by ochronić swoje interesy ekonomiczne w przypadku wojny? Czy wręcz zrekompensować sobie w ten sposób zagrożenie wynikające z bliskiego sąsiedztwa Rosji z objętym wojną obszarem.
Katarzyna Hamela-Dudek