Nastolatki były namawiane do wysyłania policjantowi zdjęć swoich stóp. Nakazując dochowanie tajemnicy, oferuje im za to pieniądze - takie zgłoszenie dotyczące małopolskiego funkcjonariusza trafiło na komisariat. Prokuratura - nie przesłuchując dziewcząt - nie dopatrzyła się przestępstwa. Jego przełożeni do dziś nie wiedzą o sprawie.
⦁ Policjant namawiał nastolatki na udział w sesji. Miały wystąpić boso i nie informować dorosłych.
⦁ Dziewczyny nie mają wątpliwości, że pisał do nich, używając również fałszywych kont i namawiał na przesyłanie zdjęć i filmów prezentujących np. oblizywanie stóp.
⦁ Sprawa trafiła do prokuratury, która odmówiła wszczęcia śledztwa. Bezpośredni przełożeni policjanta o niczym nie wiedzieli.
⦁ Prof. Jakub Andrzejczak, kierowniki Zakładu Socjologii Wychowania Wielkopolskiej Akademii Społeczno-Ekonomicznej: - Pewnie każdy psycholog powiedziałby to samo – trzeba się tej sprawie przyjrzeć. Mamy jednak do czynienia z legislacyjną bezradnością.
Jest 2019 rok. Pani Agnieszka, pracująca w organizacji samorządowej w jednej z małopolskich wiosek, poznała właśnie Łukasza. To policjant. Elokwentny, przykuwający uwagę. W każdej dyskusji miał coś do powiedzenia.
Po kilku tygodniach Łukasz ją zaskoczył. Poprosił nową znajomą o zdjęcia jej pomalowanych paznokci u stóp. Zależało mu, aby był to kolor granatowy. Tłumaczył, że chciał użyć takiego do pomalowania felg w samochodzie.
- Zależało mu na stopach, bo mówił, że u dłoni wychodzą inne odcienie. Zgodziłam się, choć wydawało się to trochę dziwne. Niedługo potem usunęłam te zdjęcia z konwersacji – mówi pani Agnieszka.
Zapala się czerwona lampka
Wysłała zdjęcia, o sprawie zapomniała, a znajomość z Łukaszem trwała nadal. W 2020 roku zaczął nawet pomagać w organizacji, w której pracowała. Mówił, że ma doświadczenie, bo wcześniej pracował już jako wolontariusz w podobnej instytucji i ma nawet odpowiednie uprawnienia. W nowym miejscu nie był jednak zbyt zaangażowany.
- W 2021 roku Łukasz znów poprosił mnie o pomoc. Mówił, że tym razem planował pomalować nie felgi, ale progi w samochodzie. Dopytywał dokładnie o kolor, którym miałam pomalowane paznokcie na zdjęciach sprzed dwóch lata. Zaproponowałam, że prześlę mu buteleczkę z opisem lakieru, ale interesowały go tylko pomalowane paznokcie - opisuje pani Agnieszka.
- To wydało mi się na tyle absurdalne, że porozmawiałam o tym z koleżanką z organizacji. Wtedy wyszło na jaw, że on koresponduje z wieloma moimi znajomymi - opowiada kobieta. Czerwona lampka zapaliła się jej, gdy okazało się, że Łukasz kontaktuje się z również z niepełnoletnimi dziewczętami zaangażowanymi w pracę dla organizacji, którą ona się opiekuje.
Dziewczyny potwierdziły. Opowiedziały jej o tym, że były namawiane przez komunikator do udziału w sesji zdjęciowej. Warunkiem było wystąpienie boso i zachowanie tajemnicy przed rodzicami. Zależało mu również na tym, aby przesłały mu fotografie i filmy nagich stóp. Nadesłał im nawet film instruktażowy, na którym jakaś kobieta oblizuje swoje stopy. Nagrodą za ten casting była obietnica udziału w projekcie i zarobki około 2-3 tys. zł za przesyłanie filmów.
Prośby płynęły do dziewcząt z fałszywych kont, ale one są przekonane, że autorem był właśnie policjant.
Pani Agnieszka spisała relację podopiecznych i w czerwcu 2021 roku przekazała policji. W doniesieniu napisała:
"Dziewczęta nie powiedziały nic rodzicom, czują się w tej sytuacji bardzo niekomfortowo. Mają poczucie winy, dlatego nie przyznały się do tego problemu, choć jesteśmy w stałym kontakcie. Ania [jedna z dziewcząt - red.] przyznała, że cała sytuacja wydała jej się dziwna, ale z powodu jego pracy w policji uznała, że nikt jej nie da wiary".
