Komentarz Internauty: Arabski ogień
Ta wojna może stać się wojną ekstremistów, w której ginąć będą zwykli ludzie, gotowi usiąść przy jednym ognisku i opowiedzieć sobie wzajemnie bajkę. Dziś tę "bajkę" opowiadają nam media.
25.03.2003 | aktual.: 27.03.2003 10:40
W połowie lat 80, gdy Polska pogrążona była w stanie wojennym, na mazurskich wakacjach poznałem mieszane małżeństwo – Irakijczyka i Polkę. Ów - młody podówczas - absolwent którejś z polskich uczelni zafascynował mnie niezwykłą umiejętnością - opowiadaniem „baśni ilustrowanych ogniem”. Siadaliśmy wieczorem przy niedużym ognisku, do którego dokładał wcześniej starannie przygotowane i wyselekcjonowane gałązki. Te płonąc kreowały ogniki nasycające jego opowieść, kształtem, barwą i ruchem.
Dziś patrząc na płonące szyby, wybuchy nad Bagdadem nie mogę otrząsnąć się z atmosfery tamtych wieczorów, spędzonych z człowiekiem o niezwykłej wrażliwości. Prowadził mnie w głąb obyczaju zrodzonego w wieczornym chłodzie pustyni.
Wspominam tamte dni i z przerażeniem myślę o rodzącej się nienawiści ludzi dwóch kultur i religii. Nienawiści generowanej przez zaślepionych fanatyzmem szaleńców, zabijających w centrum Nowego Yorku kogoś, kto być może - tak jak ja - wpatrywał się w arabską baśń opowiedzianą ogniskiem. Nienawiści podsycanej przez ludzi omotanych żądzą pieniądza, przywiązaniem do wygód, szybkich samochodów, luksusowych wnętrz i aspirujących do podporządkowywania świata ich systemowi wartości. Ludzi, którzy nigdy nie spędzili na pustyni ani jednej nocy bez Land Rovera, butelek pełnych wody Evian i satelitarnych telefonów.
Stajemy się dla siebie anonimowi, obcy, podporządkowani wysublimowanym technikom wojny psychologicznej. Świat skurczony do rozmiarów telewizyjnego monitora snuje nam opowieść niezrozumiałą, groźną i obcą. Przemawia językiem strachu, za którym czai się wrogość. Nie tylko do Husajna, do Bin Ladena, Busha, Blaira, czy Kwaśniewskiego, ale wrogość do zwykłych ludzi, którzy - tak jak my - potrzebują ciepła ogniska i przyjaznej dłoni. Czy pozwolimy tej wrogości zaistnieć? - Nie wiem. Zapytajcie matki tych, którzy już zginęli po obu stronach, tysiące kilometrów od nas i niemal na naszych oczach.
Janusz Ratok