Kolejne trzy osoby zginęły, 17 rannych w Karaczi
Trzy osoby zginęły i 17
zostało rannych w starciach, do których doszło między
policją a kilkuset ludźmi w Karaczi - podała pakistańska policja.
29.12.2007 | aktual.: 29.12.2007 20:38
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/benazir-bhutto-nie-zyje-6038709123077249g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/benazir-bhutto-nie-zyje-6038709123077249g )
Benazir Bhutto nie żyje
Do przemocy doszło w rejonie, w którym w ciągu ostatnich dni zamieszek po zamordowaniu byłej premier Pakistanu Benazir Bhutto ludność dopuszczała się rabunków sklepów z żywnością. Policja prowadzi dochodzenie, kto zaczął strzelać.
14-milionowe portowe Karaczi, stolica stanu Sindh - bastionu zwolenników pani Bhutto i jej partii, patrolowane jest przez uzbrojonych policjantów i 10 tysięcy funkcjonariuszy sił paramilitarnych. Służby bezpieczeństwa otrzymały rozkaz strzelania do ewentualnych protestujących.
Na opustoszałe ulice i obwodnice Karaczi wyległy gangi młodzieżowe, uzbrojone w pałki i usiłujące zatrzymywać wszystkich - pisze korespondent AFP.
W odrębnym incydencie w Karaczi zastrzelono czterech mężczyzn, a 17 zostało rannych - podały źródła szpitalne. Tym samym liczba ofiar od czasu zamordowania pani Bhutto sięgnęła według rachuby agencji Associated Press 44; jest wśród nich czterech policjantów.
Prezydent Pakistanu Pervez Musharraf powiedział, że z rabującymi i plądrującymi trzeba rozprawiać się stanowczo.
W nocy z piątku na sobotę na ulicach wielu pakistańskich miast płonęły witryny sklepowe, samochody i ośrodki opieki społecznej.
Większość ofiar zamieszek, jakie wybuchły po śmierci przywódczyni pakistańskiej opozycji, zginęła w południowej prowincji Sindh. Tylko do piątkowego wieczoru protestujący zniszczyli tam 947 samochodów, 131 banków i 31 stacji benzynowych.
W całym Pakistanie w ciągu dwóch dni zamieszek podpalono 174 banki, 900 magazynów i biur, 78 pociągów i 18 dworców kolejowych. Według rządu straty wynoszą kilkadziesiąt milionów dolarów.
W sobotę największe manifestacje odbyły się w Lahaurze na północnym wschodzie kraju, gdzie zebrało się 10 tysięcy ludzi.