"Jest nam głupio z tego wszystkiego, bo nie jesteśmy głupie, ale jemu zaufałyśmy" - napisała pani Agnieszce inna z dziewczyn i ta informacja również została przekazana policji.
W zawiadomieniu opiekunka dołączyła screeny rozmów, które policjant odbywał z dziewczętami. Korespondencja pochodzi z lat 2019-2020, czyli z okresu, gdy miały od 13 do 16 lat.
Sesja w pustostanie
Jeden ze screenów z komunikatora dostarczonych policji, pochodzący z lipca 2020 roku [pisownia oryginalna - red.]:
"Chcę zrobić fotki na konkurs, w konkursie można wygrać za 1 miejsce aparat i telefon, mam przeciek, kiedy ruszy konkurs i jak się zgłosić szybko, tylko muszę mieć kogoś do fotek. Fotki niestety amatorskie, nie można lustrzanek używać".
Dziewczyna, do której skierowana była informacja, odpowiedziała, że to dobry pomysł, ale niech spróbuje ze swoją partnerką. Wtedy dostała odpowiedź, że partnerce chce zrobić niespodziankę i wygrany aparat dać jej w prezencie. Dlatego chciałby, żeby pozowała przed nim ona. Nagabywana dziewczyna nie znalazła ostatecznie czasu na udział w sesji.
Na sesję zgodziła się z kolei Ania. Spotykam się z nią w centrum Krakowa. Drobna, nieco speszona, opowiada o sytuacji z lata 2020 roku. Miała wówczas 16 lat.
- Namówił mnie na udział w projekcie. Pisał o jakimś konkursie – opowiada.
Mówi, że sesja miała odbyć przy jej domu, ale ostatecznie pojechała samochodem Łukasza do jakiegoś pustostanu.
- Miałam to zachować w tajemnicy, niczego nie opowiadać rodzicom. W czasie sesji miał tylko jedno wymaganie - miałam być boso – wspomina dziewczyna. Twierdzi, że nie czuła się zagrożona, choć wydawało jej się dziwne, że policjant po służbie ma przy sobie pistolet, który leży w widocznym miejscu w samochodzie.
Mężczyzna umówił się na robienie zdjęć również z Olą, 13-letnią koleżanką Ani.
Pani Agnieszka pokazuje screen rozmowy policjanta z Aleksandrą:
- Pojedziemy tam, gdzie z Anią byłem.
- A bierzemy Anię? – dopytuje Ola. - Bo mi mówiła, że ma wolne we wtorek.
- Z Anią już robiłem fotki.
Do sesji ma dojść po kilku dniach. Wcześniej policjant i nieletnia ustalają szczegóły. Niektóre terminy nie pasują dziewczynie - bo jest w szkole, inne "fotografowi" - tłumaczy m.in. że akurat tego dnia ma służbę.
Nawiązując do sesji z pierwszą dziewczyną, pisze do Oli: "No tam takie było w opuszczonym budynku, no taki strój, bluzka, spodnie, boso. Tylko cicho sza o tym, bo raz, że to ma być niespodzianka, a dwa, że dziwnie by wyszło, że robimy fotki".
W kolejnej rozmowie upewnia się, czy dziewczyna dochowa tajemnicy:
- Mówiła ci Ania, że to temat tak mocno między nami?
- Tak, mówiła, żeby to nigdzie nie wyszło. Więc luzik.
- Chwaliłaś się komuś?
- Nie, haha. Z Anią tylko o tym pisałam.
- To jak się rodzicom wytłumaczysz z wyjścia?
- Powiem, że jadę z Anią do [tu pada nazwa miejscowości - red.] po prostu.
- O proszę, umiesz kombinować.
W końcu Ola pisze, że siedzi przed szkołą z Anią i czeka na niego. Mężczyzna dopytuje: "Jesteś gotowa do fotek? Jednych i drugich?". Dziewczyna odpowiada, że tak, a on zastrzega, że nie może zabrać jej koleżanki, bo z tyłu samochodu ma psa.
Dziewczyny jednak czekają razem.
- Był zaskoczony. My też, bo okazało się, że ten pies jest bardzo mały i nie przeszkodziłby w jeździe trzeciej osobie. Wsiadłyśmy obie do samochodu, pojeździliśmy kilka minut w kółko. Do sesji jednak nie doszło, bo po chwili Łukasz stwierdził, że nie ma gdzie robić zdjęć i nas wysadził - opowiada Ania.
"Natalia" robi badania
W doniesieniu na policję, pani Agnieszka napisała również, że policjant w kontakcie z nastolatkami, ale także i z nią, posługiwał się kontami fikcyjnych osób. Bo jak inaczej, wytłumaczyć to, że do dziewczyn zaczęły nagle napływać prośby o to samo - zdjęcia bosych stóp.
Oto jedna z rozmów z lutego 2019 roku z Anią:
"Hejka, chciałam cię prosić o pomoc w moim malutkim, a zarazem ogromnym projekcie na studiach. Studiuję na UM w Łodzi na kierunku fizjoterapia o specjalności podologii i robię projekt zaliczeniowy na temat właśnie podologiczny, czyli na temat stóp. Projekt jest w całości anonimowy i obejmuje kilka pytań oraz kilka poglądowych zdjęć, zajmuje to naprawdę 5 minut. Czy byłabyś może w stanie mi pomóc?" - napisała osoba przedstawiająca się jako "Natalia".
Dziewczyna zgodziła się. Po wysłaniu zdjęć dostała dodatkowe pytanie: w jaki sposób dba o stopy? Odpowiedziała, że maluje paznokcie. Następnie została poproszona o opisanie, jakie są jej stopy w dotyku. Odpowiedziała, że nie wie, jak to wyrazić i na tym rozmowa się zakończyła.
- To było dziwne, bo gdy olałam sprawę z "Natalią", Łukasz, ten policjant, zaczął do mnie pisać, że Natalia to jego koleżanka i poprosił, bym jej pomogła - opowiada nam teraz Ania.
To samo pisał do innych dziewczyn. Ze screenów rozmów Łukasza i 13-letniej Oli wynika, że podczas ich sesji "na konkurs", mężczyzna miał zrobić zdjęcia również do "projektu" Natalii.
Po kilku miesiącach - w lipcu 2020 roku - do Ani znów napisała "Natalia". Zaproponowała: "Hej, mam interes zarobkowy. Ze względu na to, że pomogłaś mi w projekcie, chcę się odwdzięczyć. Nie chciałabyś zarobić na swoich stopach przez sieć?".
Dziewczyna dopytała, w jaki sposób.
"No sprzedaż fotek lub filmów z nimi na zamówienie. Można zarobić nawet 2-3 tysiące miesięcznie. Wszystko anonimowe. Naprawdę fajna opcja bez dużego nakładu pracy".
Ania dopytuje o szczegóły. "Natalia" opisuje: "Nagrywasz filmik promocyjny, zaraz Ci go pokażę, jak wygląda, a potem zamawiają u Ciebie chętni filmiki lub fotki określone, jakie chcą".
Dziewczyna nie odpowiada. W październiku "Natalia" wraca z wiadomością: "Ok, zróbmy tak, jak nie jesteś zainteresowana, to napisz i nie będę drążyła, jak jesteś, to zrobię tak, żebyś zarobiła 4-6 tys. miesięcznie, ok?".
Dziewczyna odpowiedziała, że musi się zastanowić.
Reakcja "Natalii": "A jest się nad czym zastanawiać? Za taką kasę?".
W końcu Ania dostaje film, na którym miałaby się wzorować. Widać na nim kobietę, która masuje swoje stopy, a następnie wkłada do ust duży palec u stóp i zaczyna go ssać.
Dziewczyna jest w szoku i blokuje użytkownika o imieniu "Natalia". Wcześniej na jej ekranie wyświetlają się wiadomość: "Jak to widzisz? Kasa się przyda".
Mówi, że po otrzymaniu wspomnianego filmu, porozmawiała o sprawie z koleżankami.
- Powiedziały mi, że miały podobne rozmowy. Dopiero wtedy uświadomiłyśmy sobie, że nie rozmawiałyśmy z żadną Natalią, tylko z tym policjantem – opowiada nam Ania.
Podobne wiadomości otrzymywała też pani Agnieszka. Z tym że do niej pisała nie "Natalia", tylko "Zuzanna". Ona też przedstawiła się jako studentka fizjoterapii z Uniwersytetu Łódzkiego specjalizująca się w podologii:
"Moja praca magisterska wymaga zrobienia badań społecznych na temat stóp kobiet w wieku 12-30 lat, a dokładnie ich kształtu, zadbania, przebytych urazów, zwyrodnień".
Pani Agnieszka odpisała: "Łukaszku, odpier... się. Bardzo mi przykro, że jednak tak dobrze nie płacą w tej policji, że sobie musisz biedaku na takich rzeczach dorabiać".
- Wszystko układało się w jedną całość, więc nie mogłam nie poinformować o sprawie policji - mówi pani Agnieszka. - Gdy zawiadomiłam policję, wszystkie fikcyjne konta zostały usunięte.
Podkreśla, że funkcjonariusz Łukasz jeszcze wówczas pomagał organizacji samorządowej.
- Dziewczyny przestały jednak przychodzić, bo zwyczajnie czuły się niekomfortowo w jego obecności - wspomina.
Policjantowi podziękowano za współpracę we wrześniu 2021 roku. Podjęto nawet uchwałę z uzasadnieniem. Czytamy w niej o naruszeniu statutu poprzez niestosowne i rażące zachowanie względem dziewcząt. Wtedy też pani Agnieszka sprawdziła, że w miejscowości, w której rzekomo wcześniej pomagał policjant, nikt go nie zna.
- Na jaw wyszło również, że nie miał uprawnień, o których mówił - opowiada kobieta.
Po zgłoszeniu przez panią Agnieszkę, lokalny komisariat przekazał sprawę funkcjonariusza do Biura Spraw Wewnętrznych Policji. To jednostka zajmująca się przestępstwami popełnianymi przez funkcjonariuszy.
Kobieta wspomina, że była przesłuchiwana kilka godzin.
- Policjanci z BSWP mieli do mnie pretensje, że rozdmuchałam sprawę, przez co Łukasz zdążył usunąć konta w mediach społecznościowych i zatrzeć ślady. A ja przecież, po pierwsze musiałam zareagować, a po drugie, wydaje mi się, że służby mają taki sprzęt i umiejętności, że potrafią odzyskać pozornie usunięte dane – dziwi się.
Jak ustaliliśmy w BSWP, sprawa policjanta została przesłana do Prokuratury Okręgowej w Krakowie. BSWP poprosiło o sprawdzenie, czy nie doszło do przestępstwa z artykułu 200a kodeksu karnego, czyli "elektronicznej korupcji seksualnej małoletniego".
Artykuł mówi o wytwarzaniu treści pornograficznych, poprzez nawiązanie kontaktu z małoletnim poniżej lat 15 za pośrednictwem sieci telekomunikacyjnej. Grozi za to do trzech lat pozbawienia wolności. Przypomnijmy, w chwili nawiązywania kontaktu przez policjanta, jedna z dziewcząt - Ola – miała 13 lat.
Prokuratura po miesiącu od wpłynięcia zawiadomienia z BSWP podjęła decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa. Powód? Stwierdzenie braku znamion czynu zabronionego. Wiemy, że śledczy nie przesłuchali w tej sprawie dziewcząt. Prokuratura pytana, jakie działania podjęła, informuje o "przeprowadzeniu przez prokuratora czynności sprawdzających".
Pani Agnieszka, po otrzymaniu decyzji o odmowie wszczęcia śledztwa, złożyła zażalenie. Te jednak nie zostało przyjęte, bo kobieta nie jest stroną postępowania.
Nieoficjalnie w prokuraturze słyszymy, że śledczy nie mogli nic w tej sprawie zrobić. Dlaczego? Otóż zdjęcia stóp to nie pornografia, a nakłanianie do przesyłania takich fotografii nie jest przestępstwem.
- Kontekst jest najważniejszy - ocenia prof. Jakub Andrzejczak, kierowniki Zakładu Socjologii Wychowania Wielkopolskiej Akademii Społeczno-Ekomomicznej. - Analizując tematykę dziecięcej pornografii, sprawdzałem różne przestrzenie w darknecie. Są grupy osób, które czerpią satysfakcję nie tylko z oglądania zdjęć nagich dzieci, ale także takich skąpo ubranych.
- Wiele z tych materiałów było żywcem zaciągnięte choćby z profili rodziców, którzy chwalili się zdjęciami z wakacji w Chorwacji, gdzie córka bawiła się na plaży. Czy też z profili szkół - wyjścia dzieci na basen. Podejrzewam, że gdyby to się spotkało z zainteresowanie prokuratury, to skończyłoby się tak samo – brakiem wszczęcia śledztwa - dodaje profesor.
- Osobie, która wrzuca takie zdjęcia na profil szkoły, do głowy nie przyjdzie, że ma to kontekst pedofilski. Zamieszczone w odpowiednim miejscu zaczyna nabierać znaczenia. Wiele stron z takimi zdjęciami zostało usuniętych przez policję. Pewnie każdy psycholog powiedziałby to samo – trzeba się tej sprawie przyjrzeć. Mamy jednak do czynienia z legislacyjną bezradnością.
O niebezpiecznej sytuacji mówi także Paulina Masłowska, radczyni prawna z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
- Oczywiście, żeby wszcząć śledztwo, prokurator musi dokonać kwalifikacji prawnej czynu i opisać znamiona, których wypełnienie jest jednym z warunków odpowiedzialności karnej. Można się zastanawiać, czy bose stopy są treścią pornograficzną, czy nie i mogę zrozumieć decyzję prokuratury, bo mamy do czynienia z niestandardową sytuacją. Jednak mowa też o filmie przedstawiającym kobietę liżącą stopy. To powinno zostać sprawdzone - uważa Masłowska.
- Tutaj trzeba by zacząć od wszczęcia śledztwa, przeszukania i zabezpieczenia nośników z danymi. To pozwoliłoby ustalić m.in. na jakie strony ten pan wchodził, czy były to strony z pornografią dziecięcą, z kim pisał, o jakie treści prosił, jakie otrzymywał, co przechowywał na nośnikach danych.
Miłośnik stóp powrócił
Sprawą, mogłaby się zająć policja, pod kątem złamania etyki zawodowej przez policjanta. Jego upodobania są sprawa prywatną do momentu, w którym doszło do nagabywania nieletnich. Sęk w tym, że bezpośredni przełożeni funkcjonariusza o sprawie nic nie wiedzieli.
To dlatego, że pani Agnieszka doniesienie zaniosła do lokalnego komisariatu, natomiast Łukasz pełni służbę w innym mieście.
- Jego przełożony nie otrzymał takiego pisma, jakie pan redaktor mi przesłał, ani informacji o takim zachowaniu i nie prowadził wobec wskazanego policjanta postępowania dyscyplinarnego na temat takich okoliczności, jak pan opisuje - przekazał rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń.
Pani Agnieszka: - Mamy go na oku, ale możemy czuć się niekomfortowo, wiedząc, że jest policjantem i nasze doniesienia nic nie dały. Dziewczyny wróciły do organizacji, ale gdy mamy spotkania, on podjeżdża pod budynek. Przyznają, że źle się z tym czują. To już stalking! Wiemy, jak zachowywał się wobec naszych podopiecznych, nie wiemy jednak, jak zachowuje się wobec innych nieletnich i o co je prosi. To powinny sprawdzić służby, a wygląda, jakby sprawę zamieciono pod dywan.
Z policjantem Łukaszem rozmawiam telefonicznie. Wszystkiemu zaprzecza. Przekonuje, że nigdy nie prosił nikogo o zdjęcia nagich stóp. Twierdzi, że nie umawiał się z nikim na sesje zdjęciowe i żadnej nie odbył.
Pytany, dlaczego dziewczyny twierdzą zupełnie inaczej, odpowiada, że nie wie. Wskazuje, że screeny z rozmów o niczym nie świadczą, bo ktoś mógł się pod niego podszyć.
Gdy zauważam, że jedna z dziewczyn twierdzi, że była fotografowana przez niego na sesji, oświadcza, że nie było takiej sytuacji. W pewnym momencie stwierdza, że jeśli jeszcze raz w naszej rozmowie padnie stwierdzenie, że coś zrobił, to skieruje sprawę do prokuratury o pomówienie. Zaprzecza nawet rozmowie z panią Agnieszką - twierdzi, że nigdy nie prosił jej o przesłanie zdjęć.
Funkcjonariusz dodaje, że sprawa dla niego jest zamknięta, bo prokuratura nie wszczęła śledztwa. W ostatnim czasie pod budynek, w którym mieści się organizacja, podjechał tylko po to, aby odebrać swoją dziewczynę. Przekonuje, że ze stowarzyszenia odszedł sam i nikt go nie musiał wykluczać.
Od decyzji prokuratora minął ponad rok.
- Długo był spokój, ale w ostatnich tygodniach znów dostałam wiadomości od nieznanej mi osoby z prośbami przesłania zdjęć stóp - mówi Ania. Strach wrócił.
Imiona bohaterów zostały zmienione
Paweł Figurski jest dziennikarzem Wirtualnej Polski